Rozdział XX

889 69 22
                                    

Słyszałam kiedyś, że ciąża jest najlepszym, najwspanialszym okresem w życiu kobiety. Taką głupotę mógł wymyślić tylko mężczyzna, niezamężny i bezdzietny. Duszności, obrzęki stóp, łydek i rąk, swędząca mimo natłuszczania skóra, spory brzuch uniemożliwiający obranie wygodnej pozycji do snu i budzące kopniakami dziecko nie są niczym przyjemnym. Przez całą ciążę męczyłam się strasznie. Poród był najgorszy. Potworne bóle męczyły mnie od wieczora do następnego dnia rano.

Ale było warto. Pierwszy raz, gdy wzięłam na ręce mojego synka i go przytuliłam wynagrodził mi wszystko. Byłam najszczęśliwsza na świecie. Od teraz, cokolwiek się wydarzy, już nigdy nie będę sama. Żałowałam tylko, że nie ma przy nas Mustafy.

Imię dla księcia wybrała sułtanka Mahidevran i nikt nie miał w tej kwestii nic do powiedzenia. Moje maleństwo dostało imię po wielkim wezyrze za czasów sułtana Sulejmana i mentorze i przyjacielu Mustafy Ibrahimie Paszy. Od tego czasu przy każdej nadarzającej się okazji byłam raczona opowieściami o tym, jakim Ibrahim Pasza był wspaniałym mężem stanu, strategiem, politykiem, negocjatorem, o miłości jego i sułtanki Hatice... Zaczynałam mieć tego dość.

- Jest taki słodki... Szkoda, że zasnął- westchnęła sułtanka Nergissah zaglądając mi przez ramię do becika swojego brata- Daj, zaniosę go do kołyski.

Ostrożnie podałam Ibrahima dziewczynce. Wstała z mojego łóżka i ułożyła go w kołysce przy moim łóżku. Pogłaskała go po główce.

- Idę do Rumeysy. Może Mehmed i Neslihan nie śpią- posłała mi całusy w powietrzu i wybiegła z komnaty.

Starsza córka Mustafy uwielbiała swoje rodzeństwo, ciągle siedziała u mnie lub u Rumeysy. Powtarzała, że już nie może doczekać się, aż będzie mogła się z nimi bawić. Bardzo lubiłam tę małą. Położyłam się, mając ochotę się trochę zdrzemnąć, ale do komnaty weszła Raziye.  Wyglądała na strapioną.

- Co się stało?- zapytałam.

Położyła się obok mnie.

- Nienawidzę Yahyi.

- Coś zrobił?

Osmańska księżniczka zaczęła owijać pasmo włosów wokół  palca.

- Przyszedł dzisiaj od niego list. Ten idiota pisze, że jak najszybciej chce porozmawiać z Mustafą i powiedzieć o wszystkim co  nas łączy.

Usiadłam na łóżku i klasnęłam w dłonie.

- To przecież dobrze, że chce to zrobić! To znaczy, że poważnie o was myśli i naprawdę mu zależy.

- Rozmawialiśmy kilka dni przed jego wyjazdem, zgodził się ze mną, żeby zachować to w tajemnicy.  Teraz robi mi takie coś! Nawet o tym nie rozmawialiśmy... Poza tym, nie wiadomo jak zareagują moja matka i sułtan. Może im się to nie spodobać i mogą mnie jak najszybciej wydać za mąż za jakiegoś starego paszę.

- Kocham ten twój optymizm- prychnęłam i ścisnęłam ją za rękę- Przesadzasz. Twój brat na pewno się zgodzi, a wtedy Valide Sultan będzie musiała to zaakceptować. Poza tym, bardzo dobrze, że w końcu wziął sprawy w swoje ręce. Ty byś się za sto lat nie zdecydowała.

Na dłuższą chwilę zapadła cisza.

- Rozmawiałaś z nim o tym , prawda?- zapytała niespodziewanie, odwracając twarz w moją stronę.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Yahya jej raczej nie powiedział, więc jak się domyśliła?

- Skąd wiesz?- mruknęłam cicho.

- Coś mi mówiło, że sam by na taką durnotę nie wpadł. I napisał mi dokładnie to samo- że ja bym się za sto lat nie zdecydowała- gwałtownie usiadła na łóżku- Pomijając moje najgorsze obawy- ja ci zaufałam, a ty od tak o tym paplesz!- krzyczała na mnie, naprawdę zdenerwowana.

WS:Światło Wśród Najciemniejszej NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz