Rozdział XXXIV

487 37 8
                                    

Medyczka pastwiła się nad moją szyją na mój gust odrobinę za długo. W czasie szarpaniny z Haver, kiedy próbowałam uniknąć uduszenia, nabawiłam się tylko zadrapań na szyj i paskudnego śladu po linie. Safawidce też nie stało się nic poważnego, miała jedynie optarte czoło po tym, jak obijałyśmy się o ściany. Wielka szkoda.

Gdy próbowałam jej się wyrwać, przechodziła jakaś dziewczyna i podniosła raban. Wtedy Haver jakoś schowała linkę i szarpałyśmy się dalej, dopóki nie przybiegli strażnicy,  nie rozdzielili nas i bez zwracania uwagi na protesty, zaciągli zbędnie do lecznicy. Medyczka w końcu zostawiła mnie i odeszła. Rzuciłam okiem na Haver.

- Wariatka.- mruknęłam pod nosem.

Księżniczka musiała chyba zauważyć, że coś mówię.

- Skoro życie twojego syna nie jest wystarczająco cenne i nie jesteś gotowa dla niego milczeć, musiałam inaczej cię uciszyć.- warknęła na mnie.

- O czym ty bredzisz?

- Od dwóch dni, czyli odkąd dowiedziałaś się o mnie i o Kadirze usilnie starałaś się spotkać z Mustafą. Chciałaś mu powiedzieć.

Skąd ona to wiedziała?

Wymusiłam śmiech, chociaż bardziej chciało mi się wyć.

- Chciałam się z nim spotkać, to wszystko. Stęskniłam się. Chyba powinnaś rozumieć, jak to jest, gdy od kilku dni nie widzisz ukochanego.

- Uważaj, bo ci uwierzę. Ostrzegam, trzymaj gębę na kłódkę, inaczej...

- Co, boisz się?- wysiliłam się na drwiący ton- Na pewno nie chcesz, aby spadła głowa Kadira albo, co gorsza, twoja. Jak myślisz, co zrobi Mustafa, gdy dowie się...

Nie dokończyłam, gdyż do lecznicy wszedł sułtan. Obie wstałyśmy z łóżek i ukłoniłyśmy się, ja uprzednio unosząc dłoń do szyi.

Mustafa przez chwilę stał, nic nie mówiąc i patrząc to na mnie, to na Haver.

- Słyszałem, że szarpałyście się na złotej drodze. Co to za zachowanie? O co poszło?

Nie chciałam opowiadać o tym w jej obecności. Zapewne od razu zaczęłaby się wypierać i ciężej byłoby mi go przekonać. Ona również milczała, nawet na niego nie patrzyła.

- Powyrywałyście sobie nawzajem języki, a mnie zapomnieli o tym poinformować?- zapytał ostro po dłuższej chwili ciężkiego milczenia. Dalej cisza. Widziałam, że był zdenerwowany.- Dobrze, nie chcecie to nie mówcie. Jeżeli któraś z was zmieni zdanie to wiecie, gdzie mnie szukać. W przeciwnym wypadku nie chcę was widzieć. 

Ostatni raz przerzucił spojrzenia między nami i wyszedł. Chwilę po nim ponownie weszła medyczka.

- Sultana, księżniczko. Możecie już wrócić do swoich komnat. Jednak proponowałabym, abyście wyszły w jakiś krótkich odstępach czasu, jedna po drugiej...

Nie czekałam, aż kobieta skończy mówić i wyszłam pierwsza. Przed lecznicą stał Kadir. Chciałam odejść nawet na niego nie patrząc, jednak on zastąpił mi drogę. Zmierzyłam go morderczym spojrzeniem.

- Wiem, że sułtanka pewnie mnie nienawidzi za grożenie życiem księcia. Chcę tylko przypomnieć, że zawarliśmy małą umowę i gdy tylko sułtanka zechce...

- Tak właściwie, to czemu się na to zgodziłeś?- weszłam mu w słowo- Twoja ukochana wie, że mamy "małą umowę"? Jak myślisz, jakby zareagowała, jakby się dowiedziała?

- Jesteśmy w takiej samej sytuacji, Sultana. Jedyną różnicą jest to, że to jej czwarty mąż, którego muszę znosić. Ty jesteś w takim położeniu pierwszy raz. Nie, ona nic nie wie. I ty jej nic nie powiesz.

Chciałabym mu powiedzieć, że nie chcę z nim jakichkolwiek układów, że powiem o wszystkim i Haver i Mustafie, powiem im prawdę. Chciałabym.

Zamiast tego, pytam:

- Masz jakiś pomysł?

Uśmiechnął się.

- Liczyłem, że o to zapytasz, Sultana.

Zanim zdążył powiedzieć więcej, z lecznicy wyszła Safawidka. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w nas intensywnie spod uniesionych brwi.

- To może dokończymy kiedy indziej.- wyszeptał Pers, po czym wyciągnął coś z rękawa, podał mi i dodał głośniej- Proszę, Sultana, na szyję. Domyślam się, że nie chcesz chwalić się tą blizną.

Skłonił się i wyminął mnie. Haver w tym samym momencie się odwróciła i po chwili oboje zniknęli mi z oczu. Rozciągałam prezent od Kadira, który okazał się być szalem w dłoniach, wyobrażając sobie go jako sznur na ich zdradzieckich szyjach.

Zakręciłam sobie szal wokół blizny i skierowałam się do swojej komnaty. Tam, po upewnieniu się, że nikogo oprócz służącej nie ma, zdjęłam go.

- Sultana, co ci się stało?- pisnęła Derin, podbiegając do mnie i chcą dotknąć oszpeconego miejsca. Odgoniłam jej ręce, jakbym odganiała owada- Ktoś to widział, powiadomić kogoś?

- Uspokój się, Derin.- westchnęłam- To nic poważnego i nikt nie może się dowiedzieć, rozumiesz?

Przytaknęła ruchem głowy, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami. Chyba naprawdę się przejęła.

Usiadłam na ottomanie i poprosiłam o mój kufer z biżuterią. Szybko go podała.

- Dziękuję. Idź, przygotuj mi kawę.

- Na pewno kawę, Sultana? Nie zaśniesz. Może lepiej przyniosę gorące mleko?

- Dobrze, niech będzie mleko.- zgodziłam się.

Gdy branka wyszła, z kołyski odezwał się Ibrahim, który właśnie się obudził. Wstałam do niego. Kiedy pochyliłam się nad kołyską, uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rączki.

- Tęskniłeś za mamą?- pytam czule, wyciągam go z kołyski i całuję, na co reaguje radosnym gaworzeniem. Nie mogę się doczekać, gdy pierwszy raz powie mama.

Wróciłam z nim na ottoman i usadziłam go sobie na kolanach. Otworzyłam kufer z biżuterią w poszukiwaniu naszyjników mogących zasłonić bliznę. Nie przepadałam za takimi ozdobami, jednak miałam kilka i teraz wolałabym nosić je zamiast jakiś szali. Ibrahim przerzucał biżuterię razem ze mną, co jakiś czas poświęcając dłuższą uwagę błyskotce, która go czymś zainteresowała.

Zaczęłam się zastanawiać, jak mam postąpić. Nie chciałam zatajać tego przed Mustafą, to nie była żadna błahostka. Ale on mógłby mi nie uwierzyć. Nie miałam żadnych dowodów, Kadir i Haver pewnie nie dadzą się teraz łatwo złapać. I miałby do mnie żal, że wymyślam takie rzeczy. Moja blizna na szyj mogłaby być jakimś potwierdzeniem, jednak nie wiedziałam, co powie mu Safawidka. O ile coś powie. Muszę zapytać Kadira o jej plany. Nie wiem czy mu ufam i czy współpraca z nim to dobry pomysł. Ale, tak jak mówił, jesteśmy w takiej samej sytuacji. On w pewnym stopniu mnie rozumie. I ja nie widzę dla siebie innego sojusznika. Raziye nie będę tym denerwować. Dodatkowo chodzi taka szczęśliwa przez ten ślub z Yahyą, nie chcę tego psuć moimi problemami. Sułtanka Mahidevran prosiła mnie, abym nie wytaczała przeciwko księżniczce dział, nie chcę tak otwarcie jej zawieść. Rumeysa będzie siedziała i patrzyła jak ja i Haver wykańczamy siebie nawzajem; poczeka nieważne ile to zajmie. Ja tak zrobić nie mogę.



------------------------------------

Na górze w medii macie gif Kadira c;

Z tymi naszyjnikami mogącymi zasłonić bliznę Leylii chodziło mi o chokery XD Nie wiedziałam jak mam je określić, ale liczę, że się domyśliliście XD

Jak tam po pierwszym tygodniu szkoły? Opowiadajcie.

U mnie w porządku, na razie nie narzekam XD Ale już bardzo się stresuję egzaminem zawodowym, który dopiero w styczniu.

Dużo energii i chęci do (życia) nauki <3

Do nexta ;*

WS:Światło Wśród Najciemniejszej NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz