Leyla
Z polecenia sułtanki Mahidevran wieczorem podano nam zioła nasenne, abyśmy przespały noc zamiast się denerwować.
Po przebudzeniu starałam się myśleć optymistycznie, spokojnie. Na szybko skorzystałam z hammamu, ubrałam w jedną ze skromniejszych sukienek i zostawiłam rozpuszczone włosy. Na śniadanie zjadłam mało, tylko tyle, aby mieć trochę siły i nie zwymiotować z nerwów. Ibrahim spał głęboko, więc szybko, delikatnie ucałowałam go w czoło i poprosiłam Nadię o zaopiekowanie się nim.
Skierowałam się do komnat sułtana. Ta noc miała być decydująca. Powtarzałam sobie, że Mustafa jest silny, zdrowy, dobry i Allah na pewno go nie zabierze, że na pewno wszystko będzie dobrze. Ale im bliżej było do usłyszenia słów medyka, tym trudniej było mi odsuwać od siebie nerwy i panikę. Pod drzwiami była na razie tylko Raziye. Gdy tylko mnie zauważyła, rzuciłyśmy się sobie w ramiona i przez dłuższą chwilę stałyśmy w uścisku.
- Yahya bardzo obwinia się o to, co się stało.- wyszeptała- Staram się go wspierać jak mogę, ale nie wiem, jak mam zdjąć z niego to poczucie winy i ten ciężar...
- Po prostu przy nim bądź i nie daj mu odczuć, że jest sam. W tej sytuacji więcej nie będziesz w stanie zrobić.- poradziłam, głaszcząc ją po włosach.
- O Allahu, co z nim , co powiedział medyk?- Rumeysa dobiegła do nas ze strachem widocznie wymalowanym na twarzy.
- Jeszcze nic, nie wyszedł.- odpowiedziała moja przyjaciółka.
- Tak stałyście przytulone z takimi minami, bałam się, że już na pewno po Mustafie...
Czekałyśmy jeszcze przez kilka, dłużących się niemiłosiernie minut. W międzyczasie przyszły też sułtanka Valide i Haver. Kiedy medyk wyszedł do nas, niemal się na niego rzuciłyśmy.
- Stan sułtana przez noc nie uległ ani poprawie, ani pogorszeniu...
- Przecież ta noc miała być decydująca!- krzyknęłam, kiedy nerwy przejęły nade mną kontrolę. Wzięłam głęboki wdech, aby się uspokoić.
- Jak to nic się nie zmieniło? Nawet nie drgnęło?- Haver z ust wyjęła mi, o co chciałam zapytać.
- Przyznam się, że nie wiem, czemu tak się dzieje...
- Jak to nie wiesz?!- wybuchnęła sułtanka Mahidevran- Pałacowy medyk nie umie powiedzieć, co się dzieje?! Lepiej się dowiedz, bo pożałujesz!
- Po prostu trzeba jeszcze trochę czasu. Cały czas obserwujemy sułtana...- zapewnił mężczyzna, ze wzrokiem wbitym w ziemię, jednak nie słyszałam w jego głosie pewności- Jeżeli sułtanki chcą, mogą do niego zajrzeć.
Przez większość dnia stan Mustafy pozostawał bez zmian. Tak przynajmniej mówili medycy, ja miałam wrażenie, że mu się pogarsza. Mówiłam sobie jednak, że medycy na pewno wiedzą co robią, a ja widzę pogorszenie przez zbytnie zamartwianie się. Odeszłam od łoża sułtana dopiero w porze obiadowej. Spędziłam trochę czasu z Ibrahimem. Był nerwowy jak nigdy. Podejrzewałam, że przez moje zdenerwowanie czuł, iż dzieje się coś niedobrego. Starałam się go jakoś rozweselić, wysiliłam się na trochę śmiechu.
Kiedy wróciłam do Mustafy, mówiłam mu o naszym synku. Rozkleiłam się i zaczęłam opowiadać o tym, jak bardzo chcę zobaczyć go z naszym chłopcem, kiedy on będzie stawiał pierwsze kroki i mówił pierwsze słowa, a to na pewno będzie niedługo, żeby uczył go walczyć i patrzył, jak zaczyna pisać i czytać. Zaczęłam płakać, bo uderzyła mnie myśl, że Mustafy już wtedy nie będzie, a Ibrahim nie będzie nawet go pamiętał. I wtedy Mustafa zaczął się trząść i dostał ślinotoku.
CZYTASZ
WS:Światło Wśród Najciemniejszej Nocy
Fanfiction* Pierwsze rozdziały są słabe jak barszcz z torebki, ale im dalej tym lepiej * Francuska szlachcianka Charlotta Mesire w drodze na swój ślub zostaje porwana przez ludzi Barbarossy i trafia do haremu nowego sułtana Mustafy. Okładka od @benwolio