Od kilku dni widywałam się z Mustafą codziennie. Pewnie bardzo by mnie to cieszyło, gdyby nie fakt, że po lub przed spotkaniem ze mną spędzał czas z Haver. Miałam przez to wrażenie, iż spotyka się ze mną, bo twierdzi, że musi, abym nie czuła się odsunięta. I w ogóle mi się to nie podobało.
- Co myślisz o księżniczce Haver?
Spacerowaliśmy po ogrodzie w niekrępującej ciszy, którą przerwałam tym pytaniem. Wątpiłam, aby przyniosło ono przyjemną rozmowę, ale po prostu nie wytrzymywałam, musiałam zapytać. Dotychczas o tym nie rozmawialiśmy.
- Naprawdę chcesz o tym mówić?- westchnął. Odniosłam wrażenie, że chce się wymigać od odpowiedzi.
- Tak!- zawołałam.
Wolałam wiedzieć, jeśli coś do niej poczuł albo chociaż ją polubił, niż przekonywać samą siebie, że to jedynie polityczne małżeństwo i czysta kalkulacja.
- No mów!- ponagliłam go, szarpiąc za ramię.
- Jest w porządku. Nawet dobrze się dogadujemy. Jestem ostrożny i uważny, ale nie wydaje mi się, aby coś knuła.
Nie słuchałam tego z przyjemnością. Tak liczyłam, że ona nie przypadnie mu do gustu.
- Twoja intuicja chyba wzięła sobie urlop.- mruknęłam- Jeżeli ona nie jest podejrzana, to nie wiem kto będzie.
- Albo po prostu ma taki charakter. Nie każdy...
- Ty jej bronisz?!
Zraniona puściłam jego ramię i odsunęłam się od niego. Przez chwilę patrzył się na mnie ze zdziwieniem, po czym podszedł do mnie, siłą wziął moje ręce w swoje i odczekał, aż przestanę się wyrywać.
- Leyla, skarbie- zaczął delikatnie i cierpliwie, jakby mówił do dziecka, co mnie zirytowało- mówiłem już, doceniam twoja troskę, ale jesteś uprzedzona i przesadzasz. Mocno przesadzasz.
- Nie jestem i nie przesadzam!- zaprzeczyłam za szybko i za głośno. Wzięłam głęboki oddech, aby kontynuować- Mnie nie można omamić ładną buzią, to wszystko. I nie jestem zazdrosna.
Zauważyłam rozbawienie w jego oczach, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. Mi nie było do śmiechu.
- Ciebie to bawi. Mężczyźni... Nie cierpię cię.- burknęłam, ponownie próbując się wyrwać.
Bezczelnie wybuchnął śmiechem, przyciągając mnie do siebie, aby zamknąć w uścisku i ucałował w czubek głowy. Jęknęłam z irytacją, ale pozwoliłam mu na to. Uwielbiałam, gdy to robił.
Gdy mnie puścił, dalej spacerowaliśmy w milczeniu. Po kilku minutach mój i tak nie najlepszy humor został doszczętnie zniszczony przez widok Haver. Ćwiczyła walkę na miecze z Kadirem agą, który przyjechał razem z nią z Persji. Safawidka kopnęła go w brzuch, przez co upadł na plecy, a ona przystawiła mu miecz do szyi, jednocześnie uniemożliwiając mu skorzystanie z jego broni. Z niechęcią to przyznałam, ale byłam pod wrażeniem. Rzadko spotyka się walczące kobiety, i to tak dobrze walczące kobiety. Ja umiałam tylko jako tako posługiwać się sztyletem.
- Dałeś się pokonać kobiecie? Czuję się tobą rozczarowany, Kadirze ago.- odezwał się Mustafa, kręcąc głową z dezaprobatą. Miałam ogromną nadzieję, że tylko udawaną.
Księżniczka odwróciła się twarzą do nas i spojrzała na sułtana spod uniesionych brwi.
- Sądzisz, że ty jesteś w stanie mnie pokonać? Chodź, przekonamy się.
- Ja z kobietami nie walczę.
- Boisz się, że przegrasz?- rzuciłam zaczepnie, chcąc go sprowokować do pojedynku z nią. Za takie lekceważące podejście do władających mieczem kobiet, któraś zdecydowanie powinna go w walce pokonać.
CZYTASZ
WS:Światło Wśród Najciemniejszej Nocy
Fanfiction* Pierwsze rozdziały są słabe jak barszcz z torebki, ale im dalej tym lepiej * Francuska szlachcianka Charlotta Mesire w drodze na swój ślub zostaje porwana przez ludzi Barbarossy i trafia do haremu nowego sułtana Mustafy. Okładka od @benwolio