Rozdział XIV

858 70 8
                                    

Obudziłam się tam, gdzie poprzednio. Mroczki przed oczami, łupanie w czaszce, ból głowy i pleców. W pierwszym momencie byłam lekko zdezorientowana. Poleżałam kilka minut w spokoju białego pokoju i wąchałam specyficzny, charakterystyczny zapach lecznicy. Opłacało dać się kolejny raz zrzucić z tych schodów. Wyjrzałam za okno, na różnokolorowe niebo. Słońce było nisko. Koniec lub początek dnia. Delikatnie się przekręciłam. Na łóżku obok mojego spała Rumeysa. Zdziwiłam się jej widokiem. Była ostatnią osobą, którą spodziewałam się zobaczyć po przebudzeniu. Prędzej spodziewałabym się Iskenderiye. Stojącej nade mną i kombinującej jak mnie zabić. Przyszedł mi do głowy zabawny pomysł. Ostrożnie usiadłam, ale i tak zabolały mnie plecy. Ścisnęłam kołdrę, przyciągłam sobie pod brodę i głośno krzyknęłam. Rumeysa natychmiast się obudziła. Przez pierwszą chwilę była zdezorientowana, dopiero potem zauważyła,że ja  się obudziłam.

- I tak tam, Francja?- zapytała niepewnie.

- Co? Jaka Francja?- nie wiedziałam, czy byłam bardzo marną aktorką, ale starałam się mówić przerażonym głosem.

- Charlotta... Jak tam, Charlotta?

- Jaka Charlotta, o czym ty mówisz?

Jakby w jednym momencie uszło z niej powietrze. Zrobiła się strasznie blada i oczy o mało nie wyszły jej z orbit. Przez jej minę nie mogłam dłużej wytrzymać i parsknęłam śmiechem.

- Mam teraz na imię Leyla!

Rumeysa wypuściła głośno powietrze. Nie zauważyłam, że wstrzymywała oddech. Rzuciła we mnie poduszką.

- Czy ty jesteś normalna?! Myślałam, że za moment zawału dostanę!- rzuciła drugą poduszką; ja nie mogłam przestać się śmiać- Byłaś nieprzytomna pięć dni, rozumiesz, pięć dni! Bałam się, że cię zabiłam, a mam zamiar zostać morderczynią dopiero gdy urodzę księcia i zostanę sułtanką. Co z tobą?

- Wszystko pamiętam i wszystko mnie boli- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.

Wywróciła oczami i wstała z łóżka.

- Idę po medyczkę.

- Rumeysa!- zawołałam gdy była przy drzwiach. Odwróciła się- Dziękuję.

Wzruszyła ramionami i lekko się uśmiechnęła.

- Miałam wobec ciebie dług. Teraz jesteśmy kwita.

Wyszła. Ostrożnie wróciłam do pozycji leżącej i zaczęłam zastanawiać się, co zrobić z Iskenderiye. Musi zapłacić za to. co zrobiła, to oczywiste. Nie wiedziałam tylko, czy działać na własną rękę, ewentualnie z Rumeysą, czy powiedzieć sułtanowi. Zanim ktoś do mnie przyszedł, wstało ciepłe, jasne słońce. W końcu jednak medyczka przyszła. Z moją ulubioną, paskudną miksturą. Po obejrzeniu mnie powiedziała, że mam jeszcze kilka siniaków i już jutro będę mogła wrócić do haremu.

Gdy ona wyszła, przyszedł do mnie Mustafa, wyglądał na szczęśliwego. Ucieszył mnie jego widok. Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam w jego kierunku ręce. Usiadł obok i pozwolił mi się w siebie wtulić. Ładnie pachniał.

- Wszystko pamiętam- zaświergotałam, wciąż wtulona w jego kaftan.

- Wiem, Leyla, medyczka mi powiedziała. Jak się czujesz?

- Wszystko mnie boli.

Mustafa ucałował moje włosy i delikatnie od siebie odsunął.

- Pamiętasz, co się stało? Ktoś cię zepchnął, czy sama spadłaś? Teraz i za pierwszym razem.

Wciągnęłam powietrze do płuc ze świstem.

- Teraz potknęłam się i spadłam- nie mogłam powiedzieć prawdy, w końcu to dzięki Rumeysie mój mózg nareszcie funkcjonował jak należy- A za pierwszym razem zepchnęła mnie Iskenderiye. Jestem tego pewna.

Widziałam, że się zezłościł.

- Jeżeli chcesz, sama możesz wymierzyć jej karę.

Bez emocji pokiwałam potakująco głową, ale w środku szalałam ze szczęścia, że to ja mogę wymierzyć jej karę. Może lekko psychopatyczne, ale za moją krzywdę jej się należało.

* * *

Po całym wczorajszym dniu w lecznicy wróciłam do haremu. Wszystko bolało bardziej niż ostatnim razem, ale przeżyję. Od razu poszłam do mojej komnaty, bo chciałam się położyć. Ledwo tam weszłam i ułożyłam na moim łóżku, wpadła Rumeysa. Usiadła na swoim łóżku.

- Czemu Iskenderiye siedzi w lochu?

- To ona zepchnęła mnie ze schodów. Sułtan pozwolił mi wymierzyć dla niej karę.

Prychnęła.

- Tylko tyle byłaś w stanie wymyślić? Spodziewałam się po tobie większej hmm... wyobraźni? Więcej kontuszu?

Spojrzałam na nią z politowaniem.

- To przecież tylko chwilowo. Jako, że ty też przez nią cierpiałaś, chcę, abyśmy razem coś wymyśliły. Co ty na to?

W jej oczach zatańczyły ogniki. Szelmowsko się uśmiechnęła, a ja odwzajemniłam ten uśmiech.

WS:Światło Wśród Najciemniejszej NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz