Gdy cała radość po spotkaniu z Pierre'm wyparowała, przez resztę dnia byłam poddenerwowana. Nic nie rozumiałam z postępowania Mustafy, czemu się tak zachowywał... Jeżeli obawiał się, że będę chciała wrócić do Francji, powinien pozwolić mi dojść do głosu i mnie wysłuchać. A on, zamiast tego, odwraca się do mnie plecami i raczy swoimi kaprysami. I niby kobiety są skomplikowane.
O ciąży powiedziałam jeszcze tylko Nadii i Aslihan. Ucieszyły się, obiecały, że one nikomu nie powiedzą i kazały obiecać, że gdy zostanę sułtanką wezmę je do siebie na służbę.
Dopóki Mustafa łaskawie mnie nie wezwie i nie będę mogła mu powiedzieć, że noszę w sobie jego dziecko, sama musiałam o nas zadbać. Siedząc w haremie byłam w stanie myśleć tylko o tym i nie mogłam się zrelaksować, dlatego kilkadziesiąt minut po obfitej kolacji poszłam z Nadią do hammamu. Tam jakimś cudem udało mi się odprężyć i zapomnieć. Rozkoszowałam się delikatnym zapachem oliwkowego mydła spieniającego moje ciało i włosy. Po spłukaniu mydlanej piany Nadia pięknie pachnącym, kwiatowo- owocowym olejkiem zrobiła mi masaż. Delikatnymi, kolistymi ruchami masowała mi plecy, ręce, nogi. Jej dłonie czyniły cuda.
Podczas kąpieli byłam w doskonałym nastroju. Jednak gdy wróciłam do wywietrzonej komnaty faworyt, założyłam czystą koszulę nocną i położyłam się w świeżej pościeli, znowu się zestresowałam i zaczęłam myśleć. Co jeżeli Mustafa do wyjazdu na wojnę mnie nie wezwie? Co jeżeli teraz odsunie się ode mnie i nie będzie chciał ani mnie, ani naszego maleństwa? Zaczęłam się też zastanawiać, czy nie powinnam obawiać się Rumeysy. Do czego będzie zdolna, jeżeli obje urodzimy synów? Nie spałam całą noc, przekręcając się z boku na bok i dręcząc sobie tym wszystkim głowę. Rano nie wyglądałam najlepiej. Takie coś na pewno nie było dobre dla mojego dziecka. Dla jego dobra obiecałam sobie, że już więcej nie będę o tym myśleć. Mustafa ochłonie i mnie do siebie wezwie. Muszę tylko poczekać.
* * *
Mija cały dzień. Potem drugi.
I trzeci.
I czwarty.
Miałam ochotę albo płakać, albo rozwalić ten pałac.
Czułam się głupio, ale poprosiłam Raziye, aby z nim porozmawiała. Teraz na nią czekałam. Wydawało mi się, że trwa to całą wieczność. W końcu wróciła. Powstrzymała mnie ruchem ręki przed wstawaniem.
- I jak?- zapytałam, gdy tylko usiadła.
Prychnęła.
- Gdy tylko spróbowałam poruszyć ten temat, wyprosił mnie. Na pewno nic nie zrobiłaś?
- Nie, nie. Nie rozumiem jego zachowania. Co ja mam robić?
- Poczekaj, wydaje mi się, że on się łamie.
- Ile mam jeszcze czekać? On zaraz jedzie na wojnę?- jęknęłam.
Siedziałyśmy kilka minut w ciszy.
- Kiedy przejdziesz na islam?- Raziye zmieniła temat.
Wywróciłam oczami.
- Zrobię to.
Nie chciałam zmieniać wyznania. Może nigdy nie byłam zbyt gorliwą katoliczką, ale wierzyłam i miałam mnóstwo oporów przed islamem.
- Powinnaś...
- Tak, tak, wiem, powinnam to zrobić jak najszybciej- miałam już dość tych rozmów o zmianie religii, którymi ona męczyła mnie, od kiedy dowiedziałyśmy się o ciąży- Przepraszam, jestem zmęczona. Za pozwoleniem.
Ukłoniłam się i wyszłam, zostawiając siostrę Mustafy samą. Szybko wróciłam do haremu. W sali głównej ktoś złapał mnie za łokieć. Odwróciłam się. Rumeysa. Gdy uniosłam pytająco brwi, wzrokiem wskazała mi piętro faworyt. Weszłam po schodach i poszłam do komnaty, ona szła za mną.
CZYTASZ
WS:Światło Wśród Najciemniejszej Nocy
Fanfic* Pierwsze rozdziały są słabe jak barszcz z torebki, ale im dalej tym lepiej * Francuska szlachcianka Charlotta Mesire w drodze na swój ślub zostaje porwana przez ludzi Barbarossy i trafia do haremu nowego sułtana Mustafy. Okładka od @benwolio