Rozdział XLII

363 36 11
                                    

- Wyglądasz koszmarnie.- oznajmiła moja siostra, biorąc do ust winogrono.

- Miałam złą noc, kochanie.- wyjaśniłam, wpatrując się bez apetytu w stojące przede mną śniadanie.

Sięgnęłam po kawałek pieczywa, podejrzewając, że jeśli zjadłabym coś innego, za chwilę zwymiotowałabym to z nerwów.

Całą noc nie zmrużyłam oka, bałam się. Bałam się, że jeżeli szach umrze domyślą się, że maczałam w tym palce i mnie zabiją; że cała ta sytuacja to był podstęp, wymyślony przez Haver albo Mustafę i zabiją mnie za to, że się na niego zgodziłam.

Nie powinnam była tego robić. Przez strach i wątpliwości stracę rozum. Nie mogę nawet z nikim o tym porozmawiać.

W milczeniu spożywałyśmy śniadanie, kiedy do komnaty gwałtownie wpadła Nadia.

- Sultana...- wysapała, kłaniając się- Straszna rzecz się stała...

Natychmiast się podniosłam. Na pewno chodzi o to, że pomogłam w próbie otrucia szacha, teraz zostanę ukarana, mój syn i siostra zostaną bez mojej opieki...

- Sułtan... Został ranny na polowaniu i dostał wysokiej gorączki... Podobno podejrzewają, że został otruty...

Słuchałam jej słów z rosnącym przerażeniem, ciężko łapiąc oddech. Boże, czy tak mnie każesz? Za zabicie bliźniego zabierasz mi ukochanego?

- Zostań z Ibrahimem...- poleciłam Nadii.

Sama natychmiast wyszłam z komnaty i rzuciłam się biegiem w stronę komnat Mustafy. Przy wyjściu z haremu poczułam szarpnięcie za suknię. Stała przy mnie Ilsu.

- Leyla... A co jeżeli to taka kara za to, że całowałaś się wczoraj z Kadirem...- wyszeptała, rozglądając się, czy nikogo nie ma za blisko nas.

Odciągnęłam ją kawałek dalej.

- Nie opowiadaj głupot, Ilsu. I zapomnij o tym. Tłumaczyłam, że jeżeli inni się dowiedzą, mogę umrzeć.

- Wiem, ale...

- Żadnego "ale"- położyłam jej palec na ustach- Teraz chodźmy, muszę szybko dowiedzieć się, co się stało.

Złapałam ją za rękę i tak szybko jak mogła, dotarłyśmy przed komnatę Mustafy. Na wiadomości czekali tam już sułtanka Mahidevran, Yahya i Haver ze służącą. Po chwili rozpoznałam w niej naszą znajdę, Meryem.

- Valide. - ukłoniłam się- Powiedziano mi, że podejrzewacie, iż sułtan został otruty, co się stało?

- Nasz władca na polowaniu został trafiony strzałą.- zaczął wyjaśniać Yahya- Z początku wyglądało to niegroźnie, jednak sułtan szybko dostał wysokiej gorączki, stąd podejrzenie o truciźnie.

- Złapaliście tego, kto strzelał?- zainteresowała się Haver.

- Oczywiście natychmiast rozpoczęliśmy pościg, jednak gdy go dorwaliśmy, był już martwy. Sam się zabił.

- Co mówią medycy? Co z Mustafą?- zadałam najważniejsze pytanie.

- Czekamy, aż skończą go badać, jeszcze nic nie wiemy. To może trochę potrwać.- pierwszy raz odezwała się sułtanka Mahidevran.  Była bardzo blada, jeszcze w rozpuszczonych włosach i wyraźnie przestraszona.

- Nie chciałabyś, Sultana, iść do siebie, położyć się? Gdy medycy będą mieli jakieś wieści, poinformujemy cię bez chwili zwłoki.

- Nie.- gwałtownie zaprzeczyła- To mój syn, muszę tu być.

WS:Światło Wśród Najciemniejszej NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz