Rozdział XXVIII

579 38 5
                                    

Budząc się byłam zirytowana, bo z objęć Morfeusza wyrwał mnie ktoś mruczący nad moim uchem. Gdy odrobinę się pobudziłam, dotarło do mnie, że ktoś słodkim i zbyt wysokim głosem śpiewa mi Sto lat po francusku. No tak, dzisiaj moje osiemnaste urodziny. Przekręciłam się na drugi bok i uśmiechnęłam się do śpiewającej dla mnie Ilsu, która trzymała jakąś serwetkę w rękach.

- Wszystkiego najlepszego dla najlepszej, najpiękniejszej siostry i sułtanki na całym świecie!- zawołała, również z szerokim uśmiechem.

- Dziękuję, kochanie.- zaśmiałam się i usiadłam na łóżku.

Przyciągłam do siebie siostrę, aby pocałować ją w oba policzki i mocno przytulić.

- Uważaj, uważaj!- zapiszczała, na co ze zdziwieniem się odsunęłam.

- Upiekłam ci makaroniki.- wyjaśniła, odkrywając serwetkę i pokazując wypieki.

Pociekła mi ślinka. Uwielbiałam te bezowe ciasteczka w pastelowych kolorach. Kucharka, która gotowała w naszym domu we Francji była ich prawdziwą mistrzynią. Moja siostra często siedziała w kuchni i uczyła się je przyrządzać razem z Christelle. Ochoczo sięgnęłam po jednego i go ugryzłam. Wyszedł zakalec, ale i tak zjadłam ze smakiem. Ilsu również wzięła sobie jednego.

- Nie wyszły...- jęknęła smutno.

Pogłaskałam ją pocieszająco po włosach.

- Nie smutaj, kochanie. Smakują mi, naprawdę.- jakby na dowód moich słów sięgnęłam po kolejnego.

- Kazałam ci przygotować hammam. Pójdziesz i zrelaksujesz się przed śniadaniem.

- Podobno jestem najlepszą siostrą na świecie, nie zasługuję na takie luksusy codziennie?

- Może i zasługujesz, ale nie chcę cię rozpuścić. Stałabyś się nieznośna.

Rozbawiła mnie tą odpowiedzią. Ucałowałam ją w czoło. Było mi bardzo miło, że pamiętała i miarę możliwości chciała sprawić mi przyjemność.

Poszłam do hammamu. Tam odezwało się we mnie duże dziecko- byłam niezadowolona, że w tym roku nie będę miała nawet skromnego przyjęcia urodzinowego i prezentów, jak zawsze we Francji. Zamiast tego będę musiała ładnie się uśmiechać do przyszłej żony mojego ukochanego. Sułtanka Mahidevran wezwała wczoraj do siebie mnie i Rumeysę, aby nam powiedzieć, że mamy się zachowywać godnie, jak przystało na sułtanki i ładnie się uśmiechać, bez względu na to, jak wielką miałybyśmy ochotę zrobić jej krzywdę, bo ona sobie od początku cyrku w haremie nie życzy. Wiedziałam, że dzisiejszy dzień będzie ciężki.

Przez gorąco i spokój hammamu zasnęłam tam. Służące z którymi byłam nie obudziły mnie, więc gdy sama wstałam nie zostało mi dużo czasu na przygotowanie się. Księżniczka miała przyjechać około południa i o tej porze sułtanka Valide chciała widzieć wszystkich w swojej komnacie.

Kiedy wróciłam do komnaty Nadia i Ilsu ubierały Ibrahima.

- Pokażcie mi go.- poprosiłam podchodząc i biorąc go na ręce.

Wyglądał bardzo ładnie i uroczo w ciemnozielonym kaftanie. Ucałowałam jego pyzaty policzek. Miałam pięknego synka i zamierzałam się dzisiaj nim pochwalić. Haver przyjeżdżała tu, aby zostać żoną Mustafy, ale ja byłam jego ukochaną i matką potencjalnego następy tronu.

- Daj mi jakąś kamizelkę, założę mu.- zwróciłam się do Nadii- Wezmę go ze sobą do sułtanki Valide.

- Ty co chcesz założyć, Sultana?- usłyszałam za sobą niepewny głos Derin.

WS:Światło Wśród Najciemniejszej NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz