Rozdział XVII

933 58 45
                                    

Nie wiedziałam, czy powinnam tak pędzić. Matka podczas ciąży z Ludwiką mało chodziła, przez większość czasu leżała lub siedziała. Ale jeżeli coś się stanie Mustafie, co mi będzie po tym dziecku? Sama umrę z rozpaczy. Tuż przed jego komnatą czyjeś silne ręce złapały mnie w talii. Zaczęłam się szarpać. Mustafa może tam umierać!

- Puszczaj, wpuść mnie tam!

- Spokój, Leyla! Co się dzieje?- krzyknął na mnie Yahya.

Odwróciłam do niego twarz.

- Umarła niewolnica, która była wczoraj u sułtana. Jej nikt by nie truł, musiała zjeść lub wypić coś u niego!- wyrzuciłam z siebie jednym tchem.

Twarz szambelana skamieniała.

- Sułtan właśnie je śniadanie.

Natychmiast mnie puścił i oboje, bez uprzedzenia, wpadliśmy do komnaty.

- Nie jedz tego!- krzyknęłam.

Łyżka z jedzeniem znieruchomiała w połowie drogi między talerzem a ustami Mustafy. Sułtan ze zdziwieniem to na mnie, to na Yahyę. Po dłuższej chwili podbiegłam do stołu, wyrwałam Mustafie łyżkę i zaczęłam wąchać potrawy. Jeżeli się nie myliłam, trucizna od której umarła Seliv miała specyficzny, wyrazisty zapach.

- Leyla, możesz mi wyt...- przerwałam mu gestem dłoni.

W jedzeniu nic nie wyczułam, ale lepiej dmuchać na zimne.

- Jak się czujesz? Wszystko w porządku? Nic cię nie boli?- pytałam, oglądając jego twarz i sprawdziłam, czy nie ma gorączki.

- Czułem się świetnie, dopóki tu nie wpadliście. Jestem głodny. I ciekawy, co tu się, do diabła, dzieje!

- Tego na pewno nie zjesz- zignorowałam jego zirytowany ton- Yahya, idź do kuchni. Patrz kucharzowi na ręce i osobiście przynieś posiłek.

- Oczywiście- szambelan posłusznie ukłonił się i wyszedł.

Spojrzałam się na Mustafę.

- Leyla, jeszcze raz, spokojnie. Co tu się dzieje, co wy wyprawiacie?

Ratujemy ci życie pomyślałam z przekąsem.

- Dziewczyna, która była wczoraj u ciebie, dzisiaj umarła z powodu trucizny. Nikt nie trułby zwykłej, nic nie znaczącej nałożnicy. Piła, jadła coś u ciebie?

- Piła wino.

- Ty też to piłeś?- zapytałam zaniepokojona.

Pogłaskał mnie po policzku.

- Spokojnie, nie wypiłem nawet kropli. Sama wypiła cały dzban- powiedział ze smutnym uśmiechem.

Kamień spadł mi z serca, poczułam olbrzymią ulgę. W tym momencie był cały i bezpieczny. Mocno go przytuliłam. Odwzajemnił uścisk. Cudownie było znowu poczuć ciepło i zapach jego ciała. Ale po chwili przypomniałam sobie jak mnie ostatnio traktował i o Seliv. Odsunęłam się od niego i z całej siły spoliczkowałam. Złapał się za uderzony policzek i spojrzał na zszokowany i odrobinę zły.

- Po pierwsze, jak śmiesz policzkować sułtana?! A po drugie- za co to?!

Jeszcze się bezczelnie pyta za co!

- Za darmo!- warknęłam- Za to, że wczoraj była u ciebie nałożnica, z której skorzystałeś!- sama słyszałam ból w moim głosie. Skrzyżowałam ręce na piersi.

- Nie skorzystałem z niej- zdziwiona odwróciłam do niego twarz- Przyszła, posiedziała trochę, wypiła to zatrute wino i zasnęła. Nie odesłałem jej i dałem jej pokój na pietrze faworyt, aby inne nałożnice jej nie ubliżały. Jak mógłbym ją tknąć, wiesz przecież, że kocham tylko ciebie.

WS:Światło Wśród Najciemniejszej NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz