Rozdział XI

1K 71 12
                                    

W nocy nie spałam, rozmyślając nad moją obecną sytuacją. Byłam zagubiona i też wściekła. Szaleństwo, wariactwo- tylko tak to mogę określić. Zasnęłam w domu w Bretanii; obudziłam w obcym miejscu, które- o zgrozo- okazało się Imperium Osmańskim; jestem faworytą sułtana, który bardzo mnie lubi i nie pamiętam ostatnich kilku tygodni.  Miałam nadzieję na jak najszybsze, cudowne przywrócenie pamięci.

Rano przyszła do mnie ta sama medyczka co wczoraj. Znowu obejrzała moje siniaki, dała ten sam ohydny ziołowy wywar i śniadanie, kazała leżeć i odpoczywać. Jakbym miała tu co innego do roboty.

Przyszła do mnie sułtanka Mahidevran, matka Mustafy. Bardzo piękna kobieta. Rozmawiałyśmy kawałek czasu, była dla mnie bardzo miła i ciepła. Na koniec rozmowy uścisnęła moją rękę. Zastanawiałam się, czemu to akurat mnie wybrała dla swojego syna.

Obiad przyniosły mi Aslihan i blondynka Nadia, czyli- według słów czarnowłosej- moje przyjaciółki. Wcześniej wydawało mi się, że w takim miejscu jak harem kobiety nie zawiązują przyjaźni, ale one były takie życzliwe i troskliwe, że nie mogłam wątpić w naszą przyjaźń. Zjadłam i rozmawiałyśmy. Chciałam je na nowo poznać, dowiedzieć się chociaż części z tego, co wiedziałam o nich przed wypadkiem. Miło rozmawiałyśmy i rzadko milczałyśmy do wieczora, gdy medyczka przyniosła mi kolację i ponownie mnie obejrzała. Po tym szybko zasnęłam.

Następnego dnia rano przyszła inna medyczka, znowu mnie obejrzała, dała ohydną miksturę i powiedziała, że mogę opuścić część szpitalną i wrócić do haremu, tylko żebym dużo odpoczywała. Nadia przyniosła mi suknię w kolorze miedzi ze złotymi wzorami  i złote kolczyki z ciemnymi kamieniami. Pomogła mi się ubrać, ułożyć włosy i poszłam za nią do haremu. Na mój widok przez chwilę zapanowała cisza, ale czułam na sobie wszystkie spojrzenia. Tyle obcych twarzy, w tym momencie skierowanych tylko na mnie. Spokojnie, Charlotta, nic wielkiego się nie dzieje. Gdy usiadłam obok Aslihan wszystkie dziewczęta zaczęły coś szeptać. Wiedziałam o czym. Cały czas czułam na sobie wzrok całego haremu i parę niewolnic wskazywało na mnie palcami.

- Przestańcie o mnie gadać! Nie macie lepszych tematów?!- krzyknęłam wściekła.

Wszystkie natychmiast zamilkły.

- Naprawdę straciłaś pamięć?- zapytał ktoś za moimi plecami.

Nawet się nie odwróciłam. Sięgnęłam po kielich stojący przede mną i upiłam łyk szerbetu.

- Hej! To prawda?- położyła mi rękę na ramieniu.

- Precz z łapami!- gwałtownie się odwróciłam, strącając dłoń. Jakaś blondynka patrzyła na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Daj jej spokój, Iskenderiye- warknęła na nią Nadia, za co byłam jej wdzięczna.

Odwróciłyśmy się od siebie. Po obiedzie poprosiłam Nadię, aby zaprowadziła mnie gdzieś, abym mogła się położyć. Okazało się, że jako faworyta padyszacha mam własna komnatę. Miło. Nadia zostawiła mnie pod drzwiami. Gdy weszłam, ze zdziwieniem ujrzałam inną dziewczynę siedzącą na jednym z łóżek. Podniosła na mnie wzrok, gdy podchodziłam w jej stronę. Miała brzydką bliznę na lewym policzku.

- Co ty tu robisz?- lekko zdezorientowana zadałam jedno z najgłupszych pytań świata.

- Ach, znowu to odwieczne pytanie- wzniosła oczy ku górze- Teologowie europejscy od dawna twierdzą, że nasz żywot na ziemi stanowi...

- Nie o to pytam- warknęłam poirytowana, na co ona parsknęła śmiechem.

- Naprawdę nic nie pamiętasz, Francja?

- Z tego pałacu- nic a nic.

- Mam na imię Rumeysa i jako inna faworyta naszego władcy dzielę z tobą pokój.

WS:Światło Wśród Najciemniejszej NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz