Mam na imię Elizabeth ale znajomi mówią do mnie Liz. Nie lubię swojego pełnego imienia. Używa go tylko ojciec kiedy jest na mnie zły i moja matka ( o ile mogę ją tak nazwać). Wymawia je tak, że brzmi raczej jak by mówiła do obcej osoby, a nie do własnego dziecka. Za każdym razem się wzdrygam kiedy słyszę moje imię z jej ust. Wiem, że to dziwne, ale mnie i moją matkę nie łączy żadna więź. Jedyne co mamy wspólne to geny chociaż i tego nie jestem pewna... Jest aktorką i tak na prawdę widzę ją ze 2 razy do roku. Jak dla mnie mogła by w ogóle tu nie przyjeżdzać. Z pozorów jestem zwyczajną 18nastolatką z ogromnym temperamentem. Wspomniałam o matce to i wypadało by wspomnieć o ojcu który jest sędzią najwyższym, często zdarza mu się wykorzystywać swoją pozycję co cholernie mi się nie podoba. Mieszkamy razem, ale czuję się jak bym mieszkała sama, bo nigdy nie ma go w domu. Ogólnie rzecz biorąc nienawidzę swojego życia, a całą swoją złość wyładowuję na ojcu który po niekąd jest temu winien.
Lubię motory i nielegalne wyścigi, w których często biorę udział. Wiem że nawet jak mnie złapią to nic mi nie zrobią, a ojciec wszystko pozamiata ładnie pod dywanik. Fakt nie powiem jest wkurwiony kiedy coś wywinę ale nic nie poradzę, że lubię robić mu na złość. Nie powinien raczej mieć do mnie pretensji bo charakter odziedziczyłam w 100% po nim, jedyne co mam po matce to urodę co w sumie wyszło mi na dobre. Znam swoją wartość i umiejętnie potrafię to wykorzystać. Mam 3 przyjaciół, Dave'a, Kate i Rayan'a którzy uważają że mam tylko dwie wady. A mianowicie wybuchowość i niewyparzony język. Kiedy ktoś mnie wkurzy nie potrafię nad sobą zapanować. Mówię co mi ślina na język przyniesie i nie potrafię się zamknąć nawet wtedy kiedy powinnam. Przez to wiele razy wpakowałam się w kłopoty, a Dave zawsze ratował mi tyłek. Jest również w moim życiu osoba którą traktuję jak siostrę. Jest nią Kelly z którą kiedyś tańczyłam w szkole tańca. Od jakiegoś roku nie uczęszczam na zajęcia z tańca, ale od czasu do czasu lubię gdzieś wieczorem wyjść i potańczyć.
Tak na prawdę to tylko dzięki tej czwórce jeszcze nie zwariowałam.
