Rozdział 7: Spalanie traw i koreański rap

2.7K 191 11
                                    

Clarke była świadoma tego, że musi przeprowadzić poważną rozmowę z Raven. Musiała dowiedzieć się co dokładnie działo się z dziewczyną i znaleźć jakiś sposób na to, by ponownie przywrócić ją do całkowicie normalnego życia. Do tego jeszcze chciała rozmówić się z Lexą odnośnie jej podejścia do drużyny. Współpraca z Woods mogła się jeszcze okazać o wiele trudniejsza niż zakładała.
- Hej Clarke. Co masz taką minę? - przywitała się Blake, gdy tylko ją zobaczyła.
- Cześć. Nic takiego tylko...
- Raven? - dokończyła za nią Octavia i westchnęła ciężko. - Miała ostatnio ostro przesrane w życiu. Nie powinnyśmy dać jej nieco czasu? Zainterweniujmy dopiero, gdy zacznie się dziać coś niepokojącego.
Griffin skinęła głową. Może faktycznie brunetka miała rację? Raven potrzebowała nieco czasu, żeby przejść do porządku dziennego ze swoją nogą, która wymagała specjalnej troski. Zresztą przekonała się, że nie może jej nadużywać, bo może to mieć nieprzyjemne skutki. Dlatego postanowiła wstrzymać się z interwencją do czasu, gdy z Reyes zacznie się dziać coś złego. Chwilowo miała na głowie drużynę, która musiała poradzić sobie z Lexą, która wciąż była dla nich jak intruz. Rozmowa z byłą napastniczką musiała zaczekać. Jak się jednak okazało jedynie do kolejnego tygodnia...

Clarke przysnęła przed telewizorem obejrzawszy jedynie pierwsze minuty powtórki America's Next Top Model. Zapewne przespałaby na kanapie większą część wieczora, gdyby nie rozległ się dźwięk dzwonka jej telefonu, który z powodzeniem obudziłby nawet umarłego. Blondynka niechętnie wymacała dłonią przedmiot, który znajdował się w jej pobliżu i odebrała połączenie.
- Halooo? - odezwała się wciąż zaspana, przeciągając ostatnią głoskę.
- Hej Clarke. Mówi Jacapo Sinclair - usłyszała dobiegający z głośnika głos.
Nierozbudzony móżdżek Griffin potrzebował krótkiej chwili nim połączyła nazwisko z wujkiem Raven, który był właścicielem jednego z warsztatów mechanicznych.
- Dzień dobry. Coś się stało? - spytała, zastanawiając się dlaczego mężczyzna dzwoni akurat do niej.
- Chciałem spytać czy wiesz co się dzieje z Raven. Miała mi pomóc w naprawie mojego starego Chevroleta. Nie pojawiła się u mnie od kilku dni, a teraz jeszcze nie odbiera telefonów...
W umyśle pani kapitan od razu zapaliło się czerwone światełko, które zawsze ostrzegało ją w sytuacjach zagrożenia. Na pewno coś było nie tak. Drugą miłością Latynoski zaraz po piłce nożnej (i przystojnych piłkarzach) było majsterkowanie przy samochodach, komputerach i innych urządzeniach. Mało mówić. Jej osobista mikrofalówka zawdzięczała Raven życie! Jeśli zatem dziewczyna nie pojawiła się u Sinclaira coś musiało się stać.
- Pewnie się uczy - odpowiedziała mężczyźnie. - Wiem, że to niespotykane jak na Raven, ale musimy napisać spory esej, który ten geniusz zostawił sobie na ostatnią chwilę. Musiała wyłączyć telefon, żeby jej nie rozpraszał. Inaczej zamiast przy podręcznikach siedziałaby na necie...
Nie była pewna czy jej wymówka zabrzmiała przekonująco, ale zapewne tak było skoro mechanik życzył jej dobrej nocy i poprosił, żeby przekazała Raven, by wpadła do niego w najbliższą sobotę. Clarke zaraz po zakończeniu połączenia wybrała numer Reyes, która faktycznie nie odpowiadała. Dopiero wtedy zadzwoniła do swojej zaufanej prawej ręki.
- No co jest? - roześmiana Octavia odebrała dopiero po kilku sygnałach.
- S.O.S - odparła natychmiast blondynka. - Gdzie jesteś, O?
- Z Lincolnem. Bell ma dziś wrócić późno z komisariatu. Także co się do cholery stało?
Płynność z jaką Blake przechodziła od jednego tematu do drugiego była wręcz zadziwiająca.
- Trzeba znaleźć Rav. Miała być u Sinclaira, ale nie pojawiła się przez cały dzień. Nie odbiera. Ostatnio zachowywała się dziwnie. Jestem pewna, że w coś się wpakowała - kontynuowała blondynka, czując jak powoli wpada w nerwowy słowotok.
- Łoo, uspokój się mamacita. Wdech, wydech... Za chwilę będziemy u ciebie z Linem - oświadczyła brunetka po czym się rozłączyła.
Clarke chyba faktycznie musiała nieco odetchnąć. Zresztą wypadałoby się jeszcze przebrać z domowych dresów w coś, co byłoby zdatne do pokazania się w tym między ludźmi.
Zgodnie ze swoimi słowami Octavia zjawiła się pod jej domem razem z Lincolnem w przeciągu kilkunastu minut. Blondynka nie zamierzała marnować czasu na bycie gościnną. Od razu wyminęła parę stojącą pod drzwiami i ruszyła w kierunku furtki, przywołując ich jeszcze niecierpliwie ruchem ręki.
- No chodźcie. Mamy sporo miejsc do sprawdzenia!
Blake wymieniła szybkie spojrzenia z chłopakiem i wzruszyła ramionami. W obecnej sytuacji raczej nie mieli wiele do powiedzenia, bo Clarke najwyraźniej zaplanowała całą akcję poszukiwawczą.
- W pierwszej kolejności trzeba sprawdzić jej ulubione miejsca - powiedziała Griffin.
- Może zaczniemy od jej domu? - zaproponowała O, wyciągając telefon i szukając w swoich kontaktach odpowiedniego numeru.
Lincoln niestety miał poczucie, że będzie tej dwójce raczej mało przydatny. Sam znał Raven dopiero od niedawna i jedyne do czego mógłby się nadawać to odstraszanie ewentualnych chuliganów, którzy mogliby wieczorem zaczepiać dwie samotne dziewczyny. W końcu jeszcze nie było wiadomym, gdzie ich poszukiwania mogą się zakończyć.
- Okej, mama Reyes twierdzi, że Rae miała pójść do ciebie - odezwała się ponownie Octavia, gdy zakończyła raczej szybkie połączenie. - A ja musiałam strugać idiotkę, która pomyliła godzinę spotkania z przyjaciółkami...
Blondynka zerknęła na nią, idąc w jedynie sobie znanym kierunku. Pozostała dwójka mogła jedynie za nią podążać skoro przewodniczka wyprawy nie kwapiła się, by podać im cel podróży.
- To nie musiało być trudne - powiedziała, a Blake wydała z siebie krótki okrzyk oburzenia. - Kiedy jesteś z Panem Czarującym zapominasz o bożym świecie.
Chłopak słysząc te słowa, uśmiechnął się i spojrzał na brunetkę, która pokryła się ledwo widocznym rumieńcem.
- Uznam to za komplement - odpowiedział, przyspieszając nieco kroku, by iść tuż obok Clarke. - Zatem gdzie teraz idziemy?
- Najpierw do parku, w którym Rav uwielbiała ćwiczyć. Potem może do tej knajpki, gdzie czasem razem wpadałyśmy. Powinna być jeszcze otwarta... - odparła.
Griffin miała w tej chwili w swojej głowie istną mapę miasteczka poznaczoną wszelkiego rodzaju znacznikami, które wyznaczały miejsca, w których Reyes mogłaby się zaszyć. Oczywiście w swoim umyśle utworzyła także sensowną kolejność obiektów do przeszukania biorąc pod uwagę zarówno prawdopodobieństwo tego, że Latynoska będzie tam przebywać jak również to czy umożliwia stworzenie sensownej trasy. W końcu dla pani kapitan liczyła się każda minuta, której jie chciała spędzić biegając z jednego krańca miasteczka na drugi.
Niestety po odwiedzeniu przestronnego parku, placów zabaw dla dzieci, kilku barów i klubów oraz dobrych knajpek z jedzeniem trójka agentów specjalnej troski nic nie osiągnęła. Oprócz paru nieprzyjemnych sytuacji. W czasie wizyty w jednym z lokali pewien podpity chłopak postanowił podrywać w niewybredny sposób pannę Blake. Oczywiście jej rycerz w srebrnej zbroi nie mógł pozwolić na pewne uwagi takiemu prostakowi. Cała sytuacja skończyła się tak, że ochrona poprosiła ich o wyjście po krótkiej przepychance, a biedny Lincoln musiał pod wejściem wykręcać koszulkę, by nieco osuszyć ją z piwa, którym został hojnie oblany. Właściwie to był najgorszy moment w czasie ich poszukiwań. Oprócz nagłej realizacji, że skończyły im się już pomysły na to, gdzie Raven mogła się podziać.
- Chyba wyczerpaliśmy wszystkie opcje - westchnęła Octavia, siadając na ławce w jednej z ulubionego parku Reyes.
- Musi być coś, co przeoczyłam! - upierała się Griffin, chodząc w tę i z powrotem po fragmencie parkowej ścieżki.
- Clarke, nie możesz mieć wszystkiego pod kontrolą. Pogódź się z tym. Rav znajdzie się pewnie jutro... - powiedziała O, starając się jakoś uspokoić blondynkę, ale jej słowa przyniosły jedynie odwrotny efekt.
- Może i tak! Ale to nie zmienia faktu, że coś się z nią dzieje, a ja nie zostawiam moich ludzi w potrzebie! - krzyknęła, patrząc z wyraźną frustracją na brunetkę.
Po chwili jednak zapanowała nad sobą i wróciła do nerwowego przygryzania paznokcia kciuka. Lincoln w tym czasie usiadł obok Blake, która zmarszczyła nos i odsunęła się od niego z niesmakiem.
- Jesteś pewien, że ten koleś wylał na ciebie tylko piwo? Śmierdzisz gorzej niż bimbrownia Jaspera - mruknęła niezadowolona.
Właśnie w tym momencie pewne trybiki w głowie Griffin zgrzytnęły, wykonując pewien obrót i zaczynając pracować na wyższych obrotach. Bingo! Chyba właśnie znalazła rozwiązanie zagadki zniknięcia Raven Reyes.
- Jasper... No właśnie! - stwierdziła, karcąc się w duchu, że wcześniej na to nie wpadła. - Raven ostatnio zaczęła spędzać więcej czasu z Montym i Jasperem. Mogła pójść do nich!
Octavia rozchyliła usta ze zdziwienia. Faktycznie. Czemu wcześniej o tym nie pomyślały?
- Znajdziemy ich, a znajdziemy Rae - dodała. - Gdzie mogą być?
Blondynka po raz kolejny wysiliła swój umysł, starając się znaleźć w jego odmętach informacje, które mogłyby się okazać w tej chwili przydatne. Wtedy przypomniała sobie pewną rozmowę z szatni po jednym z ostatnich treningów.
- Zapewne w domu Monty'ego. Harper wspominała, że jego rodzice są w kilkudniowej delegacji i zastanawiał się nad zorganizowaniem jakiejś imprezy - odparła.
- Może zrobili sobie jakieś before party - dorzucił Lincoln.
Razem z Blake natychmiast poderwali się z ławki. Skoro mieli kolejny trop należało go sprawdzić czym prędzej.

ENDGAMEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz