- Clarke, zmarnowałyśmy właśnie dwa tygodnie – odezwała się Octavia, gdy siedziały wspólnie w szkolnej stołówce.
Blondynka westchnęła, mieszając smętnie w opakowaniu bananowego jogurtu z płatkami czekoladowymi. Faktycznie nic nie osiągnęły w ciągu tych kilkunastu dni. Wciąż tkwiły w punkcie wyjścia i wyglądało na to, że raczej szybko to się nie zmieni.
- Nie wiem czy zmarnowałyśmy... Pytałyśmy ludzi, zrobiłyśmy plakaty ogłoszeniowe, krzyczałyśmy w radiowęźle... - odparła, nabierając na łyżeczkę odrobinę jogurtu.
- I nikt się nie zgłosił... Jak tak dalej pójdzie to nie skompletujemy składu i będziemy musiały poprosić, któregoś z chłopaków o zmianę płci. Chociaż i z tym byśmy się nie wyrobiły w czasie – odpowiedziała jej Blake, uderzając otwartą dłonią w blat stołu. - Potrzebujemy cudu, Clarke!
W tym ustępie Griffin musiała jej niestety przyznać rację. Właściwie niewiele już mogły zrobić, by zdobyć nową zawodniczkę. Tylko jakieś zrządzenie losu mogłoby zesłać im dziewczynę zdatną do kopania piłki. Z rozmyślań wyrwało ją dopiero wibrowanie telefonu, po który sięgnęła od razu, by przeczytać otrzymaną wiadomość.
- To Raven – wytłumaczyła, widząc zaciekawiony wzrok Octavii. - Jedzie na zdjęcie gipsu. Podobno będzie musiała używać przez jakiś czas stabilizatora... i dołączyła selfie z moją mamą.
Czasami Clarke zastanawiała się jak właściwie doszło do tego, że Reyes tak łatwo nawiązała przyjacielską relację z jej matką. Nawet się zastanawiała z kim ona tak właściwie bardziej się przyjaźni, ale nieważne. Przynajmniej Raven miała jakąś zaprzyjaźnioną lekarkę, która zatroszczy się o to, by wiedziała wszystko co jest jej potrzebne do dalszego życia z nie do końca zregenerowaną kończyną.
- Czyli nie jest z nią jeszcze tak źle – skomentowała Blake po czym obie podniosły się z miejsc na dźwięk dzwonka wzywającego na lekcje.
Wizja spędzenia kolejnej godziny w zamkniętym pomieszczeniu bez towarzystwa Reyes, która potrafiła umilić swoimi komentarzami nawet najgorsze zajęcia była niczym prawdziwa katorga. Zwłaszcza jeśli była to matematyka z panią Dianą Sydney. Kobieta chyba miała jakieś zapędy sadystyczne, które kazały jej gnębić swoich uczniów. Niestety była też wychowawczynią klasy, do której należała Clarke razem z Octavią i Raven. Dzięki temu miały zapewnioną dodatkową godzinę wychowawczą i wszelkie wycieczki klasowe w towarzystwie znienawidzonej matematyczki.
Dziewczyny jak zwykle po wejściu do sali, usiadły w przedostatniej ławce pod oknem, z którego rozciągał się widok na szkolne boisko i ciągnący się za nim las. Griffin wyciągnęła z torby podręcznik oraz zeszyt od matematyki, w którym pomiędzy obliczeniami znajdowały się wszelkiego rodzaju rysunki i szkice. Za niektóre nawet blondynka otrzymała pochwałę od nauczycielki. Tylko, że w postaci uwagi, którą kobieta wpisała do dziennika, a także wywodu na temat skupienia i szacunku do przedmiotu oraz instytucji szkolnej.
Kiedy Clarke była już przygotowana do kolejnego wykładu o funkcjach kwadratowych, okrągłych i trójkątnych, do pomieszczenia zawitała matematyczka, ku zdziwieniu klasy nie była sama, a w towarzystwie szkolnego psychologa i młodej dziewczyny.
- Droga klaso, od dzisiaj do waszego grona dołączy nowa koleżanka... - zaczęła pani Sydney swoim uprzejmym głosem. - Przedstaw się, kochanie i powiedz coś o sobie.
- Nazywam się Lexa Woods – powiedziała uczennica, która najwyraźniej nie wyglądała na zachwyconą nazwaniem "kochaniem". - Lubię muzykę, filmy i sport. Zwłaszcza piłkę nożną...Po usłyszeniu ostatniej uwagi Griffin poczuła na swoim ramieniu mocny uścisk Octavii.
- To nasza szansa – szepnęła Blake. - Nasz cud właśnie nadszedł...
Clarke postanowiła poświęcić chwilę na to, by przyjrzeć się dokładniej ich cudowi. Na oko była mniej więcej jej wzrostu, dosyć szczupła. Może i sylwetkę miała wysportowaną, ale niewykluczone, że z piłką najlepiej by się dogadywała na kanapie przed telewizorem. Wygląd to nie wszystko.
- Zobaczymy ją na wuefie – odpowiedziała, a O jedynie skinęła głową.
- Dobrze, teraz możesz usiąść skarbie – zaszczebiotała matematyczka, kładąc dłoń na ramieniu Lexy przez co została zgromiona groźnym spojrzeniem.
- Widziałaś to? - ponownie odezwała się Octavia. - Mogła jej odgryźć tą rękę...
- Szkoda, że tego nie zrobiła... - mruknęła Griffin, obserwując jak nowa siada akurat za nimi w miejscu zwykle zajmowanym przez Raven.
Całe szczęście tym razem godzina matematyki minęła bez intensywnego myślenia przy tablicy, co można było zaliczyć do kolejnego cudu, który się zdarzył tego dnia. Chociaż właściwie to wszystko wydawało się zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Dwie członkinie drużyny piłki nożnej po zakończeniu lekcji ruszyły w kierunku jednej ze szkolnych toalet.
- Oby okazała się dobra... Mamy tylko dwa tygodnie do rozgrywek. Dobrze by było, żebyśmy w tym czasie jeszcze zdążyły przetestować zastępstwo naszej ptaszyny na treningach – wtrąciła Blake, wiążąc swoje czarne włosy w kucyk, by nie przeszkadzały jej na szczęśliwie się zbliżających zajęciach z wychowania fizycznego.
- Wiem O, ale nie wiemy czy laska się z marszu zgodzi do nas dołączyć – stwierdziła Griffin, starając się ją sprowadzić na ziemię.
Nawet jeśli wydawało się, że los się do nich uśmiechnął to nie powinno się być zbyt optymistycznym. Clarke zbyt wiele razy zdążyła się przekonać, że kiedy wszystko zdawało się idealnie układać zwykle coś musiało pójść nie tak. Tym razem także mogło tak być.
- Jeśli nie zgodzi się za pierwszym razem to spróbujemy ją dalej przekonywać. Musimy się postarać, a teraz chodź już do szatni – westchnęła nieco zirytowana Blake.
Zawsze była zdania, że nieco optymizmu jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a zwłaszcza komuś kto powinien odpowiadać za morale drużyny. Chociaż trzeba przyznać, że kiedy Griffin chciała zagrzać dziewczyny do walki to zawsze jej się udawało. Teraz niestety kontuzja Raven zdawała się ją dobić. Nie na co dzień traci się do końca szkoły swojego vice-kapitana. Niestety jeśli chciały mieć jakieś szanse przy nadchodzących meczach to musiały się wszystkie pozbierać i skupić na treningach. Nawet jeśli brakowało im ważnego zawodnika w polu. Oby tylko to się zmieniło jak najszybciej.
W szatni nadarzyła się pierwsza okazja do tego, by bliżej przyjrzeć się potencjalnej kandydatce na napastniczkę. Clarke przeskanowała wzrokiem ciało Lexy, gdy szatynka pozbywała się przez głowę swojej koszulki, a potem, gdy zsuwała z nóg jeansy. Smukłe chociaż umięśnione nogi, płaski brzuch z widocznie zarysowanymi mięśniami. Octavia niemal natychmiast dostrzegła sposób w jaki Griffin przyglądała się ich przyszłej ofierze.
- Nieźle zbudowana co? Oby tylko umiała korzystać z tego ciałka – skomentowała, przyglądając się jak Woods wciąga na siebie t-shirt.
Blondynka jedynie przytaknęła, biorąc się za zmianę własnego stroju i odrywając w końcu wzrok od nowej uczennicy. Miała na to jeszcze sporo czasu. Szkoda jedynie, że pani Byrne tym razem postanowiła wprowadzić na zajęciach koszykówkę zamiast piłki nożnej. Wtedy znacząco ułatwiłaby dwójce dziewczyn z drużyny obserwację obiektu ich zainteresowań. Wuefistka jednak była nieugięta i twierdziła, że nie chce monotonii na zajęciach i dlatego będą skazane na grę zespołową, która od dawna już nie gościła na ich lekcjach. Jak widać nie mogła zmienić zdania nawet w naprawdę nagłej sytuacji...
Mimo wszystko Clarke wraz ze swoją zastępczynią uważnie obserwowały przez całą godzinę ruchy Lexy, która zgrabnie poruszała się na boisku. Była szybka i zwinna. Potrafiła myśleć z wyprzedzeniem, wprowadzała przeciwnika w błąd nagłym obrotem lub brawurowym rzutem na kosz. Oczywiście dziewczyny z drużyny koszykarskiej zaczęły już zacierać ręce, chcąc ją zwerbować do swojej drużyny, która i tak miała już kilka osób na rezerwie. Musiały na pewno uderzyć szybko i zdecydowanie.
- Przepraszam – powiedziała głośno Griffin, zwracając się do nowej uczennicy, którą w drodze do szatni zdążyły już obskoczyć koszykarki.
Zwolenniczki rzucania piłki przez metalową obręcz spojrzały na blondynkę jakby chciały ją przegonić, ale widząc mordercze spojrzenie jakim obdarzyła je Blake, postanowiły się wycofać. Wolały się trzymać z dala od kłopotów nawet za cenę nowej zawodniczki.
- Tak? - odpowiedziała raczej niedbale Lexa, spoglądając na kolejne nieznajome, które ją zaczepiły.
- Jestem Clarke, a to jest Octavia – przedstawiła się szybko niebieskooka, wskazując jeszcze swoją przyboczną, która mruknęła jeszcze coś w ramach przywitania. - Jesteśmy z drużyny piłki nożnej i zastanawiałyśmy się czy nie chciałabyś wstąpić do naszego składu.
Griffin w duchu modliła się o to, żeby wszystko poszło gładko. Jej nadzieje rosły z każdą sekundą, gdy szatynka milczała, co znaczyło, że najwyraźniej stara się przemyśleć ową kwestię. Niestety została brutalnie sprowadzona do rzeczywistości przez posiadaczkę zielonych oczu, które przez krótką chwilę uważnie jej się przyglądały.
- Przykro mi, ale nie mam zamiaru angażować się w żadne drużyny ani kluby – odparła Woods bez cienia emocji, odwracając się na pięcie, by dać dziewczynom do zrozumienia, że rozmowa jest zakończona.
- Co? Tak po prostu? - odezwała się nagle Blake, która nie potrafiła usiedzieć cicho w takich okolicznościach. - W klasie mówiłaś, że lubisz nożną to chcemy ci umożliwić rozwijanie swoich pasji czy kiej cholery, a ty tak sobie odmawiasz?
Lexa ponownie odwróciła się w ich kierunku, by spojrzeć na Octavię. Teraz obie wyglądały jakby miały skoczyć sobie nawzajem do gardeł. Clarke nawet się wydawało, że O spięła wszystkie mięśnie, gotowa do ataku.- Dokładnie. Nie mam ochoty wchodzić do waszego składu także szukajcie sobie kogoś innego – Woods wyglądała na nieugiętą i taką, która nie zmienia bez ważnego powodu raz już podjętych decyzji. Najwyraźniej źle obrały swój obiekt sportowego pożądania. Chociaż nie da się zaprzeczyć, że na boisku byłaby świetna.
- Szkoda tylko, że nikt inny nie chce nam zapełnić dziury powstałej w tym składzie – warknęła brunetka, piorunując wzrokiem nową uczennicę.
Griffin po prostu czuła, że to wszystko źle się skończy. Zwłaszcza, że jej przyjaciółka jeszcze nie zdążyła w pełni odreagować odejścia Raven. Już sam moment po faulu był dla niej ciężki, a co dopiero, gdy dowiedziała się, że Reyes będzie musiała je na stałe odpuścić. W ciągu tych dwóch tygodni oprócz piłki nie mogła się wyżyć na nikim i oto mamy cudowne efekty.
- To już nie mój problem – rzuciła na odchodnym szatynka.
Wyczuwając nadciągającą katastrofę, Clarke szybko chwyciła ramię swojej zastępczyni.
- Uspokój się, O – szepnęła do niej.
- Jak mam się uspokoić, Clarke? Do rozgrywek zostały dwa tygodnie, Rae została wykluczona na dobre, a ta suka nie chce nam pomóc!
Trudno było spodziewać się od dopiero co poznanej osoby współczucia i chęci do pomocy skoro nie znały całej sytuacji.
- Jeszcze ją przekonamy... Coś da się zrobić – odparła Griffin, starając się przekonać siebie samą, że ich dalszy los nie jest z góry przesądzony.
CZYTASZ
ENDGAME
Fiksi PenggemarClarke Griffin jest kapitanem żeńskiej drużyny piłki nożnej w liceum Arkadia. Jej marzeniem jest doprowadzenie swojego składu do finałowych rozgrywek międzyszkolnych i zgarnięcie trofeum. Niestety marzenia te mogą się nigdy nie spełnić ze względu na...