Rozdział 27: Rozumowanie

1.8K 199 28
                                    

Pan woźny kręcił się w pobliżu rabatek rosnących wokół szkolnego dziedzińca. Lexa jeszcze przed chwilą korzystając z przerwy obiadowej rozmawiała z mężczyzną, by dowiedzieć się jak przebiegać będzie jej karne zadanie. Nie uśmiechała jej się zdecydowanie wizja pozbawienia wolnego czasu między lekcjami, a treningami lub zostawanie po zajęciach z drużyną. Skoro jednak miała to być kara to musiała być w jakiś sposób dotkliwa. W tym przypadku pozbawiała ją nadmiaru wolnego czasu, który mogłaby spożytkować w przyjemny sposób.
Pozostawała jeszcze jedna kwestia, którą powinna się zająć. Musiała porozmawiać z Clarke. Starała się unikać interakcji z blondynką od dobrych kilku godzin, ale w końcu wypadało ją poinformować o tym, że obie będą współpracować pod okiem pana woźnego.
Westchnęła ciężko. W sumie nie chodziło jej tylko o to. Ostatnimi czasy blondynka zaczęła sprawiać, że coraz trudniej było jej zachowywać się obojętnie. Powoli zaczynała tracić kontrolę zarówno nad swoimi czynami jak i słowami. Nie wiedziała jeszcze jaki do końca wpływ Griffin na nią wywiera, ale z pewnością jakiś musiał być. Żałowała tego, że nie potrafiła całkowicie nad sobą zapanować w pewnych sytuacjach. Wtedy oszczędziłaby niektórym osobom nieco nieprzyjemności. Nie wpadłaby w kłopoty i nie zachowywałaby się jak suka przy dziewczynie, która przecież chciała dobrze. Jednak Woods chyba nie potrafiła przywyknąć do tego, że ktoś zrobił coś z myślą o niej. Nawet jeśli wiązało się to z dobrem drużyny. Zresztą możliwe, że po prostu musiała wyżyć się na kimś zamiast wiecznie tłuc w worek treningowy. Akurat na linii ognia znalazła się Clarke. Lexa sama siebie nie rozumiała, gdy tylko dopuszczała do siebie jakiekolwiek uczucia, a te zdecydowanie ujawniały się na przestrzeni ostatnich dni. Nie wiedziała tylko jakie one były. W każdym razie musiała zrobić coś, czego wprost nienawidziła. Przeprosić. Chyba po raz pierwszy robiła to z własnej woli i wewnętrznej potrzeby.
Skierowała się w kierunku wyjścia ze stołówki, gdzie jak podejrzewała mogła spotkać blondynkę. Nie chciała jednak wchodzić do środka i prosić ją o rozmowę na oczach wszystkich. Wolała podobne sprawy załatwiać raczej na osobności bez niepotrzebnej gromady świadków. Dlatego cierpliwie czekała na to, aż Griffin skończy posiłek i pojawi się w zasięgu jej wzroku. Nie trwało to w sumie zbyt długo. Pani kapitan jak zwykle szybko spożyła swój ulubiony jogurt bananowy, a i jej towarzyszki zbytnio się nie ociągały z własnymi posiłkami. Zostało im jeszcze sporo czasu, by wypocząć przed resztą zajęć.
- Co ci się tak mordka cieszy, Reyes? - zapytała Clarke, spoglądając na przyjaciółkę, która od kilku chwil uśmiechała się do swojego telefonu.
- Nic. Serio... Tak jakoś - odpowiedziała jej, szybko chowając urządzenie do kieszeni spodni.
Pani kapitan wiedziała, że na pewno coś jest na rzeczy. Podejrzewała również, że Blake jest zorientowana w sytuacji, gdyż jedynie przewróciła oczami nim przekroczyły próg stołówki. Clarke wiedziała, że coś przed nią ukrywają, a to z pewnością nie wróżyło nic dobrego. Mogła jedynie mieć nadzieję na to, że Latynoska nie zrobi jakiejś naprawdę wielkiej głupoty. Chciała nawet na ten temat wygłosić jakąś uwagę, ale poczuła uścisk czyjejś dłoni na swoim nadgarstku. Ze zdziwieniem odwróciła głowę, by spojrzeć na Lexę.
- Możemy przez chwilę pogadać? - zapytała ją szatynja.
Griffin jedynie skinęła głową. Zielonooka wydawała się być niezwykle zdecydowaną na to, by odbyć z nią jakąś rozmowę, co było dosyć niespodziewane biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze parę chwil temu raczej unikała z nią wszelkiego kontaktu.
- Jasne - odpowiedziała po chwili, czując na sobie palące spojrzenie przyjaciółek, które zapewne podobnie jak sama blondynka zastanawiały się o co właściwie może chodzić.
Woods odciągnęła ją w nieco bardziej ustronny kąt na szkolnym dziedzińcu, gdzie mogłyby porozmawiać w spokoju. Clarke przez cały czas uważnie obserwowała dziewczynę, która nerwowo przeczesała dłonią swoje włosy, zagryzając przy tym dolną wargę, którą pospiesznie zwilżyła językiem. Mimo swojego swojego mocnego postanowienia o rozpoczęciu konwersacji i tak wyglądała na lekko zaniepokojoną.
- Przepraszam - powiedziała w końcu, a blondynka spojrzała na nią zaskoczona.
Nie spodziewała się, że nagle usłyszy to jedno konkretne słowo. Woods również zdawała się zdziwiona tym, że przeprosiny przeszły jej tak gładko przez gardło. Myślała, że będzie o wiele gorzej, ale skoro już zaczęła to powinna pójść za ciosem i wszystko wytłumaczyć.
- Nie powinnam tak na ciebie naskakiwać. Po prostu to wszystko mnie przytłoczyło. Wiem, że chciałaś dobrze i... Doceniam to.
Podobne wyznania raczej nie były w stylu szatynki. Nie wiedziała jak Griffij mogłaby zareagować na to, co usłyszała przed chwilą. Blondynka jedynie przyglądała jej się przez jakiś czas bez słowa. Zupełnie jakby zastanawiała się nad własną odpowiedzią.
- W porządku... Rozumiem - wydusiła z siebie w końcu. - Mam nadzieję, że Jaha cię za bardzo nie udupił.
- O tym również chciałam z tobą pomówić - dodała szybko Lexa, a pani kapitan spojrzała na nią nieco zaniepokojona.
- O co chodzi? Jednak cię zawiesza? - zapytała, starając się opanować rosnące zdenerwowanie.
- Nie. Całe szczęście, ale przez miesiąc mam wykonywać obowiązki ciecia - odparła Woods, tym samym rozwiewając wszelkie wątpliwości co do konsekwencji swego czynu, dając odetchnąć swej rozmówczyni. - Jednak przez to, że się za mną wstawiłaś to również będziesz to robić. Decyzja wspaniałomyślnego dyrektora.
Clarke wpatrywała się z niedowierzaniem w szatynkę, skrzyżowawszy ramiona na piersiach. Trudno było jej uwierzyć w to, że również ona została wciągnięta w próby resocjalizacji. Czy to możliwe, że Jaha po prostu zwietrzył kłamstwo, ale postanowił okazać im względną pobłażliwość?
- Czyli przez miesiąc jesteśmy na siebie skazane także poza treningami? - dopytała dla pewności Griffin.
- Cytując dyrektora co najmniej tydzień. W końcu właściwie nie zrobiłaś nic okropnego - wyjawiła jej jeszcze szatynka.
Pani kapitan westchnęła. Co prawda naprawdę nie miała ochoty uczestniczyć w tym całym procedensie, ale raczej nie miała większego wyboru.
- Szkoda, że naprawdę tego nie widziałam... - westchnęła ciężko.
- Lepiej jakbyś obejrzała jakiś boks w telewizji - skomentowała szatynka, najwyraźniej będąc zadowoloną z braku większej publiki przy swoim wybryku.
- Nie sprawiłoby mi to takiej satysfakcji - mruknęła cicho blondynka.
Szczerze powiedziawszy to z chęcią zobaczyłaby Finna z obitą facjatą. Straciła do niego szacunek i całą sympatię, gdy okazało się, że igrał równocześnie z nią i Reyes. Najgorsze, że przez niego ich przyjaźń przechodziła przez pewien czas kryzys. Całe szczęście poradziły sobie, ale nie mogła łatwo odpuścić chłopakowi będącemu przyczyną ich problemów. Przynajmniej ktoś zrobił to na co sama Griffin nigdy nie miała zanadto sił ani odwagi.
- Masz z nim na pieńku? - spytała jeszcze Lexa, starając się jakoś uzyskać interesujące ją informacje.
- Powiedzmy, że mu się należało - tym razem to Clarke udzieliła jej niezbyt jasnej odpowiedzi i nie kwapiła się, by  rozwinąć poruszony temat. - Po prostu pogrywał z dziewczynami znajdującymi się na o wiele wyższym poziomie.
Szatynka uśmiechnęła się z rozbawieniem na te słowa. Niemal od razu tego pożałowała, gdy tylko poczuła ukłucie bólu w rozciętej wardze. Syknęła cicho, przejeżdżając językiem po uszkodzonym miejscu. Tak jak przypuszczała wyczuła delikatny posmak krwi, która leniwie zaczęła gromadzić się na uszkodzonej tkance.
- W porządku?
Woods tylko przytaknęła, starając się zignorować troskę słyszalną w głosie pani kapitan. Jeszcze tego jej brakowało, by dziewczyna zaczęła się nad nią litować.
- Na pewno? Jesteś nieco... sponiewierana - dodała jeszcze Griffin, gdy znalazła już odpowiednie słowo.
- To nie ja wylądowałam w szpitalu. Nie przejmuj się mną.
Po raz kolejny starała się przerwać rozmowę, która stawała się dla niej coraz bardziej niezręczna. Skrzyżowała jeszcze ramiona na klatce piersiowej, próbując zanadto nie eksponować zdartych w czasie treningów oraz bójki pięści. Clarke jednak nie wydawała się być zbytnio przekonana. Wciąż podejrzewała, że z szatynką jest coś nie tak. Zanim jednak zdążyła spytać o coś jeszcze rozległ się donośny dźwięk dzwonka. Przynajmniej Lexa zdobyła pretekst, by oddalić się od blondynki.
- Muszę lecieć. Widzimy się na treningu - rzuciła pospiesznie, odwracając się i idąc korytarzem w kierunku sali, gdzie odbywały się zajęcia, w których Griffin nie brała udziału.
Pani kapitan przyglądała jej się jeszcze przez jakiś czas po czym sama ruszyła do pomieszczenia, gdzie czekała na nią lekcja związana z wybranym przez nią przedmiotem.

___________________________________
Trochę mnie nie było za co przepraszam, ale ostatnio dosyć sporo się wydarzyło. W każdym razie teraz postaram się pisać bardziej regularnie, a Camren shippers pragnę zaprosić do mojego nowego fanfiction o tymże pairingu 😁

ENDGAMEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz