Rozdział 8: Powrót córki marnotrawnej

2.3K 193 9
                                    

Pobudka na pewno nie należy do najprzyjemniejszych czynności. Zwłaszcza, gdy poprzedni dzień obfitował we wrażenia i pierwszym, co przychodzi ci do głowy po odzyskaniu świadomości to fakt, że twoje gardło przypomina wyschnięte wydmy Sahary, a pulsujący ból w głowie sprawie, że czujesz się jakby jakiś karzeł urządził sobie z niej perkusję, wystukując dosyć ciekawy rytm. Ogólnie rzecz biorąc: pobudki po imprezach to najgorsza rzecz na świecie, a Raven Reyes mogła o tym jedynie poświadczyć. Całe szczęście zaraz po otworzeniu oczu mogła ujrzeć twarze dwóch z najważniejszych osób w jej życiu.
- Patrz, obudziła się - mruknęła jedna z postaci do drugiej.
- Widzę, Kapitanie Oczywisty - odparła druga, w której Latynoska rozpoznała Octavię.
Kolejnym co naszej poszkodowanej przez życie bohaterce udało się ustalić był fakt, że na pewno nie znajdowała się we własnym pokoju. Nie przejęła się tym jednak zbytnio. Skoro tuż obok znajdowały się jej przyjaciółki to musiała znajdować się w bezpiecznym miejscu.
- Cześć. Jak tam? - odezwała się.
Może i był to najgorszy tekst jakim można się przywitać tuż po tym jak się obudziło z wielkim kacem i zastało dwie zmartwione niewiasty przy łóżku, ale Reyes zdecydowanie nie miała lepszego pomysłu na to, co mogłaby powiedzieć.
- Zajebiście Raven, a co u ciebie? Nic ci nie dolega? Żadne wyrzuty sumienia, wstyd czy najzwyklejszy kac? O skrajnej głupocie nie mówiąc - prychnęła zdecydowanie zła blondynka.
- Pamiętasz w ogóle zakończenie wieczoru? - dopytała nieco spokojniej Blake.
Latynoska wciąż nie podnosząc głowy z poduszki, starała się sobie przypomnieć jak zakończył się dla niej poprzedni. Niestety nie była w stanie tego stwierdzić. Być może naprawdę przesadziła z rozweselaczami albo tak jak zwykle cierpiała na poranną amnezję, która zniknie po paru minutach, gdy tylko jej mózg z fazy snu przejdzie ba tryb pracy. Chwilowo jedynie się rozgrzewał.
- Nie bardzo - odpowiedziała, piskliwie przeciągając samogłoski.
- Nic dziwnego. Byłaś tak załatwiona, że zarywałaś do mojej matki... - mruknęła Clarke, a zawstydzona Reyes zasłoniła się całkowicie kołdrą, by zakryć rumieniec jaki wykwitł na jej policzkach.
- Co takiego dokładnie mówiłam? - zapytała niewyraźnie Latynoska, zerkając na swoje przyjaciółki znad materiału pościeli.
- Śpiewałaś tak konkretniej. Coś w stylu "droga pani doktor, zrób mi dobrze i przywiąż mnie do krzesła, bo byłam złą dziewczynką" - odpowiedziała jej Griffin, a siedząca obok O z trudem powstrzymywała śmiech.
Raven zażenowana ukryła twarz tym razem w poduszce, gdy wspomnienia poprzedniego dnia zaczęły zalewać jej biedną mózgownicę. Teraz zdecydowanie przypominała sobie każdy zawstydzający szczegół.
- Chyba powinnam ją za to przeprosić... - wymamrotała w końcu.
- Wypadałoby - odparła Clarke.
Dziewczyna zakopana w pościeli jedynie jęknęła żałośnie w materiał. Nienawidziła sytuacji, gdzie musiała przepraszać za swoje zachowanie, a zwłaszcza, gdy sama miała poczucie, że powinna to zrobić ze względu na swoje zwykle niewykazujące cech życiowych sumienie, a nie był to wynikający z czystej kurtuazji gest.
- Abby jest jeszcze w domu? - spytała po chwili.
- Masz szczęście. Wychodzi za pół godziny - odpowiedziała jej Blake.
Latynoska powoli zwlokła się z łóżka i skierowała na parter mieszkania. Tak jak się spodziewała zastała panią domu w kuchni, gdzie popijała kawę, spoglądając za okno i opierając się o blat stojącego tam stołu. Reyes przygryzła nerwowo dolną wargę. Nigdy jeszcze nie stresowała się tak w towarzystwie lekarki.
- Abby... - odezwała się niepewnie, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę.
Kobieta spojrzała na nią i odstawiła kubek.
- Raven, jak się czujesz? - zapytała z jak zwykle słyszalną troską w głosie.
Była piłkarka spuściła wzrok. Griffin zawsze dbała o nią w szczególny sposób. Czasem miała nawet wrażenie, że bardziej niż jej własna matka. Przez wszystkie lata znajomości z Clarke zdążyła się zżyć z jej rodzicielką i nie chciała jej sprawić zawodu, a teraz chyba właśnie to zrobiła.
- W porządku... tak myślę... - odpowiedziała znów przygryzając wargę i ponownie spoglądając na lekarkę. - Abby... ja przepraszam... za wczoraj.
Pani doktor przywołała ją do siebie gestem. Raven podeszła do niej z lekką obawą. Przymknęła delikatnie powieki, przygotowując się na całą masę nieprzyjemnych słów, ale zamiast tego poczuła jak Abby otacza ją swoimi ramionami i przytula do siebie. Przez chwilę stała jak sparaliżowana całkowicie zaskoczona zachowaniem Griffin, ale w końcu wtuliła się w nią ufnie.
- Chyba wiesz, że to było głupie - westchnęła w końcu kobieta, a Latynoska jedynie jej przytaknęła.
- Zdaję sobie z tego sprawę.
- Nie chcę wiedzieć ile razy kończyłaś w takim stanie. Chcę tylko byś wyciągnęła z tego wnioski i była rozważna - powiedziała, mając nadzieję, że odniesie w ten sposób lepszy efekt niż wygłaszając wielce moralizatorskie tyrady, które zapewne rozdrażniłyby je obie. Zresztą i tak nie mogłaby powiedzieć Reyes czegoś czego ona sama wcześniej by nie wiedziała.
- Dobrze, Abby. Zresztą to, co wczoraj mówiłam... - zaczęła, a Griffin się od niej odsunęła.
Cudownie, Raven. Twój pijany i zjarany móżdżek wymyślił sobie nietypowe sposoby na podryw matki twojej najlepszej kumpeli. Teraz już nigdy nie spojrzy na ciebie tak samo, pomyślała Latynoska, gdy tylko wyczuła kreującą się w kuchni niezręczną atmosferę.
- Zostawmy ten temat. Wiemy, że nie byłaś pierwszej trzeźwości i po prostu bredziłaś - powiedziała Abby, dopijając kawę ze swojego ukochanego kubka.
- Masz rację - przytaknęła, czując nieprzyjemne pulsowanie w skroniach.
Griffin jakby czytając w jej myślach przygotowała dla niej szklankę wody, obok której położyła opakowanie tabletek mających złagodzić efekty uboczne wcześniejszego imprezowania.
- Muszę się już zbierać do pracy. Idź do Clarke i Octavii - dodała lekarka, spoglądając na zegarek.
- Jasne. Powodzenia w pracy.
Abby uśmiechnęła się jeszcze do niej na co Raven odpowiedziała słabym uśmiechem w momencie, gdy kobieta ruszyła do wyjścia muskając po drodze wierzch jej dłoni opuszkami swoich palców. Przynajmniej miała za sobą najbardziej krępującą rozmowę w życiu.

ENDGAMEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz