Rozdział 32: Spierdalaj

2.1K 219 13
                                    

Powrót do szkolnej rzeczywistości był czymś, co musiało utemperować Arkadyjki, które chciały jakoś uczcić swój sukces w zawodach. Niestety, ale ze względu na rozbieżne plany zajęć oraz daty testów, do których piłkarki musiały się przygotowywać sprawiały, że ustalenie terminu, w którym zorganizowana zostałaby kolejna impreza było niemożliwe. Dlatego zgodnie stwierdziły, że dopiero po kolejnym meczu zabiorą się za huczne świętowanie. Zresztą Clarke popierała ten pomysł. Wykańczały ją zarówno lekcje jak i zajęcia, a faktu z pewnością nie polepszał fakt, że jeszcze przez jakiś czas skazana była na odbywanie kary wraz z Lexą. W takiej sytuacji trudno jej było znaleźć chwilę, w której miałaby siły i nastrój na większą imprezę. Jednak najbliższym przyjaciółkom trudno jest odmówić.
Było dosyć upalne popołudnie. Słońce wciąż majaczyło na niebie, a Griffin mogła jedynie liczyć czas pozostały im do ukończenia dziennej porcji zadań wyznaczonej przez woźnego. Jakoś udało im się uporządkować rosnące przed szkołą klomby, które teraz dumnie prezentowały swe kwiaty. Dziewczynom pozostało już tylko podlanie swego dzieła i uporządkowanie szopy z narzędziami. Blondynka trzymała jeden z wężów ogrodowych, skraplając życiodajną wodą otaczające ją rośliny, by nie uschły. W sumie dopiero teraz uświadomiła sobie, że zajmowanie się ogrodnictwem raczej nie należy do jej największych pasji. Podobnie chyba musiała myśleć Lexa chociaż ani razu nie skarżyła się na swój los, który przecież mógł być o wiele gorszy.
- Hej! Clarke! - usłyszała wołający ją głos.
Odwróciła głowę w kierunku, z którego dochodził dźwięk. Raven i Octavia stały niedaleko, szczerząc się w szerokich uśmiechach. Griffin nawet nie wiedziała, że te dwie przebywają jeszcze w szkole.
- Cześć. Co tu robicie? - przywitała się z nimi, uśmiechając się.
- Pomagałam O w hiszpańskim. Musiała nieco sobie przypomnieć na nadchodzący sprawdzian - wytłumaczyła Latynoska, spoglądając na swoją towarzyszkę, która jej niechętnie przytaknęła. Jak widać jakoś nie bardzo przypadła jej do gustu wizja testu sprawdzającego jej wiedzę z języka obcego.
- W każdym razie zastanawiałyśmy się czy masz wolny wieczór. Rodzice Rav zostawili dom pod jej opieką także chciałyśmy jakoś uczcić nasz awans choćby w kameralnym gronie - powiedziała Blake, poprawiając pasek zarzuconego na ramię plecaka.
- W jak kameralnym gronie? - dopytała dla pewności Griffin, kierując stumień wody wypływającej z węża na wymagające troski begonie.
- Ja, ty, Octi... - zaczęła wymieniać Reyes po czym spojrzała na krzątającą się w pobliżu Woods. - Ty też czuj się zaproszona Lex! Świętujemy sukces drużyny także wpadaj śmiało!
Szatynka jedynie wzruszyła ramionami, wydając się raczej obojętną na propozycję Raven. Mimo wszystko Clarke miała nadzieję, że dziewczyna nie odrzuci oferty spędzenia wspólnie czasu.
- Nie chcę wam przeszkadzać - mruknęła w końcu.
- Gdzie tam. Im więcej tym weselej! Więc jak? - zachęcała ją była zawodniczka Arkadii.
Lexa w końcu skinęła głową zgadzając się na propozycję. Cóż w tak wąskim gronie z pewnością będą miały szansę na to, żeby bliżej poznać nową napastniczkę, która wciąż w jakiś sposób stroniła od angażowania się w życie drużyny.
- A więc ustalone! To co, zbieramy się? - Latynoska klasnęła w dłonie z pełnym satysfakcji uśmiechem. Wyglądało na to, że naprawdę cieszyła ją wizja wspólnego wieczoru.
- Teraz nie mogę, Rae - te słowa zdawały się nieco ostudzić zapał przyjaciółki. - Mamy jeszcze nieco pracy do zrobienia.
Zerknęła w stronę Franka, który ostatnimi czasy czuł się o wiele swobodniej dzięki swoim pomocnicom. Siedział nonszalancko dosyć nisko usadowiony na rozkładanym krzesełku przypominającej raczej skromny leżak, zakładając jedną nogę na drugą i splotłszy dłonie na karku. Jak zwykle ubrany był w swój niebieski kombinezon robiczy, a pasującą do niego kolorystycznie bejsbolówkę naciągnął mocno na oczy, by nie raziło go słońce. Czasami naprawdę wolałaby, żeby mężczyzna bardziej przykładał się do swojej pracy i starał się stanowić dla nich pewnego rodzaju autorytet. Niestety chyba było to niemożliwe. Właściwie blondynka sądziła, że woźny zdążył zasnąć w swoim siedzisku, ale jak zwykle się przeliczyła. Frank jakby wyczuwając jej wzrok skupiony na jego osobie, sięgnął leniwie do daszka czapki i uniósł ją na tyle, by móc posłać Clarke raczej obojętne spojrzenie.
- Możecie dzisiaj skończyć szybciej. Nie przeszkadza mi to. Odbębnicie kiedy indziej - powiedział, ponownie zasłaniając twarz przed drażniącymi promieniami słonecznymi.
- Słyszałyście? Teraz już nie macie wymówek - dodała Raven, uśmiechając się do odbywających swoją karę dziewczyn.
Griffin jedynie przewróciła oczami. Szczerze powiedziawszy nie miała zbytnio ochoty na żadne imprezy nawet jeśli miałaby to być najzwyklejsza posiadówka z najlepszymi przyjaciółkami w naprawdę skromnym gronie.
- Dziękujemy ci, panie i władco - rzuciła z dozą sarkazmu w kierunku mężczyzny, ale ten tylko wzruszył ramionami.
- Jeszcze mi podziękujecie - mruknął.
Clarke szczerze w to wątpiła. Jeszcze nie wiedziała czemu, ale miała przeczucie, że to wszystko nie skończy się dobrze. Mimo wszystko nie oponowała zbytnio i razem z Lexą odłożyły cały szkolny sprzęt służący woźnemu na swoje miejsce i dały się bez sprzeciwu zaprowadzić do domu Latynoski po drodze zahaczając jeszcze o sklep monopolowy, żeby zaopatrzyć się w artykuły pierwszej potrzeby na podobnych spotkaniach. Właściwie blondynka dosyć szybko zapomniała w towarzystwie znajomych o tym, że jej pierwsze odczucia względem spotkania u Reyes nie należały do najprzyjemniejszych.

ENDGAMEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz