Rozdział 41: Poza grupą

1.9K 154 29
                                    

Sobota nadeszła szybciej niż ktokolwiek by się spodziewał. Był to wielki dzień dla uczniów Arkadii, którzy zebrali się na szkolnym stadionie wraz z bliskimi licealnych piłkarek, by podziwiać ich zmagania w turnieju. Cóż był to ich pierwszy mecz poza grupą. Odtąd liczyło się jedynie zwycięstwo. W przeciwnym razie na dobre pożegnają się z dążeniem do upragnionego tytułu mistrzyń i złotym pucharem, króry obok ich zdjęcia postawiony byłby w szkolnej gablocie.
Arkadyjki były niesamowicie nerwowe. W szatni nie rozbrzmiewały typowe dla nich śmiechy i dźwięki rozmów. Była tylko pełna napięcia cisza. Przynajmniej do momentu, gdy dziewczyny miały już wyjść na murawę, by spotkać się ze swoimi przeciwniczkami.
- Dajmy im popalić dziewczyny! Pokażmy na co nas stać! - powiedziała w końcu Clarke, ale nie zabrzmiało to tak przekonująco jak przed wcześniejszymi meczami.
Wyciągnęła jeszcze przed siebie rękę, a zgromadzone wokół niej przyjaciółki powoli kładły na nią swoje dłonie, jedna na drugą. Clarke spojrzała na Lexę, która do swoistego stosu dołączyła jako ostatnia. Uśmiechnęła się do niej słabo i wzięła głęboki odruch.
- Naprzód Arkadia! - zawołała, a pozostałe zawodniczki krzyknęły wojowniczo.
Dopiero wtedy skierowały się na boisko, gdzie czekały już na nie oponentki. Griffin podeszła do kapitan przeciwnej drużyny, której biała koszulka kontrastowała z ciemną karnacją. Wymieniły uścisk dłoni, a następnie rozstrzygnęły kwestię związaną z wyborem połowy boiska. Wyrzucona przez sędziego głównego moneta poszybowała w powietrze, by po chwili wpaść w jego dłoń. Clarke spojrzała na grawerunek orła i jeszcze raz ścisnąwszy rękę przeciwniczki, odsunęła się, by pozwolić jej drużynie rozpoczęcie meczu.
Reprezentantki szkoły z Florence w Karolinie Południowej wykonały pierwsze delikatne podanie ze środka boiska po czym wycofały piłkę na swoją połowę, by móc wypracować sobie idealną sytuację. Nie chciały się spieszyć i czekały na to, aż zawodniczki rozpierzchną się w ustalonym ustawieniu na boisku nim przejdą do jakiejkolwiek akcji. Arkadyjki nie zamierzały dać im zbut wielkiej swobody ruchu. Lawirowały wśród oponentek, starając się odebrać im piłkę i odwrócić sytuację na swoją korzyść. Fox udało się wykonać przejęcie w pobliżu własnego pola karnego i wykonać podanie do znajdującej się w pobliżu koleżanki. Reprezentantki Arkadii przeszły do błyskawicznego ataku. Nie chciały zmarnować ani chwili, która pozwoliłaby drużynie Florence zmobilizować się i odeprzeć nadciągających wrogich sił. Octavia przyjęła bokiem stopy podanie od Zoe i ułożywszy piłkę na nodze ruszyła przed siebie. Czuła jednak za plecami obecność przeciwniczki, która ruszyła za nią w pościg od czasu do czasu pociągając za jej koszulkę, by brunetka zwolniła. Swoisty pościg sprawił, że nie była w stanie wykonać udanego dryblingu i straciła piłkę na rzecz przeciwniczek. Jednakże żadna ze stron nie potrafiła zdobyć punktu, który pozwoliłby na objęcie choćby chwilowego prowadzenia. Arkadyjki czuły rozdrażnienie wynikające z własnej niemicy. Poprzednie mecze zdawały się im o wiele prostsze niż batalia o piłkę, którą obecnie prowadziły. Clarke zdawała sobie sprawę z tego, że jej koleżanki są zmęczone. Klatki piersiowe unosiły się w rytmie przyspieszonych oddechów, które starały się dostarczyć odpowiednią ilość tlenu do mięśni, w których zapewne i tak utworzą się zakwasy. Czas uciekał nieubłaganie na gonitwie po coraz bardziej tratowanej trawie, która po każdym wślizgu czy upadku zostawiała na stojach piłkarek zielone smugi niekiedy przemieszane z ziemistym brązem. Jednak one nie dbały o to jak prezentuje się ich ubiór. Najważniejszy był dla nich sukces, a żeby go osiągnąć musiały zdobyć jak najszybciej punkt dający im przewagę nad przeciwniczkami. Griffin rozejrzała się ponownie po boisku, lustrując ustawienie w czasie rzutu rożnego w wykonaniu drużyny z Florence. Stała na skraju pola karnego, patrząc na przeciwniczkę ustawiającą piłkę przy chorągiewce. Dziewczyna cofnęła się o kilka kroków by móc wziąć odpowiedni rozbieg przed oddaniem strzału i uniosła dłoń, sygnalizując drużynie swoje zamiary. Zanim Clarke odliczyła do trzech oponentka uderzyła w piłkę, którs delikatnym łukiem zatoczyła się w kierunku pola bramkowego. Piłkarki zerwały się do biegu, by przejąć kulisty obiekt. Kilka z nich podskoczyło by sięgnąć piłki i skierować ją w światło bramki lub też jak najdalej od niej. Niestety jedna z przeciwniczej Arkadii dosięgła piłki i uderzając głową zmieniła jej tor lotu. Całe szczęście uważna bramkarka zareagowała w porę i wyprężając się w skoku obroniła strzał. Docisnęła piłkę do podbrzusza, by poprawić na niej chwyt, a następnie w ułamku sekundy podjęła decyzję, by wyrzucić ją na połowę przeciwnika. Musiały wykorzystać chwilę, gdy FloCrew było stłoczone w ich polu karnym. Piłka poszybowała wysoko ponad głowami piłkarek, by znaleźć się niedaleko Lexy, która stała blisko lini przedzielającej murawę w połowie długości. Podskoczyła, by przyjąć podanie na klatkę piersiową i gdy tylko piłka spłynęła do jej stóp rzuciła się z nią do biegu. Miała naprawdę czystą sytuację. Prawie nikt nie przeszkadzał jej w dotarciu do bramki przeciwniczek. Kibice Arkadii zerwali się w dzikich okrzykach z miejsc, by ją dopingować. Każdy z nich pragnął przewagi ukochanej drużyny. Woods pędziła na złamanie karku, nie pozwalając oponentką by ją doścignęły. Tłum był coraz bardziej rozemocjowany, a ona znajdowała się coraz bliżej pola karnego. Krzyki przybierały na sile tak, że szatynka prawie nie była w stanie ich rozróżnić. Prawie. Jeden z nich bowiem dobiegł jej uszu bardzo wyraźnie.
- Dawaj Lexa! Dasz radę! - głosił płynący z trybun wrzask.
Zbyt dobrze znała ten głos. Costia. Woods zesztywniała. Jej noga nie uderzyła miękko w piłkę. Mimo że znajdowała się kilka metrów od bramki jedynie z bramkarką nie była w stanie trafić w odpowiednie miejsce. Piłka ześlizgnęła się po słupku poniżej lewego górnego rogu i wyleciała poza linię boiska. Z tysiąca gardeł wydobył się ryk zawodu spowodowany zmarnowaną szansą, a Woods bezwiednie osunęła się na kolana, starając się zaczerpnąć tchu po szaleńczym biegu. Była jak sparaliżowana. Jak mogła tak to spieprzyć?
- Hej, w porządku? - usłyszała głos Monroe, która dotknęła delikatnie jej ramienia, a następnie wyciągnęła ku niej dłoń, którą Lexa niemal natychmiast odtrąciła.
- Daj mi spokój - mruknęła rozdrażniona i podniosła się z murawy, by wrócić na odpowiednią pozycję nim bramkarka przeciwniczek wznowi grę.
Sytuacja na boisku jednak nie potrafiła wyklarować się w jasny sposób do samego końca pierwszej połowy. Przypominało to wszystko festiwal nieudanych strzałów i podań przeplatany sukcesywnymi przechwyceniami piłki. Nie było to nic nadzwyczajnego w świecie sportu, a jednak działało na nerwy zawodniczek Arkadii, które nie mogły ani na chwilę poczuć się spokojnie z utrzymującym się bezbramkowym remisem. Czułyby się o wiele lepiej po zdobyciu choćby jednej bramki. Pocieszające było, że również żadnej nie straciły. W szatni mogły choć na krótką chwilę odetchnąć przed czekającą je drugą połową, w której musiały się naprawdę sprężyć jeśli chciały awansować dalej w turnieju. Stres zamiast maleć kumulował się jeszcze bardziej. Lexa podobnie jak inne piłkarki sięgnęła po butelkę wody, by zapewnić sobie odpowiednie nawodnienie po ostatnim wysiłku. Potężnymi haustami wypiła połowę jej zawartości i usiadła na niskiej ławce ze spuszczoną głową. Oczywiście nie umknęło to uwadze innych obecnych w pomieszczeniu choć większość trzymała się własnych spraw. Jedynie Octavia podeszła do Woods, próbując jakoś zacząć z nią rozmowę. Choć mogła liczyć na takie samo traktowanie co wcześniej Monroe.
- W porządku? - zagadnęła, stając przed zielonooką.
- Po prostu mnie zostaw - usłyszała w odpowiedzi.
Brunetka nie zamierzała tak łatwo odpuścić. Wiedziała, że inaczej nikt nie podejmie się przemówienia do rozsądku Lexy, a potrzebowały jej w jak najlepszej kondycji. Klęknęła przed dziewczyną i chwyciła ją za kark, by nie mogła się odsunąć, gdy Blake przycisnęła swoje czoło do jej.
- Weź się, kurwa, w garść - niemal warknęła, bo była pewna, że inny przekaz tak łatwo do szatynki by nie dotarł. - Przestań stroić fochy i zbierz dupę w troki. Musimy im pokazać pełną moc w drugiej połowie i nie mamy miejsca na twoje dramatyzowanie.
Nie czuła potrzeby dalszego moralizatorstwa i odeszła od szatynki, by dołązyć się do zażartej dyskusji toczącej się wokół pani kapitan.
- To jaki jest plan? - zapytała na samym wstępie, popijając łyk wody.
W pierwszej chwili jedyne co usłyszała w odpowiedzi to ciężkie westchnięcia, które nie wróżyły najlepiej, a jedynie świadczyły o zirytowaniu piłkarek.
- Nie dać im wygrać. Taki jest plan. Musimy zdobyć nad nimi jak najszybciej przewagę i nie dopuścić do dogrywki... - powiedziała w końcu Fox, spoglądając na brunetkę.
Blake przytaknęła. Nie wiedziała czy będą miały siłę na rozegranie dogrywki. Z drugiej strony przeciwniczki też nie wydawały się być w najlepszej formie.
- Skupmy się na ataku. Wysunęłabym w kierunku ofensywy dwie pomocniczki. Dzięki temu będziemy mogły rozciągnąć bardziej grę w miarę potrzeby - zaproponowała Octavia.
- A co jak coś pójdzie nie tak?
- Trzeba szybko przeszkodzić im w kontrofensywie... Jak już zdobędziemy gola to cofniemy się do defensywy. Oszczędzimy nieco sił i zadbamy, by wynik się utzymał - wyjaśniła jeszcze pokrótce, a koleżanki pokiwały głowami. Nie widziała w tym geście wielkiego entuzjazmu lecz miała nadzieję, że nie wynikało to z marnej jakości planu.
Rozległ się sygnał nakazujący powrót na boisko i poinformowane już o pomyśle Octavii Arkadyjki mogły opuścić szatnię. Po zwyczajowej zamianie stron to do nich należało rozpoczęcie drugiej połowy. Roma jako pierwsza dotknęła piłki stopą, rozpoczynając grę od podania, a dziewczyny w czerwonych koszulkach natychmiast rozpierzchły się po boisku. Wysokia piłka skierowana ku Clarke nie odniosła jednak swojego celu. Odebrała ją muskularna Afroamerykanka, która wbiegła tuż przed nią i odebrała piłkę na swoją klatkę piersiową. Nie mogły dopuścić do tego, by jej szarża zakończyła się sukcesem. Griffin rzuciła się w pościg za przeciwniczką, ale sama nie miałaby szans, gdyby nie Fox, która wybiegła naprzeciw oponentce. Osaczona z dwóch stron zawodniczka Florence nie posiadała wielkiego pola manewru. Arkadyjki skutecznie blokowały jej ruchy dopóki piłka nie przekroczyła namalowanej białej linii przez co sędzia liniowy zarządził rzut z autu dla gospodyń. Pani kapitan poklepała krzepiąco po plecach swoją obrończynię, która wyszła poza granicę boiska, by rzucić piłkę ku znajdującej się niedaleko Hannie. Spokojne taktyczne zagranie miało im pomóc w przygotowaniu kolejnego ataku na bramkę przeciwniczek. Niestety drużyna Florence za cel honoru uznała przeszkadzanie swoim oponentkom w osiągnięciu prowadzenia. Atakująca Arkadyjka runęła na murawę, ryjąc bokiem po trawiastym podłożu, króre ubrudziło jej strój. Nie dała rady przeskoczyć ponad wrogą zwodniczką, która wślizgnęła się tuż pod jej stopy. Sędzia gwizdnął na znak przewinienia i wyjął z kieszonki na piersi żółtą kartkę, ukazując ją sprawczyni przewinienia. Ta jedynie wzruszyła ramionami. Rzut wony został podyktowany na korzyść Arkadyjek chociaż one nie były przekonane do tego, czy faktycznie był on dla nich pomyślny. Zanim Hannah przystąpiła do wznowienia gry, przeciwniczki zdążyły już ustawić się odpowiednio, by wzmocnioną obroną zniwelować szanse drużyny Arkadii na sukces. Octavia przygryzła dolną wargę w niezadowoleniu, obserwując jak Lexa odbiera podanie i stara się bezskutecznie lawirować między oponentkami przy ich polu karnym. Blake zdała sobie sprawę, że jej plan nie ma racji bytu. FloCrew postanowiło odpierać ataki i nie marnować sił na wyprowadzanie kontry. W takim wypadku Arkadyjki także powinny zacząć oszczędzać energię i gromadzić ją na dogrywkę. Musiały zacząć grać bardziej taktycznie i postarać się przechytrzyć drużynę z Florence zamiast przebić się przez jej szeregi. Arkadyjki zrezygnowały zatem z pośpiechu i starały się rozgrywać między sobą spokojną piłkę, rozciągając grę pod polem karnym przeciwniczek, ale te zawsze znalazły sposób, by przejąć piłkę. Sytuacja przedstawiała się coraz gorzej z marną szansą na zmianę bezbramkowego remisu na korzyść Arkadii, a czas płynął nieubłaganie. Druga połowa zbliżała się z każdą chwilą do swojego końca, a obie drużyny zdawały się zabawiać w podchody, które miały pomóc w zachowaniu sił na nieuniknioną dogrywkę. W końcu rozległ się gwizdek sędziego zakańczający kolejny segment meczu, który niestety nie był ostatnim.
Piłkarki miały kolejną krótką chwilę, by odsapnąć i chociaż spróbować zmobilizować się przed czekającą je kontynuacją rozgrywki. Arkadyjki starały się pocieszyć faktem, że ich przeciwniczki także muszą być zmęczone, a najlepsza napastniczka z Florence siedzi na ławce przez jakiś uraz pleców, którego się niedawno nabawiła. Z drugiej strony one również zdawały się osłabione przez stan w jakim znajdowały się Woods i Griffin. Ten mecz był paskudny, ale stanowił dobry wstęp do dalszych etapów turnieju, który stawia coraz to większe wyzwania, po które reprezentantki Arkadii sięgną jedynie jeśli uda im się pokonać aktualne oponentki.
Krótka przerwa dobiegła końca. Piłkarki ruszyły na boisko pokrzepione krótkim komentarzem Octavii, która zapewniła je, że dadzą radę. Muszą. Grę ponownie rozpoczęto ze środka boiska poprzez podanie członkini FloCrew. Od tego momentu miały jedynie killanaście minut na zmianę wyniku nim nastąpi krótka przerwa i zmiana stron. Już w tej chwili oddechy piłkarek coraz szybciej stawały się ciężkie, a nogi nie poruszały się zbyt długo z odpowiednią energią. Wyczerpanie i jego oznaki stawały się doskonale widoczne dla oczu uważnego obserwatora. Minuty upływały, a zawodniczkom z obu stron boiska brakowało coraz częściej prezycji. Pospiesznie wykonywane podania coraz częściej omijały swoje adresatki wypadając poza linie boiska lub trafiając do oponentek. Gra dla wszystkich stała się nieznośna.
Kolejny gwizdek obwieścił zakończenie pierwszej połowy dogrywki. Dziewczęta mogły przez chwilę odpocząć i poradzić się co do kolejnych ruchów jakie wykonają na murawie. Niestety nie udało im się nic konkretnego ustalić. Z obecnym zapasem sił mogły liczyć jedynie na łut szczęścia lub korzystny wynik rzutów karnych. O ile wcześniej nie stracą bramki...
Grę po raz kolejny wznowiono od środka boiska. Zawodniczki Arkadii wykonały kilka taktycznych podań nim ruszyły w kierunku pola karnego przeciwniczek. Ruchy przedstawicielek obu drużyn stawały się coraz bardziej desperackie, gdy starały się sprowadzić grę na pożądany przez nie tor. Dla Arkadyjek rzuty karne nie powinny mieć miejsca. Nie w sytuacji, gdy zdawały się tak mocno osłabione. Szamotały się posyłając piłkę z jednego kąta w drugi, a FloCrew starały się im przeszkodzić i przejąć kontrolę, którą mogłyby wykorzystać do wyprowadzenia celnego kontrataku lub przeciągnięcia rozgrywki. Trudno było mówić o jakiejkolwiek taktyce, gdyż na boisku panował nieopisany chaos, a zwłaszcza w momentach, gdy piłka znajdowała się zbyt blisko którejś z bramek.
Octavia odebrała z trudem wykonane podanie od koleżanki, która z trudem wyminęła jedną z osaczających ją oponentek i przekazała piłkę Woods, która znajdowała się bliżej pola karnego, działając w natarciu z innymi zawodniczkami. Szatynka jednak dosyć szybko zdała sobie sprawę, że znalazła się w osaczeniu. Nie chciała jednak oddać piłki bez walki i jedyne, co przyszło jej do głowy to wykonanie strzału nim którakolwiek z przeciwniczek zrealizuje swój zamiar. Uderzyła nogą w piłkę posyłając ją po lekkim łuku. Nie liczyła na to, że jakimś cudem uda jej się zdobyć prowadzenie. Nie spodziewała się tego, że trybuny rykną jeszcze bardziej wzmożonym krzykiem, a siatka w bramce wybrzuszy się z chsrakterystycznym dźwiękiem, trafiającej w nią piłki.
I zapewne nie stałoby się to gdyby nie Monroe, która znajdowała się na prawym skrzydle i właściwie przypadkiem wypadając w przód, by dopaść piłki, trąciła ją nogą. Ta zmieniła swój tor lotu, sprawiając, że bramkarka drużyny z Florence nie zdążyła odpowiednio zareagować na ten niespodziewany ruch.
Trzy minuty przed zakończeniem dogrywki Arkadyjki zdobyły gola, który odmienił ich losy. Niemal każda wyściskała radośnie dziewczynę, którs przyczyniła się do tego stanu rzeczy.
Gra została ponownie wznowiona od środka, ale FloCrew nie było w stanie nawet przebić się w pole karne Arkadii, skupiającej się na obronie. Niedawny triumf dał im motywację i chwilowy zastrzyk energii pozwalający działać jeszcze przez krótkie minuty nin rozległ się finalny gwizdek. Dziewczęta w czerwonych koszulkach krzyczały razem ze swoimi kibicami, którzy starali się uczcić ich awans do ćwierćfinałów. W szatni nie cichły przez długi czas zwycięskie przyśpiewki i ulubione piosenki drużyny. Z uśmiechem na ustach Arkadyjki zmieniały przepocone stroje na czystą odzież uprzednio korzystając ze szkolnych pryszniców. Uśmiechy nie schodziły im z ust bowiem starały się nie myśleć o przyszłych rozgrywkach, które również mogły okazać się problemstyczne. Pozapominały też o własnych kłopotach choć akurat pani kapitan Arkadii mimo zwycięstwa odczuwała wewnętrzną pustkę, która nie pozwalała jej się cieszyć zwycięstwem. Ale nawet wymuszony uśmiech zniknął jej z twarzy, gdy po wyjściu z szatni zobaczyła jak w odległości kilkunastu metrów od niej inna blondynka obejmuje Lexę za szyję i składa na jej policzku delikatny pocałunek, a następnie prowadzi w tylko sobie znanym kierunku.

___________________________
Rozdział długo wyczekiwany wreszcie się pojawił! Kolejny niestety również nie pojawi się zbyt szybko przez natłok spraw na mojej uczelni. Przy okazji jakiś czas temu otrzymałam nominację od lovecislall, której serdecznie dziękuję ♡ A oto pytania:

1. Gdybyś pojechał na bezludną wyspę i mógłbyś wybrać jedną osobę, która by z tobą pojechała. Kto by to był? A może wolałbyś pojechać sam?
Najchętniej wybrałabym osobę obeznaną ze sztuką przetrwania, żebym mogła sobie jakoś radzić z jej pomocą. Chociaż samotny pobyt nie brzmi tak źle.

2. Gdyby doszło do sytuacji gdzie musiałbyś wybierać między swoim długoletnim przyjacielem/przyjaciółką a partnerem/partnerką kogo byś wybrał?
Przyjaciela lub przyjaciółkę. Chociaż to może zależy też od tego jak długi i trwały byłby to związek i jak wyglądał. Mimo wszystko chyba jednak przyjaciel.

3. O czym myślałeś przed pojawieniem się na tej stronie?
Chciałam poczytać dobrego fanfica i najlepiej po polsku, a potem już jakoś się zadomowiłam.

4. Co jest ważniejsze: wykształcenie czy dobry wygląd?
Wykształcenie i wiążąca się z nim wiedza . Chociaż może twierdzę tak bo jestem nieurodziwą Krukonką :v

5. Kogo wpuszczasz do swojego świata? Czy masz jakiś "typ" osób z którymi się przyjaźnisz?
W zasadzie nikogo nie wpuszczam do swojego świata. Mogę się z kimś przyjaźnić, a i tak nie dam mu pełnego dostępu do moich myśli, a co dopiero prawdziwych uczuć. Osoby z którymi najczęściej się przyjaźnię to chyba ekstrawertycy, którzy dają mi posmakować prawdziwego życia poza moimi ścianami, ale szanują moją przestrzeń osobistą. Potrafią rozbawić i zainteresować. Przede wszystkim jednak musi to być osoba inteligentna w pewnym sensie choć wielkiej wiedzy nie musi posiadać. Miło gdybyśmy posiadali wspólne zainteresowania.

6. Nawiązujesz przyjaźnie internetowe? Czy nie warto?
Tak. I warto czasem. Można napotkać na osoby, które są do ciebie podobne i potrafią cię zrozumieć. Plus czasem tylko internetowo jesteś w stanie rozmawiać o niektórych rzeczach.

7. Każdy człowiek jest pewnego rodzaju "lekcją". Jaką "lekcję" zapamiętasz najbardziej?
Chyba pierwsze na myśl przychodzi mi moja babcia, która sprawiła, że chyba jestem dużo silniejsza niż byłam kiedyś. To dzięki niej staram się być najsilniejsza i najtwardsza jak tylko umiem. Nie lubię okazywać słabości i nie pozwalam łzom napłynąć do oczu. To ona mówiła mi, że muszę być silna i udowodnić to innym...

8. Jakie cechy cenisz u innych?
Cenię sobie osoby inteligentne, które mogłyby wiele powiedzieć. Lubię osoby szczere i mające do siebie odrobinę dystansu przez który nie obrażają się za najmniejszą pierdołę. Miło gdyby był to ktoś z poczuciem humoru.

9. Szybko oceniasz innych ludzi?
Staram się tego nie robić. Zresztą niewielu ludziom mogę przyporządkować jakąkolwiek ocenę, ale zapewne nie następuje to zbyt szybko.

10. Czy da się nauczyć kogoś kochać?
Pytanie można rozumieć dwojako: czy można siebie nauczyć kochać osobę której nie darzymy miłością oraz czy można nauczyć kochać osobę, która nie wie czym jest miłość... Nie wiem. Zapewne po dłuższym czasie u czyjegoś boku zaczynamy przywykać do jego obecności i darzyć go sympatią, która może się stopniowo przerodzić w miłość więc tak. Zaś co do drugiego to uważam, że można człowieka nauczyć odpowiednich reakcji i zachowań, które towarzyszą miłości, ale nie kochać naprawdę.

ENDGAMEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz