Rozdział 8: Juliette Moore

10.3K 447 251
                                    

Nowy Rok to czas świętowania niemal we wszystkich domach na świecie. Nie każdy obchodzi go w tym samym czasie, ale to bez znaczenia. Mówi się, że rok, który dopiero się rozpoczyna przynosi nowe nadzieje, ale i również nowe obawy. Takie nastroje panowały również w rodzinie Moore'ów, która postanowiła przenieść się kilka miesięcy temu z Francji do rodzimej Anglii. Najstarsza córka, Juliette, ukończyła bowiem Akademię Beauxbatons z najwyższymi stopniami. Jej rodzice jednak odczuwali niedosyt w jej edukacji i postanowili przenieść ją na ostatni rok nauki do odbudowanego po wojnie Hogwartu. Jednak rozprawa ojca, dotycząca przynależności do grupy zwanej śmierciożercami, pokrzyżowała ich plany, więc dziewczyna miała przybyć do angielskiej szkoły na ostatnie pół roku, na początku stycznia.

Nic tak nie smuci jak widok płaczącej dziewczyny. Może jedynie widok płaczącej tak pięknej dziewczyny jak Julie. Siedziała skulona na fotelu i łkała cicho. Patrzyła przez panoramiczne okno na oświetlone w nocy centrum City of London. Nowoczesny wygląd apartamentu, w którym mieszkała, miał jednocześnie mocne ślizgońskie akcenty. Zielona atłasowa narzuta, na niskim futurystycznym łóżku lśniła w świetle, padającym z najróżniejszych w świecie lamp.

- Kochanie – usłyszała nagle.

Nie podnosła głowy. Wciąż siedziała skulona, twarz jak najszczelniej chowając w kolana. Zaciągnęła mocniej sweter, by ukryć swoje ręce. Chciała uciec od tego świata.

- Kochanie – powtórzyła jej matka, nachylając się nad nią.

- Nie chcę rozmawiać – syknęła.

Matka westchnęła.

- Ja naprawdę starałam się powstrzymać to wszystko. Ale ojciec...

- Co ojciec? – warknęła.

- Ojciec się uparł, mówił, że i tak musisz to zrobić.

- A ty, jako przykładna matka, broniłaś dzielnie swojego dziecka?

- Nie, zachowałam się jak przykładna żona, która nie sprzeciwia się woli męża.

- W którym wy wieku żyjecie?! XVII?!

- Nie, ale nasza rodzina jest tak stara, że...

- Że co? – przerwała niegrzecznie – Że musicie się stosować do zasad, które pasują do tamtych lat? Że musicie mnie zmuszać do małżeństwa? Ja go nie znam! Jak mogę myśleć o tym, żeby być z nim przez resztę życia?!

Jej krzyk przywołał do pokoju ojca. Odsunął matkę od córki tak gwałtownie, że upadła na ziemię. Złapał Juliettę za włosy i przygwoździł do kawałka ściany pomiędzy oknami panoramicznymi i warknął:

- Ty wredna, niewdzięczna suko! Jak możesz sprzeciwiać się woli głowy rodu?!

Wymierzył jej bolesny policzek. Wyjął zza pasa sztylet i docisnął zimną klingę do twarzy dziewczyny.

- Wchodzimy w układy z najbardziej wpływową rodziną czystej krwi w całej Anglii!

- Wchodzicie w układy z byłymi śmierciożercami – syknęła.

Ostrze wpijające się w policzek nie rozbiło na niej żadnego wrażenia. Za często je widziała, by mogła teraz wpadać w panikę. Furia w oczach ojca wzrosła.

- Czarny Pan zawsze był z nami i zawsze będzie – powiedział chłodno, ukazując swoją lewą rękę, gdzie znajdował się wypalony, choć już wyblakły to wciąż widoczny, tatuaż.

- Ponoć przeszedłeś na dobrą stronę, ojcze. Gdyby nie ten fakt, to siedziałbyś w Azkabanie.

- Oficjalnie. Jednakże wiem, że oni, tak samo jak ja, pamiętają o czasach świetności naszego Lorda.

Her DracoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz