Piękny dwór należący do Parkinsonów wydawał się tego dnia jeszcze bielszy, a jego szmaragdowe elementy jeszcze bardziej wyeksponowane. Słońce grzało jakby mocniej, wiatr był lżejszy niż w poprzednich dniach. Nawet ptaki piękniej śpiewały. Przynajmniej takie było zdanie panny młodej.
- Nie kręć się – zaśmiała się Tracey, upinając Pansy włosy.Dziewczyna przyjechała do Wielkiej Brytanii ze względu na ślub przyjaciółki. Nie cieszyła się jednak na spotkanie z Blaisem. Nie chciała go spotykać po tym jak bardzo go zraniła. Szybko odpędziła od siebie czarne myśli i zabrała się za wpinanie welonu i ozdobnej tiary w idealnie ułożone włosy panny młodej.
- Wiesz, że wyglądasz pięknie?
Pansy spojrzała na przyjaciółkę i uśmiechnęła się ciepło. Po raz kolejny przejrzała się w lustrze i przejechała ręką po idealnie dopasowanym do ciała materiale. Delikatne marszczenia i ogon sprawiały, że sukienka była niepowtarzalna. Odwróciła się do Tracey i zeszła z podestu, na którym stała ułatwiając pracę skrzatów, a następnie przyjaciółki. Położyła jej rękę na ramieniu i spojrzała w oczy. Tracey była zmartwiona, bardzo zmartwiona. I obie znały powód tego zmartwienia.
- Kiedy mu powiesz? – zapytała.
- Sam się domyśli – odpowiedziała Tracey, ocierając łzę, która nie powinna spłynąć po jej policzku.
***
Poprzedniego dnia Draco był w wyjątkowo dobrym humorze. Obudził się w pięknym domu obok pięknej narzeczonej pięknego dnia i o pięknej godzinie. Wstał cicho i na palcach zszedł do kuchni. Zrobił śniadanie i nałożył je na tacę. Wszedł bezszelestnie do pokoju i położył jedzenie na etażerce, tuż obok łóżka. Nachylił się nad Hermioną i pocałował ją w czoło.
- Kochanie...
Dziewczyna zaczęła się powoli wybudzać. Otworzyła oczy i z uśmiechem spojrzała na chłopaka, który siedział na skraju łóżka.
- Zrobiłeś mi śniadanie – zauważyła – Dziękuję, to miłe z twojej strony.
- Jak mi na czymś zależy to potrafię być miły – powiedział żartobliwie.
Hermiona podniosła się i złapała go za dłonie. Wtuliła się w jego ciało i zaczęła głaskać go delikatnie od palców aż po łokcie. Jednak coś jej w tej scenie nie pasowało.
- Dlaczego wciąż nosisz takie bluzki, koszule? – zapytała, odsuwając się od Draco.
Spojrzał na nią zdziwiony.
- A mam chodzić z czymś takim na ręce? – żachnął się i uniósł lewy rękaw.
Wyblakły, lecz wciąż widoczny, Mroczny Znak sprawił, że z jego twarzy zniknął uśmiech. Hermiona zmarszczyła brwi. Dopiero po kilku chwilach doznała olśnienia.
- Ty... Ty do tej pory nie otworzyłeś mojego prezentu!
Draco spojrzał na nią zaskoczony. Jednak po krótkim zastanowieniu musiał przyznać jej rację. Wytłumaczył, że to widocznie przez emocje związane z zaręczynami. Kiedy chciał ją pocałować odsunęła go ze śmiechem i powiedziała:
- Nie próbuj się mi podlizywać tylko powiedz, gdzie wpakowałeś to pudełko, kretynie.
Poświęcili pół godziny na poszukiwanie zapomnianego prezentu. W końcu odnalazł się w pudłach, do których wrzucili rzeczy, które mieli w swoich hogwarckich kufrach. Wciąż był zapakowany w śliczny zielony papier prezentowy. Jedynie czerwona kokarda z błyszczącej wstążki nieco się pogniotła.
CZYTASZ
Her Draco
FanfictionJest końcówka roku 1999. Minął ponad rok od czasu II bitwy o Hogwart. Odbudowa zamku trwała okrągłe dziesięć miesięcy. Wszyscy uczniowie powrócili do szkoły, by powtórzyć rok. To samo tyczyło się Hermiony, Rona, Harry'ego, Ginny i wielu innych. Harr...