Rozdział 7: Annus superior - semper melior*

11.4K 471 441
                                    

Kilka minut po dwunastej Ginny oświadczyła, że wybiera się na spacer. Nikomu nie chciało się ruszać z domu mimo ładnej pogody, a Ruda z reguły akceptowała odmowy. Uczepiła się jednak Miony.

- Idziesz ze mną. Nie ma nie.

Brunetka w końcu uległa namowom przyjaciółki i ubrała ciepłą kurtkę i buty. Harry skorzystał z okazji i wcisnął im Tonks. Wypadałoby, żeby psiak się przewietrzył. Dziewczyny wyszły z domu i ogarnął ich chłód, bijący z każdej strony. Słońce, które świeciło zachęcająco było tylko przykrywką dla siarczystego mrozu. Przeszły kilkanaście metrów i stanęły przed średniej wielkości domkiem w stylu dworków z XIX wieku i połączeniu odrobiny nowoczesności. Hermiona wyjęła różdżkę i odśnieżyła podjazd, a także schodki, prowadzące do wejścia.

- Nawet w środku zimy prezentuje się idealnie – westchnęła Ginny.

- Ale będzie pusty...

- Ty będziesz w nim mieszkać.

- Sama.

- A Krzywołap to co? Ozdoba na ścianę? – zaśmiała się Wiewiórka – A tak serio, przecież widziałam, co działo się dzisiaj w kuchni. Dlatego chciałam cię zabrać na spacer. Pogadać. Ile cię nie było? Musiałaś wstać bardzo wcześnie, skoro byłaś już wtedy w miarę ogarnięta.

- Ja... Wstałam o piątej. Chciałam iść do kuchni po wodę i wtedy... - zawahała się.

Ginny była jej przyjaciółką, ale bała się, że ją wyśmieje z całej zaistniałej sytuacji. Najpierw Miona upewnia ją, że Malfoy to przyjaciel, a potem zasypia mu w ramionach. Boże, jakie on ma ramiona...

- Miona, co wtedy? – zapytała, pstrykając jej palcami przed twarzą.

- Ron przyszedł i zaczął mnie wyzywać. Był wściekły. Złapał mnie za ręce, bardzo mocno... I... I wtedy przyszedł Malfoy. Oczepił go ode mnie i rzucił na podłogę. Wymienił kilka słów z Ronem, a potem twój brat poszedł na górę.

Na twarzy Rudej pojawił się cień uśmiechu, ale nie przerwała przyjaciółce. Gdy przerywała, zachęciła ją do dalszego opowiadania.

- Byłam przerażona, więc wtuliłam się w niego i... On położył mnie na kanapie w salonie i zasnęłam obok niego. Nie mówiliśmy prawie nic.

Przyjaciółce Hermiony urosły skrzydła ze szczęścia. Była szczęśliwa z faktu, że Miona przyznała się do wszystkiego bez bicia, jak i z faktu, że zaczęła akceptować Dracona, przynajmniej podświadomie, jako materiał na chłopaka. Wtedy w jej głowie zaświtała pewna myśl.

- Właściwie...Czemu mówisz na niego po nazwisku? Draco – tak ciężko to wymówić?

- Nie... Ja po prostu tak jakoś... On też mówi do mnie Granger.

No, nie do końca była ze sobą szczera. Jeszcze dziś rano była dla niego Mioną.

- To zacznij mówić do niego po imieniu. Wtedy ty będziesz dla niego Hermioną.

- Ale, kiedy ja nie...

- Nie chcesz?

- Nie, nie o to chodzi... To będzie takie dziwne...

- Na razie dziwna jesteś tylko ty. Jako jedyna nie zwracasz się do niego Draco – prychnęła Ruda.

Nawet nie zauważyły, kiedy wróciły z powrotem do domu Harry'ego. Tonks była cała mokra od śniegu, w którym zdążyła się wytarzać. Drzwi otworzył im blondyn, któremu poświęciły całą rozmowę. Odebrał od Miony smycz i wziął wilczarza na ręce mówiąc:

Her DracoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz