Marzec płynął jak każdy inny miesiąc. Pierwszego tygodnia Hermiona otrzymała od rodziców „cennik" zamówionych u Margaret sukienek. Szóstka koleżanek złożyła się w błyskawicznym tempie i dzięki „bezpiecznej sowie", należącej do Pansy, przesłały całą kwotę Margaret. Jej prace miały przyjść lada moment, co skutkowało ogólnym podnieceniem całej szóstki. Szóstki, bo nawet Ginny posiadająca już sukienkę, nie mogła doczekać się widoku pozostałych małych arcydzieł.
Była sobota, osiemnasty marca. Kilka minut po śniadaniu, jak zwykle, spodziewano się poczty. Każda z sześciu dziewczyn patrzyła na sufit, modląc się, że dostrzeże nagle trzepoczące wesoło skrzydła sowy. Niestety nic takiego się nie stało. Kilkanaście minut później wszyscy opuścili Wielką Salę.Hermiona szła korytarzem w lekko ponurym nastroju. Mimo że do Balu zostało niecałe półtora miesiąca, chciała zobaczyć swoją sukienkę jak najwcześniej. Nie tylko ten fakt przyprawiał ją o kiepskie samopoczucie. Draco coraz rzadziej spotykał się z nią poza lekcjami. Nie wiedziała, o co mu chodzi i dlaczego to robił, ale w końcu do tego przywykła, choć z niemałym smutkiem, malującym się na twarzy.
Wiosna trwała już na dobre. Na dworze wciąż było zimno, ale od samego początku marca przywitały ich dodatnie temperatury. Śnieg zniknął po pierwszym tygodniu, a od początku drugiego, niektórzy uczniowie zaczęli wychodzić na dwór całkiem lekko ubrani. Część jednak zachowała zdrowy rozum i nie zrezygnowała z płaszczy i lżejszych butów, zachowując tym samym zdrowie.
Hermiona postanowiła, że ten dzień wykorzysta na spacer. Może „wypożyczy" od Harry'ego Tonks? Tego nie wiedziała. Psiak byłby miłym kompanem, bo w przeciwieństwie do jej kota, nie miał nic przeciwko smyczy. Weszła do swojego dormitorium przez rzadko używane wejście z korytarza. Wyjęła z szafy brązowy lekki płaszcz i czarne kozaki pod kolano. Nałożyła buty, a trampki, które wcześniej znajdowały się na jej nogach, wróciły do komody z butami. Z wieszaka przy wyjściu zdarła szal w kwiatowe wzory i, wraz z płaszczem, przewiesiła go przez rękę. Pogłaskała rudego kota i wyszła z pokoju.
Powolnym krokiem zeszła na dół. Ubrała się przy samym wyjściu. Zapinając guziki okrycia, jej nogi powiodły ją w stronę zbocza z widokiem na Zakazany Las. Choć było już koło dziesiątej na trawie wciąż uporczywie wisiała rosa, a odległa chatka Hagrida i brzegi lasu były pokryte mgłą.
- Wracaj do zamku, bo się przeziębisz.
Odwróciła powoli głowę i zerknęła na Zabiniego, który widocznie przyszedł tu za nią. Uśmiechnęła się delikatnie, po czym spuściła wzrok i ponownie przeniosła go na widok rozpościerający się przed nią. Poczuła, że chłopak obejmuje ją ramieniem, jakby chcąc ją ogrzać.
- On o tobie nie zapomniał, Miona.
Nie odezwała się. Blaise wiedział, że brak jakiejkolwiek odpowiedzi z jej strony, jest równoznaczny z tym, że mu nie wierzy.
- To nie jest takie łatwe...
- A co w życiu jest łatwe, Blaise? – przerwała mu nagle – Każdy ma własne problemy, ale po to są pary, by siebie nawzajem wspierać, a nie odstawiać w kąt.
- Miona, to nie tak...
- A właśnie, że tak. Znudziłam się mu – po tych słowach wyrwała się z objęć chłopaka i ruszyła powoli, ale stanowczo w stronę zamku – A ja głupia myślałam, że naprawdę mu zależy.
- HERMIONA! – krzyknął chłopak tak głośno, że dziewczyna aż podskoczyła ze strachu.
Odwróciła się w stronę przyjaciela, a on popatrzył na nią z wyrzutem.
CZYTASZ
Her Draco
FanfictionJest końcówka roku 1999. Minął ponad rok od czasu II bitwy o Hogwart. Odbudowa zamku trwała okrągłe dziesięć miesięcy. Wszyscy uczniowie powrócili do szkoły, by powtórzyć rok. To samo tyczyło się Hermiony, Rona, Harry'ego, Ginny i wielu innych. Harr...