Rozdział 14: Ta noc jest taka piękna

8.9K 395 190
                                    


Hermiona biegła korytarzem, mając zupełnie gdzieś, że w każdej chwili może złapać ją Filch. Razem z nią biegła Ginny. Gdy znalazły się na piątym piętrze przy posągu chimery, odetchnęły spokojnie, a jedna z dziewczyn wypowiedziała hasło.

- Maj.

Posąg umożliwił im przejście do gabinety dyrektorki. Weszły po krętych schodach, aż przed ich oczami ukazały się ogromne, drewniane drzwi. Zza nich można było usłyszeć podniesiony głos McGonagall. Zapukały. Nastała chwila ciszy. Po chwili odpowiedział im opanowany głos:

- Proszę.

Otworzyły drzwi z niemałym trudem. Gdy weszły do środka, ich oczom ukazała się obecna dyrektorka Hogwartu wciąż w dziennych szatach i dwójka chłopaków: czarnowłosy Gryfon z rozkwaszonym nosem i blondyn ze Slytherinu w szkarłatnej koszuli... Chwila, one są białe!

- Pani dyrektor, przepraszamy za najście, ale zaraz po otrzymaniu informacji o pobycie obu chło... - zaczęła Hermiona, ale McGonagall przerwała jej gestem ręki.

- Rozumiem, panno Granger. Może głos pani i panny Weasley pomoże mi rozstrzygnąć tę sprawę.

Machnięciem różdżki wyczarowała dla nich dwa krzesła, a sama zasiadła na fotelu. Zamilkła na chwilę, jakby coś analizując, ale w końcu postanowiła przemówić ponownie.

- Mówią panowie, że pan Potter nie ma nic wspólnego z tą sprawą oraz że jest on również ofiarą jak pan Brown, tak?

Hermiona zdziwiła się.

- Przepraszam, pani dyrektor, ale... Co ma do tego Brown?

McGonagall uniosła brew w geście zdumienia.

- Dla pani informacji, panno Granger, Alexander Brown jest teraz w Skrzydle Szpitalnym, a pani Pomfrey poważnie zastanawia się nad przeniesieniem go do Świętego Munga.

- Co mu się stało?!

- Pan Malfoy i pan Potter... Znaczy, według najnowszych informacji, pan Malfoy doprowadził go do tego stanu, a gdy pan Potter próbował ich rozdzielić sam dostał pięścią od pana Browna.

Hermiona opadła na krzesło i popatrzyła na chłopaków wilkiem.

- Idioci – posłała w ich stronę, by tylko oni ją usłyszeli.

- Zgadzam się z panią, panno Granger – powiedziała McGonagall.

Najwyraźniej nauczycielka miała bardzo dobry słuch. Hermiona oblała się rumieńcem.

- Nie przeczę, że na sprawę można byłoby zarzucić pewnego typu amnestię, panie Malfoy – powiedziała McGonagall zwracając się do Ślizgona – Jak pan zapewne wie, szkoła ma kłopoty finansowe.

- Dotacja od mojej rodziny, czyż nie? – zapytał.

Dyrektorka kiwnęła głową.

- Muszę jednak zaznaczyć, iż oznacza to jedynie, że zostanie pan w szkole. Niemniej jednak będę musiała ukarać pana dom minusowymi punktami.

- Jak wielką sumą?

- Stu punktów.

Ślizgon syknął.

- Może mnie nie zabiją...

- Wątpię, panie Malfoy. Proszę napisać do rodziców, by skontaktowali się bezpośrednio ze mną. Tymczasem, pan i pan Potter, mogą się już udać do dormitoriów. To samo się tyczy panny Granger i panny Weasley. Dobranoc.

Her DracoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz