Następnego dnia Miona wstała bardzo wcześnie. Właściwie jej zamiarem było jedynie udać się do łazienki i ponownie zatopić się w odmętach ciepłego łóżka, ale stwierdziła, że jest zbyt rozbudzona, by ponownie zasnąć. Zegar w jej pokoju wskazywał od kilkunastu minut godzinę piątą rano. Gdy zeszła do salonu, usłyszała odgłosy krzątania się w kuchni, co niezmiernie ją zdziwiło. Jednak jeszcze bardziej zdziwiły ją słowa mamy, która była ubrana już w dzienne ubranie:
- Co tak późno?!Wytrzeszczyła swoje zaspane oczy na panią Granger, jakby zerwała się z księżyca.
- Co? – zapytała pomiędzy dwoma dużymi ziewami.
- Nie mówiłam ci, że jedziemy dziś do babci? – zapytała kobieta składając kanapki.
Miona pokręciła przecząco głową.
- No, to teraz już wiesz... Jeszcze pięć minut i miałam przyjść do twojego pokoju i cię obudzić! Siadaj i jedz.
Dziewczyna zajęła miejsce przy stole i zaczęła powolnie przeżuwać kęsy kanapki z serem i pomidorem, którą przygotowała jej mama.
- Będziesz musiała użyć magii, żeby się spakować, bo spóźnimy się na pociąg. O szóstej musimy wyjeżdżać, a tata jeszcze śpi!
Po tych słowach zniknęła na górze, prawdopodobnie kończąc pakowanie i budząc męża.
Hermiona skończyła śniadanie. Myjąc talerz, usłyszała, jak jej tata mówi:
- Kochanie, zamówiłaś już taksówkę?
Kątem oka zobaczyła, jak wkładał przez głowę swój ulubiony szary sweter.
- Ach, już, już! – powiedziała zaganiana kobieta i zniknęła z pola widzenia, by wykonać telefon.
Miona udała się szybkim krokiem do swojego pokoju. W kilka minut doprowadziła się do ładu. Wygrzebała z dna szafy nieużywaną od dawna torbę podróżną i machnęła różdżką. Ciepłe swetry, długie spodnie i wszelkie inne potrzebne jej rzeczy, idealnie poskładane, opadły na dno walizki. Zamknęła ją i zaczęła zgarniać rzeczy do podręcznej torebki. Rudy kocur zobaczył, co się święci, więc bez miauknięcia czy prychnięcia z nieukontentowania następującą sytuacją, ruszył swój zacny zadek i usadowił go w wiklinowej klatce. Tak przygotowana dziewczyna zeszła na dół. W przedpokoju czekali już na nią ubrani rodzice. Szybko wsunęła na nogi ciepłe buty i założyła kurtkę oraz zimowy zestaw. Wyszli z domu i, po zamknięciu go na cztery spusty, skierowali się do czekającej od chwili taksówki.
- Na dworzec, poprosimy – poleciła pani Jean, gdy wszyscy znaleźli się w samochodzie.
Dojechali na miejsce o wpół do siódmej. Pan Granger ruszył do kas i kupił bilety. Całą trójką udali się na odpowiedni peron. Wsiedli do pociągu. Zawsze w ten sposób jeździli do babci Hermiony. Pani Rose mieszkała daleko od nich, a długa podróż w samochodzie była męcząca, niewygodna i zbyt droga, by z niej korzystać.
Miona wyjęła z torby podręcznej mugolską książkę i zniknęła umysłem z wagonu. Od lektury oderwała się jedynie dwa razy w ciągu całej podróży: pierwszy, gdy mama podała jej kanapkę z jajkiem na drugie śniadanie i drugi, kiedy rodzice powiedzieli jej, że zaraz wysiadają.
Ubrała ponownie kurtkę i nawet się nie obejrzała, a siedziała już w taksówce, która dowiozła ją pod bramę niedużego domu. Na widok samochodu, starsza kobieta wybiegła na podwórze i otworzyła furtkę, by jej rodzina mogła spokojnie wejść. Była opatulona kożuchem, ale na jej nogach wciąż były kapcie.
- Hermionka! – wykrzyczała uradowana babcia na widok swojej jedynej i ukochanej wnuczki.
- Mamo! – skarciła ją Jean Granger – Zaziębisz się! Wracaj do środka, zaraz wejdziemy.
CZYTASZ
Her Draco
FanfictionJest końcówka roku 1999. Minął ponad rok od czasu II bitwy o Hogwart. Odbudowa zamku trwała okrągłe dziesięć miesięcy. Wszyscy uczniowie powrócili do szkoły, by powtórzyć rok. To samo tyczyło się Hermiony, Rona, Harry'ego, Ginny i wielu innych. Harr...