Rozdział 20 : Tydzień u Pansy

7.3K 376 92
                                    

Ślizgon leżał w swojej sypialni, nie chcąc dopuszczać do siebie faktu, że jest grubo po dwunastej. Swoją głowę przykrył jedną z trzech białych poduszek, na których spał. Nikt nie zabroni mu spać lub udawać, że śpi. Miał przed sobą wizję wspaniałych dwóch tygodni bez nauki i bez... No, właśnie. Bez Hermiony. Był to jedyny fakt, który go denerwował.


Nagle ktoś wszedł do pokoju i rozsunął szmaragdowe zasłony. Draco podniósł głowę spod poduszki i natychmiast tego pożałował. Jasne światło nieprzyjemnie poraziło mu oczy. Ponownie ukrył twarz w poduszkach. Nie miał zamiaru wstawać. Nie tak wcześnie.

- Draco, wstań. Za chwilę będzie lunch.

Łagodny głos jego matki dał mu jasno do zrozumienia, że skoro jest w tym pokoju, to naprawdę powinien wstać. Wciąż leżąc na brzuchu z twarzą wtuloną w materac, zrzucił poduszkę z głowy i mruknął coś na podobiznę „już". Kobieta wyszła z pokoju syna, pozostawiając jednak drzwi otwarte, by słysząc odgłosy domu, zmusił się do opuszczenia wygodnego łóżka.

Zbyt dobrze go znała. Kiedy do jego uszu dotarł brzdęk naczyń, nie wytrzymał, podniósł się na ramionach i obrócił się na plecy. Przejechał ręką po zmęczonej twarzy. Słońce i oślepiający śnieg za oknem dodatkowo go rozbudził. Wstał zrezygnowany. Musi zacząć nowy dzień. W drodze do łazienki potknął się o jedną z poduszek. Incydent ten przypomniał mu, w jak artystycznym nieładzie zostawił łóżko.

„Chrzanić to. I tak skrzaty to posprzątają" – pomyślał i ponownie zaczął wlec się do łazienki.

Przemył twarz zimną wodą. Dopiero teraz powrócił do świata żywych. Postanowił wziąć szybki prysznic. Umył zęby, a włosy przetarł jedynie ręcznikiem, by pozbyć się nadmiaru wody. Wyschną same. Wciąż z szczoteczką do zębów w ustach i biodrami przepasanymi ręcznikiem wrócił do pokoju i wygrzebał czarne jeansy i koszulkę tego samego koloru. Powrócił do łazienki i dokończył wszelkie czynności, które wykonuje się podczas toalety porannej. Ubrał się i w niezbyt dobrym humorze udał się na dół.

Marmurowe schody rozniosły po domu wieść, że młody arystokrata zaszczyci swoją obecnością rodzinę podczas lunchu. Narcyza uśmiechnęła się, gdy zobaczyła, że syn posłuchał jej prośby. Pokazała mu gestem ręki, by się do niej zbliżył. Położyła dłoń na jego ramieniu.

- Na dzisiejszym lunchu będziemy gościć młodą damą – zaczęła Narcyza, ruszając w stronę jadalni – Chciałabym, abyś był dla niej życzliwy.

- O, nie ma mowy! – niemal krzyknął chłopak – Żadnego swatania!

- Ale Draco...

- ŻADNEGO SWATANIA. JESTEM JESZCZE W SZKOLE, DAJCIE MI ŻYĆ!

Wtedy zza rogu wyszła dziewczyna o pięknych brązowych włosach, ciemnych oczach i sprytnym ślizgońskim uśmiechu.

- Już tak bardzo nie chcesz mnie widzieć, Draco? – zaśmiała się Pansy, kładąc ręce na biodrach.

- Boże, Pan!

Chłopak poczuł się niesamowicie głupio i spojrzał przepraszającym wzrokiem na matkę. Ona uniosła delikatnie kąciki ust na znak, że przyjmuje przeprosiny. Zostawiła dwójkę na osobności, sama kierując się do jadalni.

- Pamiętasz o naszych zakupach? – zapytała brunetka.

- Jakich znowu za... Aaaa! – dopiero po chwili mózg blondyna zaczął pracować.

- Po obiadku ruszamy na miasto. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie byłam w mugolskim sklepie... Będzie zabawnie.

- A niby jak ty chcesz cokolwiek znaleźć, skoro oboje znamy mugolski Londyn, jak moje skrzaty skarbiec Malfoy'ów?

Her DracoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz