Hedwiga zastukała w okno swoim dziobem. Harry wpuścił ją do środka. Nie wyglądała najlepiej. Jej pazury były zakrwawione, dziób również, ale to nie była jej krew. Chłopak uznał, że musiała polować po drodze.
- A gdybyś zgubiła list, głuptasie? – zapytał, głaszcząc ją po śnieżnobiałych piórach.
Sowa uszczypnęła go w palec pieszczotliwie. Hedwiga zawsze była przy nim. Harry cierpliwie znosił jej fochy i humory, bo była jego prawdziwą przyjaciółką. Miał nadzieję, że wkrótce zaakceptuje Tonks, która zarówno dla Hedwigi jak i Krzywołapa była zbyt bezpośrednia. Całkiem spory wilczarz irlandzki wspiął się przednimi łapami na szafkę i wcisnął głowę pomiędzy tułów a rękę Harry'ego. Z bezmyślnym wzrokiem i wywieszonym jęzorem zaczął gapić się na sowę, która przyglądała się mu z pogardą.
- O wilku mowa – skwitował czarnowłosy chłopak – No, Tonks, zmykaj. Muszę odebrać list od Hedwigi.
Pies odbił się przednimi kończynami i zrobił piruet, by zgrabnie wylądować tyłem do właściciela. Tonks wskoczyła na łóżko Harry'ego i zwinęła się w kłębek. Tymczasem chłopak dobrał się do listu, a samicę puchacza śnieżnego odesłał do sowiarni. Koperta była brudna, miała brązowe plamy. Była zaadresowana do Maryi Moore. Pomyślał, że być może matka Julie nie miała możliwości zmiany koperty na nową, więc użyła tej córki. Wyszedł z listem do Salonu licząc, że spotka tam jeszcze Julie. Nie mylił się. Dziewczyna siedziała na sofie przy komiku i obserwowała tańczące płomienie.
- To do ciebie – powiedział.
Podskoczyła ze strachu, bo chłopak zaszedł ją od tyłu. Odebrała od niego kopertę i podziękowała mu. Wstała i weszła po schodach do dormitorium. Usiadła na swoim łóżku i zaczęła czytać list. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wszystko zaczynało się układać! Schowała list w szufladzie swojej szafki nocnej i zbiegła ponownie do Salonu licząc, że zastanie tam Hermionę.
***
Jego zimne palce drażniły rozpaloną do granic możliwości dziewczynę. Jego język tańczył w jej ustach tango. Jego oddech był jedynym źródłem powietrza. Oderwał się od niej. Brunetka z jękiem rozczarowania opadła na puste łóżko.
- Dlaczego mi to robisz?
- Bo nie chcę się spieszyć.
- Znalazł się romantyk – zaśmiała się dziewczyna zapinając guziki swojej koszuli.
- A żebyś wiedziała. Chcę zrobić wszystko tak jak należy. Nie zachowuj się jak połowa dziewczyn z mojego domu – powiedział Draco, siadając na krawędzi łóżka – Chcesz się ze mną przespać, a nie usłyszałaś z moich ust, że cię kocham.
- A kochasz? – zapytała Miona, podnosząc się i na czworakach podchodząc do chłopaka, by w końcu usiąść po turecku za nim i oprzeć swoją głowę na jego ramieniu.
- Dowiesz się wkrótce. A teraz zmykaj, zaraz cisza nocna.
Hermiona ześlizgnęła się zgrabnie z łóżka i porwała z ziemi swoje jeansy. Ubrała je i zaczęła zbierać z podłogi resztę swoich rzeczy. Obok gryfońskiego krawatu leżał również ten ślizgoński, należący do Draco.
- Mogę go pożyczyć? – zaśmiała się, machając jak lassem zielono-srebrnym paskiem.
- Nie – powiedział z uśmiechem, ale stanowczo odbierając jej przedmiot – Zachowujesz się jak pijana.
- A kto ci powiedział, że nie jestem pijana? – zapytała i cmoknęła go w usta.
- Zbyt dobrze cię znam.
CZYTASZ
Her Draco
FanfictionJest końcówka roku 1999. Minął ponad rok od czasu II bitwy o Hogwart. Odbudowa zamku trwała okrągłe dziesięć miesięcy. Wszyscy uczniowie powrócili do szkoły, by powtórzyć rok. To samo tyczyło się Hermiony, Rona, Harry'ego, Ginny i wielu innych. Harr...