Harry i Ron siedzieli sami w dormitorium, a wraz z nimi suczka Harry'ego. Seamus. Neville i Dean zostali jeszcze w Pokoju Wspólnym, wymieniając wrażenia z sylwestra. Chłopaki grali w Szachy Czarodziejów i rozmawiali o ich najlepszej przyjaciółce. Hermiona nie trzymała się dobrze. Wiedzieli, ile kosztuje ją samo widzenie Julietty w Pokoju Wspólnym Gryfonów.
- Malfoy to ma jednak przesrane z tym swoim arystokratycznym pochodzeniem – powiedział Ron, przestawiając swój pion na następne pole.
- Draco to ma przesrane z tym cholernym małżeństwem – dopowiedział Harry, bijąc swoją wieżą pion Rona – Gdyby nie Moore, pewnie on i Hermiona byliby razem. W sumie nawet do siebie pasują.
- Ja tam nie narzekam. Nie mógłbym żyć z świadomością, że ten gnój dostawia się do Hermi. On i Julie pasują do siebie. Tak samo bogaci, tak samo zasranie idealni.
- Przeginasz Ron. Może ona wcale nie jest taka zła? Czy dlatego, że jest piękna, nie może być inteligentna?
- Bo jest blondynką – zaśmiał się przyjaciel.
- Idziesz po stereotypach, stary. Przy okazji, przekażę Fleur, że jest pustą lalą.
- Oj, wiesz, że nie miałem nic złego na myśli. Poza tym Fleur jest inna...
- Bo Fleur to ćwierć wila i żona Billa? O Boże, nawet się zrymowało – zaśmiał się Harry.
Ron również się roześmiał.
- Ale tak na poważnie. Trzeba zająć się Mioną. Nie może nam się dziewczynka wykończyć. Jak znajdzie sobie jakieś zajęcie, to łatwiej zapomni.
- Też prawda. Z przykrością muszę stwierdzić, że czytanie niestety odpada – powiedział Rudzielec.
- Dlaczego?
- Hermiona i tak przeczytała już wszystkie książki w bibliotece.
Oboje zaśmiali się i powrócili do gry, odkładając na bok temat przyjaciółki. Tonks westchnęła cicho. Eh, ci faceci...
***
- Chciała mnie pani widzieć, pani profesor? – zapytała Hermiona, otwierając drzwi do gabinetu dyrektora.
- Owszem, panno Granger. Siadaj.
Gryfonka zajęła wskazane jej miejsce.
- Jako Prefekt Naczelna ma pani za obowiązek pilnować porządku w szkole, rozdawać punkty oraz odejmować je, a także wiele innych spraw. W ciągu najbliższych kilku dni będzie miała pani dodatkowe zadanie.
- Jakie?
- Będzie pani oprowadzać po szkole i zapoznawać z naszym systemem pannę Moore.
Żołądek Hermiony zrobił podwójne salto i zaplątał się w jelita. Pięknie. O niczym innym nie mogła marzyć tylko o spędzaniu więcej czasu z tą jędzą.
- A drugi Prefekt Naczelny? Nie mógłby tego zrobić za mnie? – zapytała, choć wiedziała, że naraża się dyrektorce.
- Pan Brown? Oczywiście będzie wykonywał to zadanie razem z panią. Chcemy, aby nowa uczennica poczuła się w Hogwarcie jak w domu. Zrozumiała to pani? – W jej głosie pojawił się chłód.
- Owszem, pani profesor.
- Możesz już iść.
Hermiona wstała z fotela i udała się w stronę wyjścia. Idąc przez szkołę rozmyślała nad tym, co będzie musiała znosić w obliczu zarozumiałej Gryfonki. Zapewne, przy pierwszej lepszej okazji zacznie mówić jej o tym, jaki Malfoy jest niesamowity i na pewno, to wiedziała na sto procent, zarzuci tekstem w stylu: „Draco wspominał mi o tobie". Dziewczyna cała się buzowała. Postanowiła nie przechodzić przez Pokój Wspólny. Do swojego dormitorium weszła prywatnym wejściem. Wypowiedziała hasło, a obraz uchylił się przed nią. Czym prędzej weszła do łazienki i odkręciła wszystkie kureki z ciepłą wodą. Musiała wziąć długą gorącą kąpiel. Rudy kot leżał na jednym z foteli w jej małym salonie i wygrzewał się przy kominku. Z zaniepokojeniem obserwował właścicielkę. Hermiona poczuła na sobie wzrok zwierzęcia. Podeszła do persa i pogłaskała go po głowie.
CZYTASZ
Her Draco
FanfictionJest końcówka roku 1999. Minął ponad rok od czasu II bitwy o Hogwart. Odbudowa zamku trwała okrągłe dziesięć miesięcy. Wszyscy uczniowie powrócili do szkoły, by powtórzyć rok. To samo tyczyło się Hermiony, Rona, Harry'ego, Ginny i wielu innych. Harr...