Wakacje cz.4

50 6 0
                                    

Wtorek, 19 lipca 2015
Godzina 11:00

Perspektywa Mii:
"Wreszcie! Dotarliśmy do Maranello! Z racji tego, że Michael wygrał zakład braliśmy najlepszy pokój w hotelu.

Mieścił się przy siedzibie zespołu Scuderii Ferrari (cóż za zbieg okoliczności...). Gdy się wchodziło do pokoju od razu na lewo znajdowała się duża łazienka z wanną i klozetem. Umywalki były (o dziwo) dwie, w sumie to dobry patent. W końcu gdyby nam się spieszyło obydwoje mogliśmy skorzystać w jednym czasie. Trochę dalej od łazienki na lewo jest ogromne łóżko, naprzeciwko niego telewizor 60 cali. Do tego wielki taras z widokiem na miasto. Cudowne miejsce!

Po zameldowaniu się musieliśmy zdecydować od czego zacząć. Z racji tego, iż team Pegassi nie bierze silników od Ferrari formalnie Michael i Kevin nie mogli wejść do siedziby Scuderii. Do muzeum Ferrari już tak.

Tak więc wpierw pojechaliśmy do centrum. Maranello to małe, ale urodziwe miasteczko z charakterystycznym elementem zdobiącym rynek: monumentalny posąg dzikiego konia z logo Ferrari. Czuć, że jest się w stolicy najpopularniejszej sportowej marki na świecie.

Oczywiście chodzenie po uliczkach miasta wielce nudziło naszych chłopców, więc w nagrodę za cierpliwość, zabrałyśmy ich do muzeum Ferrari."

Perspektywa Michaela:
"W końcu Mii przyszedł rozum do głowy i poszła z nami do muzeum Ferrari. O wiele ciekawsze miejsce niż stare uliczki.

Zwiedzanie zaczęliśmy od ogólnej historii założenia marki. Jedyna historia poza drugą wojną światową, która mnie zaciekawiła. Później pani przewodniczka przedstawiła nam sytuację obecnej gamy modelowej Ferrari. Były tu takie okazy jak F12 Berlinetta, 488 GTB i samo laFerrari. Na koniec było najlepsze: Formuła 1. Scuderia Ferrari to najstarszy i najbardziej utytułowany zespół w historii F1. Zdobył aż 16 mistrzostw świata konstruktorów.

Spędziliśmy w muzeum dobre trzy godziny. Na pamiątkę kupiliśmy sobie koszulki z logotypem Ferrari oraz kilka modeli w skali 1:24. Nie mogłem się oprzeć. Wydałem na nie tysiąc euro. Tak wiem, lekko przesadziłem. Mia jednak nie wyglądała na złą, że tak trwonię pieniądze. Więcej, śmiała się ze mnie, a mogło być gorzej."

Godzina 20:30

Perspektywa Kevina:
"Po spożytej kolacji Michael i Mia zaprosili nas do swojego pokoju na nocne gry i zabawy. W sumie spać nam się nie chciało, więc co mieliśmy lepszego do roboty.

Pierwszą grą był remik. Graliśmy na punkty. Przegrany musiał postawić wszystkim jutro obiad. Oczywiście mi się poszczęściło i przegrałem (czujcie ten sarkazm).

Doszło do tego kilka innych gier, jednak najdłużej zeszło nam grając w "Prawdę czy Wyzwanie". Na początku wszystkie pytania i wyzwania były normalne... Do czasu...

Moja Louise tak się wkręciła, że gdy wypadło na Michaela i wybrał wyzwanie ona powiedziała:

- Klepnij Mię w tyłek!

Widać było po nim zakłopotanie. W sumie nie tylko w nim. Mia też czuła się lekko zawstydzona.

- Louise nie przesadzasz lekko? - szepnąłem jej do ucha.

- Jak ma być zabawa to na całego! - odparła chórem."

Perspektywa Michaela:
"Czego ta Louise nie wymyśli... Nie wstydziłem się jej pocałować ani wykrzyczeć przez taras "Kocham Mię!", jednak tego jeszcze nie robiłem. Czułem się lekko zakłopotany.

- Skoro takie wyzwanie padło... Trzeba je wykonać... - powiedziała nieśmiało Mia po czym wstała i lekko nadstawiła swoje pośladki. Nie mogę jej odmówić - tył ma ładny.

Dominacja nade WszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz