Brazylia '16

48 1 3
                                    

Poniedziałek, 21.10.2016
Godzina 11:34

POV Michaela:
"Poczułem ogromny ból między oczami, przez co zerwałem się z objęć Morfeusza. Ból był znajomy, a jednocześnie nigdy go tak ogromnego nie czułem. Pamięcią próbowałem sięgnąć do ostatniej nocy. Nocy, która przeszła do historii tuż po tym, jak zdobyłem niebywałe zwycięstwo w Meksyku. To było tak...

Dzień wcześniej, godzina 22:20

Imprezowa muzyka leciała z głośników pełną parą, wokół śmietanka towarzyska zapełniająca powietrze dwutlenkiem węgla i alkoholem, robiąca niemal trzęsienie ziemi na parkiecie. Na to wszystko z boku patrzyłem się ja w swojej loży VIP, w której siedziałem z Sebastianem, Kimim, Felipe oraz Danielem. Na stole wykwintny alkohol w postaci Jagermeistera, Jacka Danielsa, czy Moeta. Dla mniej wybrednych nie zabrakło wódki, czy piwa, z których bardzo chętnie korzystał Iceman. Muszę przyznać - głowę do picia ma niesamowitą. Już czułem, jak pode mną uginają się nogi, a on jeszcze prosto bez zawahania kieruje się w stronę baru po kolejną flaszkę. Na szczęście nie odpadłem jako pierwszy, a zrobił to Max. Być może słowiańska krew w moich żyłach sprawiała, że jeszcze nie leżałem na deskach.

- Daniel... - krzyknąłem do Australijczyka - Zajmij się swoim teammatem... Chłopak już odpłynął...

- On? - wskazał palcem na Verstappena - A gdzieś go mam! Niech sobie leży! Walisz kolejną sztukę?!

W tamtym czasie grzechem dla mnie było mu odmówić. Kolejny drink poszedł, a ja chwiejnym krokiem udałem się do ubikacji.

Z opóźnioną reakcją szukałem pisuaru, nic wtedy się dla mnie nie liczyło. Gdy tylko "podpiąłem" się do porcelany, całe ciśnienie ze mnie spadło, a ja znów się rozluźniłem. Byłem w doskonałym stanie, a skoro jest coś dobrze zrobione, to NIE MOŻNA tego próbować polepszyć. Niestety o tym nie wiedziałem tej nocy.

Szedłem z Danielem równo, jakbyśmy się znali i ze sobą pili ładnych parę lat. Rozumieliśmy się bez słów - wystarczyło jedno małe skinienie na butelkę whisky i wszystko było jasne. Świat coraz bardziej mi się rozmazywał, wydawało mi się, że wciąż jestem w stanie myśleć, tylko ciało mnie nie słucha.

- Dajel, possuchaj... Szekam na siebie (czyt. Ciebie) w Ferrari i... Bęzziemy się śśigać jak... Równy z równym!

- Dokładnie tak, jak mówisz! Zdrowie Twoje! - Honey Badger wziął szklankę do ręki i niemal jednym chaustem wlał w siebie jej zawartość. Zrobiłem podobnie... Od tamtego momentu urwał mi się film...

Powrót do dnia późniejszego

- Michael!

Usłyszałem wręcz paniczne wołanie mojego taty. To musiało być coś naprawdę poważnego, nigdy takim tonem do mnie nie mówił. Wparował wręcz do mojego pokoju, niemal wyważając drzwi z framugi i rzucił mi gazetę lokalnej prasy sportowej. W oczy rzucił mi się wielki, wytłuszczony nagłówek:

"Walka o miejsce w Ferrari? Bójka Raikkonena i Kasmirskiego"

Że co proszę?! Jakim cudem ja i Kimi się... Musiałem czym prędzej wyjaśnić to z nim, bo co jak co, ale agresywny po alkoholu nie jestem! Co to, to nie!

- Powiedz, on dalej jest w Meksyku, czy już wyleciał do Brazylii? - zapytałem z niepewnością w głosie.

- Nie mam pojęcia... Wiem natomiast jedno: od dziś masz zakaz na imprezy, dopóki jeździsz dla tego zespołu.

Dominacja nade WszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz