Jak on mnie wkurza...

28 4 0
                                    

Był zimny i chłodny dzień. Wyszłam z domu o 15.00. Chciałam się przewietrzyć, odpocząć od nauki, której miałam bardzo dużo.

Wiaterek był lekki, przyjemnie muskał moje policzki. Na niebie zobaczyłam parę małych chmurek. Na drodze były porozrzucane kasztany i pomarańczowe opadłe liście z drzew. Było mokro, nie długo przed tym padał deszcz. 'Jeszcze parę dni temu było tak ciepło i ani śladu jesieni' westchnęłam. Prawdę mówiąc, mimo tego było naprawdę przyjemnie. Czyste powietrze dobrze wpływało na mój nastrój. Byłam zmęczona. Nawet bardzo. Przez całą noc zastanawiałam się od czago zaczniemy z Sebą. Teraz już rozumiałam pracę ojca. Była trudna i męcząca.

Był słaby zasięg, prawdopodobnie spowodowany złą pogodą. Czasami odpisywałam na wiadomości, ale tylko do Kamili. Antek też pisał, ale od razu je kasowałam, nie sprawdzając nawet co jest w esemesie. Nie miałam po prostu ochoty. Jeszcze brakowałoby, żebym się w nim zakochała. Miłość komplikuje życie. Myślałabym tylko o nim, a na to nie miałam czasu.

Zastanawiałam się, jak uwodnić winę znienawidzonych przez nas byłych pseudo-przyjaciół rodziców. Najpierw musielibyśmy ich wogóle znaleźć. Nie miałam pojęcia, gdzie teraz przebywają. Tedi już dawno z więzienia wyszedł. Może wyjechał za granicę, może całkiem na inny kontynent, chuj wie. 'Kurwa' syknęłam pod nosem.

Zeszłam na leśną dróżkę i poszłam w kierunku lasu. Lubiłam ciszę i spokój. Dobrze się czułam, kiedy byłam sama. Nie daleko musiał być strumyczek, bo usłyszałam szum wody. Postanowiłam pójść w jego kierunku.

Było mnóstwo różnokolorowych liści. Zobaczyłam kawałek uciętego drzewa i postanowiłam na nim usiąść. Wyciągnęłam szlugi i zapaliłam jednego. Chwilę tak siedziałam. Nie miałam pomysłu, gdzie iść i co robić. Nic mi się nie chciało. Usłyszałam kroki. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Antka. 'O Jezu'.

-Myślałem, że nie palisz- mruknął.

Zerknęłam na niego. 'Skąd on o mnie tak dużo wie?' pomyślałam.

-Czasami- odparłam sucho.

Usiadł koło mnie lekko zdyszany. Kątem oka widziałam, że na mnie patrzy.

-Biegasz?- zapytałam.

-Czasami- uśmiechnął się krzywo.

'Aha, a więc tak się bawimy'.

Wstałam i już miałam zamiar iść, kiedy chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie na tyle blisko, że poczułam jego oddech. Wypadł mi z ręki papieros. Patrzyłam mu w oczy. Były duże i błyszczące. Byłam, jak zaczarowana. Dopiero po chwili się opamiętałam i odepchnęłam go. Odwróciłam się i szybko potruchtałam w kierunku drogi, kiedy noga zaczepiła mi się o wystające korzenie drzewa. Upadłam na twardą i zimną ziemię. Antek podbiegł do mnie i złapał mnie za rękę. Chciał mi pomóc, jednak ja syknęłam, żeby mnie zostawił. Podniosłam się lekko i spojrzałam na swoje ubranie. Było całe w błocie. Bolało mnie prawe kolano, widocznie musiałam uderzyć o wystający kamień. 'Kurwa'. Wstałam i spojrzałam na Antka. Wpatrywał się we mnie. Westchnęłam. Otrzepałam lekko ubranie, ale widząc, że pobrudziłam sobie całe ręce od razu przestałam. Otarłam dłonie o korę drzewa. Było mi głupio. Nawet bardzo głupio. Powoli poszłam w kierunku drogi, teraz już uważając na każdą wystającą gałąź lub kamień. Słyszałam kroki chłopaka. Szedł za mną. Odwróciłam się i syknęłam:

-Dlaczego za mną idziesz!?

-Nie idę- odpowiedział bardziej pytaniem- idę do domu, nie wiem czy wiesz, ale mieszkam nie daleko ciebie.

Zaczerwieniłam się. No tak.

Już się nie odracałam, szłam przed siebie. Po chwili zaczęłam biec. Chciałam już być w domu, wskoczyć do łóżka, wziąść książkę i zatracić się w czytaniu ulubionych kryminałów. Jednak los tego nie chciał. Usłyszałam ciche piszczenie. Zwolniłam tempo i nasłuchiwałam. Po zlokalizowaniu kierunku, z którego on dobiegał postanowiłam tam pójść. Odsłoniłam opadłe liście i ujrzałam pieska. Był malutki. Miał średniej długości sierść, koloru białego, jednek wtedy trudno było to zobaczyć, gdyż prawie cały był upaprany w błocie. Piszczał i wiercił się. Popatrzyłam na jego łapę. Była cała zakrwawiona. Skrzywiłam się. 'Biedaku!' Nie wiedziałam co zrobić.

Usłyszałam kroki. Antek. Podszedł i nachylił się.

-Boże, co mu się stało!- powiedział zdumiony.

Zerknęłam na niego.

-Trzeba go zabrać- odparłam bez zastanowienia.

Chłopak pokiwał głową, na znak, że się ze mną zgadza i delikatnie wziął zwierzę na ręce. Podobał mi się, nie ukrywam. Był wysoki i umięśniony. Ale wiedziałam, że nie powinien mi się podobać. Postanowiłam, że będę go unikać.

'Ostatni raz razem wracamy do domu' obiecałam sobie. Po dwudziestu minutach byłam już w domu. Antek wziął pieska do siebie i obiecał, że się nim zajmie. Wiedziałam, że jest w dobrych rękach.

ProfilerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz