'Proszę odbierz...'

9 0 0
                                    

Od paru godzin dryptałam po domu, zamartwiając się o brata. Nie dawał znaku życia, o dzwonieniu nie było nawet mowy. Zastanawiałam się, gdzie mógł ewentualnie pójść. I najważniejsze, kiedy wróci?

Nasze kontakty nie były ostatnio za dobre. Kiedyś lepiej się dogadywaliśmy i nie urządzaliśmy awantur o byle co. Kiedy przyłożył mi nóż do szyji, miałam wrażenie, jakby zaraz chciał mnie zabić. W jego oczach widziałam jedynie złość. Ta adrenalina, którą przypominałam sobie w najgorszych koszmarach, kiedy walczył i przychodził do domu pobity i połamany. Pare pary oglądałam walkę na żywo. Zachowywali się, jak zwierzęta. Żaden nie chciał odpuścić. Kiedy jeden słabł, dławił się krwią lub starał zatamować krwotok, drugi wykorzystywał ten moment i w okrutny sposób dobijał przeciwnika.

Strasznie bałam się o Sebastiana. Widziałam go w różnych stanach. Raz bywał trochę wyobijany, raz prawie w ogóle, a czasem też zdarzało się, że lądował po udanej walce w szpitalu. Jego cieszyło tylko to, że wygrał. Nie obchodziło go zdrowie ani uczucia bliskich osób. Tylko o mnie się troszczył...no i o mamę. Jednak nie chciał nigdy z tego zrezygnować, mimo, że tak bardzo starałam się wybić mu to z głowy.

Ja też nie byłam święta. Miałam paskudny charakter...i w sumie dalej mam. Jednak zmieniłam się trochę na lepsze. Nie tak łatwo jest się przeistoczyć w innego człowieka. Bardzo trudno stać się lepszym, ale chyba warto.


Siedziałam na fotelu w salonie. Próbowałam się trochę uspokoić. Zaczęłam się obwiniać, za to, że nie ma go w domu. Szczęka mi sie trzęsła, a zęby obijały się o siebie. Zerknęłam na kolor skóry. Był siny, ubarwiały go widoczne żyły.

-A jak jemu się coś stało? Nie mogę go stracić. Tylko on mi pozostał- zbierało mi się na płacz.


Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zerwałam się i pobiegłam otworzyć. Łudziłam się, że to mój ukochany brat. Marzyłam w tamtej chwili o tym, żeby stanął w drzwiach z bukietem róż, przeprosił mnie, że nie odbierał telefonu, tłumacząc, że go zgubił i powiedział, jak mnie bardzo kocha. 

Rozczarowałam się, kiedy w progu zobaczyłam moją sąsiadkę- Elwirę. Była to młoda kobieta, o ładnie zadbanej cerze i długich kasztanowych włosach. Była bardzo życzliwą osobą, o dobrym sercu, ale niestety dużej naiwności. Współczułam jej, że tak bardzo wierzy ludziom. Mimo, że już nie raz sparzyła się na innych, pozornie porządnych osobach, dalej nie traciła nadzieji i wierzyła, że są ludzie uczciwi i serdeczni, tacy jak ona. Jednoczesnie podziwiałam ją. Taka sąsiadka to skarb.


-Witaj Lenko- uśmiechnęła się do mnie szeroko.- Masz może pożyczyć cukier? Piekę właśnie ciasto, a zapomniałam kupić w mieście. Skleroza dolega, rozumiesz chyba- roześmiała się.

-Oczywiście- odparłam i pobiegłam po produkt. Po chwili znów znalazłam się obok kobiety i podałam jej cukier. Zastanawiałam się czy nie zaprosić jej do środka, ale zrezygnowałam z tego.

Elwira podziękowała i szybkim krokiem udała się w kieronku swojego domu. Odprowadziłam ją wzrokiem. Westchnęłam. Dalej nie wiedziałam co z moim bratem.


Wróciłam do domu i usiadłam na kanapie. Cisza wykańczała mnie. To poczucie bezsilności było gorsze niż uderzenia w twarz.

Nagle usłyszałam głośne wibracje. Zerknęłam na swoją komórkę. Ktoś dzwonił. Szybko zabrałam telefon do ręki i odebrałam, co nie było latwe, gdyż trzęsły mi się ręce. Serce zaczęło mi szybciej bić. Na chwilę wstrzymałam oddech.

-Lena?- usłyszałam głos Sebastiana.

Wybuchnęłam. Zaczęłam płakać i nie mogłam się uspokoić. Nie słyszałam co mówi mój brat. Byłam bardzo zrederwowana, mimo wszystko poczułam ulgę. 'To naprawdę on. A tak bałam się, że mu się coś stało. Tu już nie jest bezpiecznie' myślałam.

-Lena!- usłyszałam, kiedy już trochę się uspokoiłam.- Co się stało!? Nie płacz proszę cię, zaraz umrę z niepokoju!

-Sebuś...jeju to naprawdę ty!- jąkałam się.- Dzwoniłam...Myślałam, że coś ci się stało. Zawsze odbierasz.

-Wiem przepraszam, ale miałem pewne komplikacje. Napewno wszystko w porządku? Wracam dziś do domu, muszę cię mieć na oku mała.

Słysząc to uśmiechnęłam się do siebie. Lecz zaniepokoiły mnie wcześniejsze słowa brata. Zaciekawiona zapytałam więc o to.

-Opowiem ci, jak wrócę do domu. Nie mogę teraz rozmawiać, później się zobaczymy- rozłączył się.

Odłożyłam komórkę na ławę. Poczułam duże zmęczenie. Ułożyłam się wygodnie na kanapie i po chwili zasnęłam.

ProfilerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz