-Jezu Danny nic ci nie jest?! Zemdlałeś, myślałem, że nigdy się nie obudzisz.
-Nie, jakoś mnie tak zaćmiło, sorry za napędzenie ci stracha.- powiedział blondyn podnosząc się do siadu na swoim łożku.
-Wiesz jak słodko śpisz?- mruknął jeżdżąc palcem po jego dłoni.
-Nie, ale dzięki.- zarumienił się chłopak. Powoli odsuwając rękę.
-Dlaczego mi tak uciekasz? Nie podobam ci się?
-Um...
-No proszę.- wyszeptał mu do ucha uwodzicielsko po czym przeniósł usta na jego szyję. Serce Dana podskoczyło, więc powiedział niepewnie.
-Przepraszam, ale... czy mógłbyś mnie zostawić? Czuję się raczej mało komfortowo.
-Daj spokój.
Nie.
To zbyt przypominało jego ojca.
On też był taki niby czuły.
Niby.
-Oliver proszę cię...- mruknął odsuwając się, ale blondyn nie odpuścił, wręcz zaczął być bardziej nachalny i dotykał go odważniej.
Wtedy zaczął wyrywać się coraz mocniej, ale nie miał tyle siły, palce chłopaka były jak jakieś kajdanki. Zatkał jego usta dłonią, a ten ugryzł go zostawiajac na jego dłoni zamrożone ślady zębów ( tu mogłaby być gra słowna- frostbite badam csss. ).
-Ty skurwisynu. W takim razie nie będę się z tobą pieprzyć.- warknął dobierając się do paska jego spodni.- Znaczy się- będę ciebie pieprzyć.
Wtedy Dan wydał z siebie najgłośniejszy i najdłuższy pisk na jaki było go stać.
Tak właśnie reagował kiedy ktoś go dotykał- ale czemu się dziwić, jego ojciec był potworem.
Kiedy nikt nie wszedł do pokoju, tak jak blondyn się tego spodziewał, popadł w szloch i nie mógł się opanować, gdy szklane- bardziej lodowe- kropelki spadały na pościel.
-ZOSTAW MNIE TY CHUJU!!!- wrzasnął.
-Mój chuj to się dopiero tobą zajmie.
Wtedy ściągnął jego spodnie w dół. Daniel piszczał jak zepsuta zabawka.
-Co tak pisz...- zaczął Ray wchodząc do pokoju, ale odrazu się wkurzył i popchnął Olivera tak, że poleciał do tyłu.
-Czy nie możesz zrozumieć, że on cię nie chce?! Nie znasz Dana, ani jego przeszłości więc się ODPIERDOL!- wrzasnął i z całej siły- a miał jej dużo- kopnął go w twarz, robiąc sznurek.
Z wrednym uśmiechem podziękował samemu sobie za wybranie capoeiry za sport, który chciał trenować.
Brunet dostał jeszcze raz z kolana, potem w twarz z pieści i jeszcze w jaja na dobitkę. Ray był zadowolony z widoku posiniaczonego Olivera z krwią pod nosem leżącego na podłodze, ale po chwili przestał napawać się widokiem i podszedł do Danny'ego.
-Ej spokojnie cisiu.-powiedział i pocałował go w czoło po czym przytulił i pogładził po głowie.
-To wszystko... wróciło... to jakby mój ojciec...- wyjąkał po czym wybuchł płaczem. Zcałował łzy z jego policzków i uniósł kąciki jego ust koniuszkami palców.
-Uśmiechniij się. Ciusio. Uśmiechnij.- mruknął i pogilgotał go delikatnie.
Unieśli głowy gdy do pokoju wszedł Sallivan i Gabriel.
-Co tu się dzieje? Boże Ray czy ty pobiłeś...
-Tak pobiłem tego chuja!- już chciał wstać, ale blondyn pociągnął go za palce.
-Spokój.
Sallivan poszedł do bruneta i pomógł mu wstać.
-Dlaczego Dan płacze?- spytał ostro.
Jeśli Oliver myślał, że jak zrobi coś Danny'emu to nic się nie staje, to bardzo grubo się mylił.
-Bo... on...
-Nawet nie próbuj kłamać. Nie lubię bójek, ani się kłócić, ale jeśli ktoś skrzywdzi moich przyjaciół- prawie braci, zrobię wszystko żeby ich chronić. Zapamiętaj to sobie.
-Wiesz co zrobił?! Wiesz co?! Próbował go zgwałcić! To co zrobił!
-Wynoś się.- warknął Sal. -Wynoś się i nie wracaj zanim ci jeszcze dołożę. Albo w ogóle zabiję.
-Jasne już. Tylko najpierw...- uśmiechnął się szeroko, a zęby zaostrzyły się i było ich wiele więcej niż u zlyklego człowieka. Jego grzywka nagle skróciła się, ukazując oczy, które zaszły czernią.
Tak.
Zrobiły się całe czarne.
Bez białek, bez tęczówek.
Ciało wyglądające jak Oliver, padło na ziemię, a na środku pokoju Dana stało coś nie ludzkiego.
CZYTASZ
Czterech z pięciu
FantasyCzterech chłopaków uciekło z domów. Kradną żeby mieć na życie. Lecz nie są zwykłymi nastolatkami.