Dan wyszedł ze swojego pokoju mrużąc oczy.
Miał wrażenie jakby jego głowa miała zaraz eksplodować- albo już to zrobiła- oczy wypalało mu od dziennego światła i cały czas miał odruch wymiotny.
Więc to nazywają tym słynnym kacem, ha?
Kiedy jego wzrok wyostrzył się, zobaczył swoich przyjaciół pochłoniętych codziennymi czynnościami- Gabriel mył podłogę w kuchni pogwizdując cicho do muzyki grającej w słuchawkach, Sal siedział przy komputerze z bardzo zmartwioną miną, Ray jak zawsze byczył się na kanapie, powoli wypuszczając uformowane z dymu kółka z ust, a Oliver siedział na podłodze i z wielkim skupieniem wpatrywał się w obszerną instrukcję czegoś, czego części porozwalane były wokół wszędzie wokół niego. Blondyn podszedł do tego trzeciego i z jęknięciem usiadł na kanapie.
Ból jego głowy jeszcze bardziej nasilał się, a każdy dźwięk jeszcze to pogarszał, dlatego po kilku minutach prawie absolutnej ciszy wrzasnął:
-MOŻECIE. CISZEJ. ODDYCHAĆ!?!
Spowodował tym tylko nagły wybuch śmiechu wszystkich z nich, co nie było dla niego fajne, bo mówił całkiem poważnie.
-Kto tu ma okres, hę?- zaśmiał się brunet odgarniając kosmyk jego włosów za ucho i odkładając papierosa na stolik.- Masz, pomoże.
Włożył mu do ręki jakieś tabletki.
-Co ty czytasz mi w myślach?!
-Nie- choć chciałbym wiedzieć co się dzieje w tej ślicznej główce- to wszyscy doskonale znamy pana Kaca.
-Kaca?
-Schlałeś się wczoraj w trzy dupy, księżniczko.- uśmiechnął się i pocałował zdezorientowanego chłopca w czoło.
-WŁAŚNIE.- powiedział nagle Oliver zrywając się z podłogi.- Myślę, że to już czas abyśmy zmierzyli się z Onyxem. A to wymaga czasu, siły, chęci i przede wszystkim w luj treningów.
-Gdzie ty chcesz niby trenować nadludzkie moce?- spytał sarkastycznie.
-Och, nie tylko to. Poza tym przecież Łowcy mają specjalne miejsce do swoich treningów.- wzruszył ramionami.
-Serio?
-Oczywiście. I zbierajcie się, bo zaraz tam pójdziemy.~blah blah~
-Chyba sobie żartujesz?- warknął Ray, widząc wnękę w skale, którą wskazał Oliver.
Wlokli się po jakimś lesie od prawie godziny, a brunet doprowadził ich do cholernej jaskini?! Tu to sobie mogli trenować.
Chyba łupanie kamieni.
Kiedy zobaczył tajemniczy, dosyć seksowny uśmiech przyjaciela, wkurzył się jeszcze bardziej niż do tej pory był. Nawet nie na niego, ale na siebie, że w ogóle uznał ten uśmiech za seksowny. Nie powinien.
Powinien kręcić go tylko Dan, tak?
Nie wiedział.
Naprawdę nie wiedział jak powinien się zachować będąc w związku.
Od dłuższego czasu jego ręka zaczynała mieć go dość-z wzajemnością.
Oliver pogrążył się w ciemności, gdy zdobił krok w przód. Gabriel poszedł tuż za nim, ale nic nie widział, a kiedy wyciągnął latarkę, nie było go nigdzie. Jakby się rozpłynął!
BUM I ZNIKNĄŁ!
A przed sobą widział tylko skalną ścianę i jakieś... małe jeziorko. Zareagował dzikim wrzaskiem na to, że z wody wyłoniła się ręka i wciągnęła go za nogę do środka. Z odruchu chwycił Dana idącego za sobą, który trzymał dłoń Raya... i tak wszyscy wpadli do dwu metrowego jeziorka.
Jakież było ich zdziwienie kiedy nie wyburzyli się w ciemnej jaskini. I wcale nie byli mokrzy. Stali teraz w jakimś wielkim pudełku- było tam biało i nic więcej, sama biel.
-Okay. Myślałem, że nic mnie już nie zdziwi po tym co się stało. Ale tu mnie masz.- mruknął Ray, chyba odzwierciadlając myśli ich wszystkich.
To wszystko było takie porypane...
Momentami miał już tego wszystkiego dość...
Po chwili stania tam zobaczył jak Dan podchodzi do niego i chce pocałować. Ale on cały czas tylko patrzył na Olivera i ten jego ponętny uśmieszek. Wtedy odepchnął blondyna i przyciągnął do siebie bruneta. Kątem oka zobaczył jak jego zapłakany chłopak wyciąga lufę z kieszeni i strzela sobie w głowę.Fireson obudził się zlany potem i z ulgą zobaczył, że jego ukochany leży kawałek od niego śpiąc słodko- cały i zdrowy. Natychmiast wtulił się w niego 'na łyżeczkę' i odetchnął.
Ten sen... CO TO BYŁO?!
Przede wszystkim dlaczego podobał mu się w nim Oliver? I dlaczego był tak łudząco podobny do dzisiejszych wydarzeń?;
Miał on ich zaprowadzić do miejsca gdzie mieli trenować i- podobno było tam też całe miejsce urzędowania Wybrańców, które wybudowali pierwsi z nich- też przez długi czas szli lasem, nawet dialogi wydawały się podobne.
Ale nie doszli do żadnej jaskini, a Danny się nie zabił.
Zamiast tego zobaczyli klif, na którego górze stał duży budynek w dosyć osobliwym kształcie i weszli do niego. Co dziwne weszli tak zwyczajnie, bez kluczy, niczego- ale jak mówił Oliver nikt 'normalny' nie wszedłby tam. Po prostu było tam coś magicznego co pozwalało wchodzić tylko Wybrańcom. Choć podobno Łowcy nie znali umiejscowienia tego budynku.
W środku natomiast znajdowało się mnóstwo korytarzy, 5 pokoi, które były jakoś dziwnie dostosowane do ich potrzeb i zainteresowań- podobno całe to miejsce było magiczne- jakaś kuchnia, łazienki i to co ich głownie interesowało, czyli sala treningowa. Była naprawdę ogromna i posiadała bardzo nowoczesne urządzenia do wszelakich ćwiczeń. Czego tam nie było...
Od zwykłych worków treningowych po holograficzne postacie imitujące wrogów, z którymi można było walczyć na wiele sposobów. Nie były one takie same jak w Igrzyskach Śmierci- choć podobne- bo były bardziej... magiczne, kiedy w filmie i książce wszystko opierało się na nowoczesnej technice.
Oliver stwierdził, że powinni tam zamieszkać, bo w końcu to ma być ich dom. Sally początkowo nie był do tego przekonany, ale po jakimś czasie się zgodził i mieli spędzić tam swoją pierwszą noc już jutro. Ray wcale nie chciał się wyprowadzać, ale skoro to miało być miejsce, w którym będą bezpieczni i nie będą musieli za nie płacić...
Nastolatek jęknął cicho i wstał do siadu.
-Coś się stało?- głos Dana był zaspany.
-Nie to tylko... zły sen.- powiedział cicho, a jego głos załamał się.
Blondyn przetarł oczy i rownież podniósł się, opierając o ramę łóżka.
-A tak serio? Przecież widzę, od jakiegoś czasu coś cię męczy.
-Nie... nic takiego.- mruknął starając opanować piekące łzy zbierające się w jego oczach.
-Rayu Adamie Rose Firesonie. Jeśli teraz nie powiesz mi co się stało, to... to nie wiem co ci zrobię, ale ci się to nie spodoba. Naprawdę misiu. Tłumienie uczuć nigdy nie jest...- zaczął, ale nagły wybuch jego chłopaka sprawił, że go zatkało.
-Nie wytrzymam! Nasze życie było takie idealne! Teraz... wszystko się spierdoliło przez jakieś cholerne moce!- wyrzucił z siebie zalewając koszulkę Snowa słonymi łzami.- Gdybym mógł... tak bardzo chciałbym cofnąć czas.
Ray powinien wtedy wiedzieć, że jego życzenie stanie się rozkazem.
-Spokojnie, wypłacz się kochanie. Też nie zawsze mi to odpowiada... ale co zrobimy.
Hm.
Cofniecie czas?----------------------------------------------------
Tak bardzo przepraszam za wszystko co się stało w tym rozdziale. Wszystko co się aktualnie dzieje nie ma sensu.
PRZEPRASZAM! Do następnego! 😅😘
CZYTASZ
Czterech z pięciu
FantasyCzterech chłopaków uciekło z domów. Kradną żeby mieć na życie. Lecz nie są zwykłymi nastolatkami.