Ray rzucił poduszką w swojego chłopaka, który podsypiał na łożku.
-Nie idziesz na trening? Sal chce nas przeciągnąć po niedalekim lesie.
-Pierdolę to, ja ledwo chodzę Fireson!- wrzasnął blondyn wybuchając niepohamowanym rechotem. Chłopak podszedł do niego i pocałował delikatnie.
-Miło mi to słyszeć.- uśmiechnął się czarująco.
Dan był jego totalną miłością. Szczególne po tym co działo się w tej łazience- i jego pokoju. O tak zdecydowanie po tym był pewien, że chce być z Dannym cholerną wieczność. Albo dłużej.
Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale jego chłopak zasnął owinięty jego kołdrą, z głową na jego kolanie. Westchnął i udał się do kuchni, a po chwili wrócił z kubkiem kawy. Podsunął ją pod nos Snowa.
-Baterie ci się wyczerpują.
-Już dawno to zrobiły.
-Mam twoją ulubioną kawę...
-Kawę?- chłopiec otworzył jedno oko, jakby zainteresowany. Wyciągnął rękę po biały kubek, ale brunet odsunął się śmiejąc mu się w twarz.
-Dam ci ją jak obiecasz mi powtórkę z przed dwóch godzin.
-Proszę bardzo jeśli chcesz mnie zruchać na smierć!
Znowu pocałowali się, ale wspólną chwilę przerwał im Sallican, który bez pukania wszedł do pokoju.
-Macie 15 minut! Ani sekundy więcej. Czekam przed wyjściem głównym!- krzyknął i odrazu wyszedł.
Dan ześlizgnął się z łóżka na podłogę z długim jękiem. Pomimo mocnego bólu jaki przeszywał dolne partie jego ciała, przeszedł pomieszczenie odbierając Rayowi kubek, a pózniej przez kawałek korytarza i wszedł do swojego pokoju. Stanął przy dużej szafie- lecz wypełnionej w niewielkiej części- i przez chwilę wpatrywał się w nią, aż w końcu wybrał szorty moro i czarny tank top wygodny do ćwiczeń. Wsunął na stopy swoje białe buty do biegania i zszedł powoli na dół starając się powstrzymać swój tyłek od odpadnięcia.
Ray dogonił go przeskakując po kilka schodków.
Byli wszyscy ubrani właściwe prawie tak samo; krótkie spodnie i luźne t-shirty oraz jakieś buty do biegania.
Gabriel był coraz bardziej zadowolony, ponieważ po treningach jakie Sally robił im po dwa- trzy razy dziennie, jego sylwetka wygladała coraz bardziej obiecująco, a forma wzrastała.
Przebiegli niewielki dystans truchtem na rozgrzewkę, po czym w kółko biegali sprintem do drzewa, robili tam 10 pompek i wracali do pierwszego drzewa. Następnie podnosili i opuszczali miecze tak żeby były nad głową i nie dotykały ziemi- były one dosyć ciężkie i nie mogli pozwolić sobie na to, że gdy z zamachu chybią przeciwnika, miecz odrzuci ich na drugi koniec danego miejsca i zaorają sami siebie. Następnie walczyli ze sobą do wytrącenia miecza przeciwnikowi.
Streszczając, był za nimi kolejny męczący trening.
~tego samego dnia wieczorem~
Sallivan wrócił na chwilę do ich starego mieszkania i zobaczył kogoś pod bramą ich bloku, przechodząc pod oknem, więc przystanął. Zmrużył oczy. Stała tam brązowo-włosa dziewczyna z fioletowymi końcówkami. Naprawdę piękna...
Wygladała jakby na kogoś czekała, ale nie mogła, musiała się pomylić. W dodatku była ubrana jak na jakąś randkę; mocny makijaż, szpilki, sukienka... naprawdę musiała pomylić adres.
Przecież nawet nikt tu nie mieszka, a nawet jakby co to tylko ta czwórka Wybrańców. A przecież... Dan i Ray, oni odpadają- chyba, że o czymś nie wiedział- Gabriel od dłuższego czasu nie wychodził z domu i nie miałby kiedy jej poznać, a Oliver... nie wspominał nic o posiadaniu dziewczyny. Choć nie musiał im wszystkiego mowić, prawda?
Czarnowłosy wziął ostatnie rzeczy przed oddaniem kluczy do mieszkania nowym właścicielom i wyszedł z budynku. Czy sprzedawanie dobrego mieszkania na rzecz jakiegoś zamku na zadupiu- magiczno jakiegoś było głupie? Może.
Poza tym w razie czego mieli pieniądze, aby kupić coś nowego, a jakby co mogli je zdobyć małą kradzieżą tu i tam.
-Na kogo czekasz?- zagadnął otwierając bagażnik samochodu, a ta odwróciła się.
-Ym ja... umówiłam się tu z przyjacielem. Jestem Hazel.- uśmiechnęła się szeroko.
Była naprawdę ładna.
Zobaczył jej oczy pomimo tego... strasznie mu się podobała. Nawet bardziej od jego ex, która- jak wtedy uważał- była najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Gdyby wtedy zobaczył Hazel... oj chyba zmieniłby zdanie.
-Heej? Zaciąłeś się czy co?- spytała machając dłonią i śmiejąc się uroczo.
Kurwa, naprawdę uroczo.
-Aaa... tak jestem Sallivan. Dla przyjaciół Sally.
-Ooo. Czy ja może mogłabym być jednym z nich?- spytała zalotnie.
-Byłoby miło.
Hazel kątem oka zobaczyła Raya zmierzającego w ich stronę. Rozmawiali jeszcze chwilę kiedy chłopak podszedł bliżej nich i przywitał się.
-I to jest właśnie ten przyjaciel?
-Tak. Ale wy się pewnie znacie.
-Jesteśmy przyjaciółmi jakoś od 18 lat, ale nie skąd. Nie znamy się.
-Właściwie dlaczego jesteś tak odświętnie ubrana? Czy wy...
-Nie!- brunet trzepnął go w ramię karcąc wzrokiem.
-Chyba mam nie tą płeć, żeby się z nim umawiać.- mruknęła.
Sal wybuchnął niepohamowanym śmiechem, choć wiedział, że to w sumie prawda. Ray był gejem odkąd pamiętał.
Dosłownie- sięgał pamięcią do czasów, gdy matki innych dzieci dzwoniły do jego mamy, bo Ray klepał każdego chłopca po tyłku.
-Skąd wy się w ogóle znacie? I po kiego spotykacie o takiej godzinie? I przede wszystkim: podobno się źle czujesz i poszedłeś spać, Ray?
-Um... Dan tak powiedział?
-Tak powiedział.
-Nie... ja...
-A może tak też mu powiedziałeś żeby iść na randkę?!- zmrużył oczy.
Fireson westchnął.
-Nie Sal, wyluzuj. Po prostu jesteśmy tak zajęci treningami, że nie było kiedy się spotkać.
-Mhm...- mruknął podejrzliwie, ale po chwili odpuścił- dobra leć, tylko bądź przed pierwszą w domu.
-Dzięki! Bo muszę powiedzieć Hazel... coś ważnego.
Sallivan wsiadł do samochodu i roztrzepał swoje ciemne włosy ręką przeglądając się we wstecznym. Sięgnął ręką po kluczyki, które wsadził tam gdzieś między otworzeniem bagażnika, a rozmową z piękną brunetką.
Wyczuł je, ale także coś innego. Wyjął rękę i rozwinął małą karteczkę zgniecioną na pół.
660-998-269
H❤️
Co?
Ale jak ona to...
Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Może i poznał tą dziewczynę kilka minut wcześniej.
Może i była Łowczynią.
Może i prawie wcale jej nie znał.
Ale wiedział, że kiedy spojrzał w jej czarne jak węgiel oczy, zakochał się w nich do reszty.
Wiedział, że chciałby słuchać jej uroczego śmiechu i widzieć cudowne dołeczki w policzkach codziennie.
Nigdy nie wierzył w coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia.
Ale nigdy nie wierzył też w pięciu gości posiadających moce władające żywiołami.----------------------------------------------------
JESTEŚCIE CHORZY WSZYSCY 😂 ( powiedziała ta co dodaje rozdział w środku nocy 😂💞 ) 9 MIEJSCE?! 4K?! Eh tego się nie spodziewałam, serio. Dziękuje całym serduszkiem i pozdrawiam czytające, ale nie gwiazdkujące osoby 😂💕
CZYTASZ
Czterech z pięciu
FantasyCzterech chłopaków uciekło z domów. Kradną żeby mieć na życie. Lecz nie są zwykłymi nastolatkami.