Daję na górze Numb, gdyż pasuje do tego rozdziału -chyba- wręcz idealnie, dałam też fragmenty między tekstem ( wiecie już chyba, że uwielbiam tak robić 😁😅💘 ) Niesamowita piosenka, zawsze mam od niej dreszcze... 🖤
----------------------------------------------------
Fate opadł na łóżko z westchnieniem. Łzy napłynęły do jego oczu, gdy gaza z wodą utlenioną dotknęła jego pleców.
Przyglądał się plakatowi z Hanem Solo i Leią niedbale przyklejonym nad jego łózkiem. Pamiętał jak błagał rodziców o jego kupienie. Miał wtedy 9 lat. Niby tak niedawno, a jednak...
Wtedy jeszcze nie rozumiał jak bestialscy są jego rodzice.
Dokładniej bardziej ojciec, ale matka nie była święta, ona też go szykanowała.
On tylko mial frajdę z bicia swojego dziecka- na początku kilka uderzeń na tyłku, każdy dzieciak czasem tak dostał, bolało przez kilka minut i przechodziło.
Teraz krew spływała po jego plecach, a w niektórych miejscach skóra wręcz odpadała.
Nigdy nie dostał tak mocno.
Kiedyś skórzanym paskiem- teraz batem, niczym do profesjonalnej egzekucji. Jeśli chodzi o egzekucje, już wolałby zostać spalony na stosie, niczym Misty Day.
Zawsze jedynie zaciskał zęby i pięści, ale tym razem łzy spłynęły po jego policzkach, a krótkie wrzaski bezsilności wyparły się z jego gardła.
Co prawda gosposia starała się jak najlepiej opatrywać rany, ale brunet zawsze był poowijany jak mumia.
-To wygląda naprawdę niepokojąco.- mruknęła starsza od niego dziewczyna stojąca za nim i przyglądająca się poranionej skórze.- Boli?
-Nie, łaskocze.-parsknął- Nie musisz się tak o mnie martwić.
-Fate- powiedziała spokojnie, unosząc jego rękę, aby móc przeciągnąć tam bandaż.- Jak mam się nie martwić, skoro ktoś kto powinien dla ciebie być ojcem, traktuje cię i bije jak psa? Wróć, psy też na to nie zasługują!
Chłopak parsknął śmiechem. Dwudziesto-pięcioletnia Will, albo jak zdrobniale ją nazywał- Willie, zawsze potrafiła go rozbawić.
-Gotowe. Ale znowu musisz spać na brzuchu.
-Właściwie to już się przyzwyczaiłem.
-Mogę spytać za co... no, dostałeś?
-Za całowanie kochanej osoby.
-Nie chce nic mowić, ale... twojego ojca to do reszty już popieprzyło?!- wyszeptała ostatnie słowa, jakby mógł je usłyszeć przez kilka grubych ścian.
Fate zaśmiał się cicho.
-Jakoś 48 lat temu. Pamiętasz Alby'ego?
Na chwilę zapadła cisza, dziewczyna spuściła wzrok po chwili znowu odzywając się.
-Tak. Wiesz, że nic mnie nie denerwuje bardziej niż rasizm, homofobia i inne takie...
-Wiem i mnie też, ale gówno to zmieni. Nic nie zmieni tego, że mój ojciec to jebany morderca.
-Fate to był wypadek...
-Wypadek?!- chłopak nawet nie zorientował się kiedy łzy zaczęły ściekać po jego policzkach i totalnie puściły mu nerwy- Powiedział, że "CZARNUCH NIE BĘDZIE PRZYJAŹNIŁ SIĘ Z JEGO SYNEM"... Alby umarł na moich rękach Will...
Brunet mimowolnie zerknął na 2 zdjęcia wiszące na ścianie, w czarnych ramkach. Wisiało tam ich sporo, ale te dwa były jego ulubione, bo tylko na tych dwóch jego uśmiech był prawdziwy.
Pierwsze przedstawiało dwóch małych chłopców obejmujących się ramionami- bruneta z piwnymi oczami i mulata z ciemnymi. Obaj mieli takie same koszulki ze Star Wars i wyszczerzone zęby- w obu przypadkach brakowało dwóch przednich. Drugie zdjęcie było nowsze- z przed kilku miesięcy. Było na nim dwóch tych samych chłopaków, ale 9 lat starszych- tym razem byli roześmiani, jeden z nich miał aparat na zębach, obaj mieli koszulki baseballowe i czarne paski namalowane na policzkach. Gdzieś w tle rozgrywał się mecz, byli nim bardzo ucieszeni, ale jeszcze bardziej cieszyli się swoją obecnością. Zdjęcie wyglądało fenomenalnie; pierwszy kadr skupiał się na ich roześmianych twarzach i luźnych czerwonych koszulkach, lecz zielone boisko i ludzie wokół także grali tam ważną rolę.
-Przecież to był wypadek... twój ojciec mówił, że znalazłeś jego broń i bawiliście się nią, myśląc, że jest zabezpieczona, ale ona wystrzeliła wprost do Alby'ego. Że przyjechaliście do Londynu, żebyś o nim zapomniał.
-Pieprzysz głupoty. Mój ojciec udaje skruchę, a tak naprawdę to on go zabił. Zakopał jego ciało na szybko, w naszym ogródku, kiedy moja matka pakowała nasze najważniejsze rzeczy. Myślał, że pozbędzie się problemu wyprowadzając się... ale policja już szuka sprawcy.
-Dlaczego nic nie zrobiłeś?- spytała podając mu koszulę, którą zaczął szybko zapinać pomimo bólu towarzyszącego mu przy tym.- Nie zawołałeś sąsiadów, ani nie zadzwoniłeś po pomoc?
-Darłem się na pół domu. Probowałem zadzwonić, ale on już nie oddychał, poza tym moja matka wyrwała mi telefon i powiedziała, ze jeśli się nie zamknę, to skończę tak samo. Obaj są siebie warci.- prychnął.
Dziewczyna zamilkła. Na początku myślała dobrze o swoich pracodawcach, ta opinia popsuła się kiedy zobaczyła co pan Lakefront robi Fate'owi. Patrząc na płaczącego chłopaka miała ochotę udusić mężczyznę, a każde dobre słowo o nich automatycznie wymazało się z jej pamięci.~2 tygodnie później~
-Czekaj... zeznawałeś przeciwko własnemu ojcu za morderstwo, matce za pomoc mu i przeciw obojgu za znęcanie się nad dzieckiem?- Oliver zmarszczył czoło.- Jak to znęcanie się?
Chłopak uniósł koszulkę pokazując blizny i jeszcze niezagojone rany. Brunet spojrzał na niego ze współczuciem i przyłożył usta do jednego z rozcięć, na co tamten syknął.
-Nasza gosposia, zgłosiła wszystko na policję i zaczęli śledztwo... to przeze mnie, wyznałem jej każdy szczegół jak ten debil.- jęknął kryjąc twarz w dłoniach.- Teraz moi rodzice pójdą siedzieć na 36 lat. Przez swojego syna, idiotę.
-Nie mów tak...- mruknął jego chłopak pomiędzy czułymi pocałunkami na jego plecach i szyi.- Chyba na to zasługują.
Chłopak nagle odskoczył od niego.
-Uważasz... że Bóg nas nienawidzi?-wypalił patrząc na krzyż nad swoim łóżkiem.
-Co?- spytał o mało nie krztusząc się własną śliną.
-Gejów.- odparł jakby krzywiąc się na to słowo.
Winder powoli wypuścił powietrze ustami, zakłopotany. Nigdy nie wierzył w Boga, Jezusa czy cały ten bullshit, ale akceptował wiarę swojego chłopaka. Bo go kochał. Zanik zdążył odpowiedzieć, usłyszeli głos za swoimi plecami.
-Nienawidzi was, nie cierpi. Powinniście poumierać pedały.
Fate zbladł w jednej chwili rzucając się na swoją koszulkę i zakładając ją jak najszybciej, po czym odsunął się od Olivera.
-Ojcze...- brunet wstał z zamiarem wyjaśnień, ale ten splunął mu prosto w twarz.
Piętnastolatek odsunął się zdziwiony ocierając ślinę z policzka, a Oliver gwałtownie wstał. Podszedł do mężczyzny powstrzymując się przed mocnym wpierdolem dla niego. Już uniósł rękę kiedy zobaczył sarkastyczny uśmiech ojca Fate'a, a mężczyzna uścisnął ją.
-Jonathan Lakefront. Możesz mowić mi po imieniu przez tą dobę, zanim wpakują mnie do pierdla przez tego małolata. Oliverze.- wycedził jego imię- które niewiadomo skąd znał-cały czas nie pozbywając się sarkastycznego uśmiechu z ust.
-Dobę?
-Spędzimy tu ostatnią noc. Zabiję cię, gdy będziesz spał gówniarzu.-warknął robiąc szybki krok do przodu, na co chłopiec cofnął się panicznie, wpadając na szafę.
Oliver widział jak jego chłopak stara się trzymać, ale był okropnie blady i cały się trząsł.
-I bez ciebie smarkaczu.- przyłożył pięść do twarzy Windera przez co ten wpadł na ścianę przyciskając palce do wargi, która była rozcięta i zaczęła krwawić.
Fate bał się, ale kiedy jego ojciec uderzył ukochanego, złość dodała mu to odwagi. Nigdy nie zrobiłby tego co zrobił, gdyby jego ojciec nie miał być jutro zamknięty w celi.
-Nienawidzę cię! Nienawidzę cię ty cholerny skurwisynu!!! Tak odrażają cię niewinni ludzie, którzy chcą tylko miłości, a sam jesteś potworem! Nie ma przykazania 'NIE BĄDŹ GEJEM'!!! A TU CIĘ ZDZIWIĘ- 'NIE ZABIJAJ ISTNIEJE'!!!- wrzeszczał- TY JEBANY MORDERCO!!! Morderco. Morderco...
I'm tired of being what you want me to be
Felling so faithless
Lost under the surface
Don't know what you're expecting of me, put under the pressure of walking in your shoes...
Wybuchnął płaczem. Oliver objął go i posłał facetowi nienawistne spojrzenie. Brunet wyłonił na chwilę twarz z klatki ukochanego i widząc matkę, która do nich dołączyła dodał:
-Sami mówiliście, że Bóg kocha wszystkich... dopóki nie powiedziałem wam, że... podobają mi się chłopcy. Tak mnie nienawidzicie? Naprawdę aż tak? Dlaczego innych rodziców nie obchodzi orientacja swoich dzieci, chcą tylko żeby były szczęśliwe? Czy wy też nie moglibyście tacy być?
Every step that I take is another mistake to you...
I've become so numb...
Pocałował Olivera z uczuciem, ostentacyjnie zlizując krew z jego wargi i prawego kącika ust. Przez chwilę patrzył wprost na ojca i matkę po czym zamknął oczy zatracając się w pocałunku.
Can't you see that you're smothering me
Holding too tightly, afraid to lose control
'Cause everything you thought I would be has fallen apart right in front of you...
-Chodźmy stąd kochanie.- mruknął, ciągnąc go za sobą, co wyglądało groteskowo, bo chłopak był dwa razy od niego większy.
And I know
I may end up falling too
But I know
You were just like me
With someone disappointing in you...--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*NO ZNOWU MNIE PONIOSŁO Z OPISAMI PRZEPRASZAM ALE SIĘ WCZUWAM DO CHUJA WAFLA😂😂🔫NIE DO KONCA SPRAWDZANY XOXO 💞
CZYTASZ
Czterech z pięciu
FantasyCzterech chłopaków uciekło z domów. Kradną żeby mieć na życie. Lecz nie są zwykłymi nastolatkami.