15. Quindici

705 87 11
                                    

Przepraszam, że dzisiaj taki nudny rozdział, ale naprawdę z moją weną... ŹLE. Chcecie jakieś 18+ miedzy Danem i Rayem?? KOCHAM WAS KOTKI MOOJE 💘🔫

----------------------------------------------------
Pięciu nastoletnich chłopaków stało w kapturach przed dużym dwupiętrowym domem.
Nie chcieli, aby ktokolwiek ich rozpoznał, a minęli już dużo takich osób. W dodatku po całej okolicy porozwieszane były ogłoszenia z ich zdjęciami i wiadomością, iż zaginęli- tym bardziej nikt nie mógł ich rozpoznać.
Jedynie Oliver nie garbił się i nie zasłaniał.
-Otwierasz te drzwi czy nie?- warknął Ray, już trochę zniecierpliwiony, gdyż jego dom był tuż obok i widział swoją matkę w oknie. Serce zakuło go, gdy zobaczył zapłakaną kobietę, ale przecież to ta sama, która głodziła go tak, że nie miał siły wstać z podłogi gdy stracił przytomność- z głodu.
To ta sama, która zmuszała go do wyjmowania jedzenia ze śmietników.
Ale nadal jego mama...
-Szybciej no!- jęknął czując jak jego serce się rozpuszcza i miał ochotę wbiec do domu, przytulić ją i wszystko wyjaśnić po czym poleżeć na miękkim dywanie w salonie i pograć na konsoli.
Chyba każdy z nich widząc miasto, w którym mieszali, uczyli się i żyli całe życie, czuł się trochę melancholijnie.
Dan cały czas mocno ściskał dłoń Raya i rozglądał się nerwowo, mocno zaciągając kaptur na twarz.
-Przecież nie mogę tak po prostu wejść do domu i: "Hej. Mamo tato sorry, że nie było mnie od ponad pół roku i nie dałem znaków życia ale tak ogólnie przyszedłem tylko po zdjęcia, paa!".
-Fakt, nie możesz.
Wszyscy westchnęli w tym samym momencie kiedy Daniel wrzasnął:
-O KURWA!
-Co jest?- spytał Fireson. Wiedział, że jego ukochany rzadko kiedy przeklina.
Chłopak patrzyl się w jedną stronę i miał jakby dwa razy większe źrenice.
Gdy reszta Wybrańców spojrzała tam, Sally bez wahania otworzył drzwi do domu, a Gabriel i Ray wepchnęli Dana do środka.
Oliver oczywiście nie wiedział o co im chodzi- widział jedynie jakiegoś zataczającego się mężczyznę, od którego waliło petami i wódą na kilometr.
Po chwili stania tam otrząsnął się i podążył za przyjaciółmi.
-O co wam chodzi?- syknął kiedy dogonił ich.
Znajdowali się teraz w ogromnym domu, urządzonym w modernistyczny sposób, dużo było tu szkła i metalu. Wszędzie porozwieszane były ramki, w których znajdowały się zdjęcia wyglądającej na szczęśliwą rodziny- zielonookiej kobiety z bazowymi włosami, lekko podchodzącymi pod rudy, czarnowłosego mężczyzny, uśmiechniętego na każdym zdjęciu rownież czarnowłosego chłopaka i dziewczyny podobnej do matki. Po chwili Oliver zorientował się, że chłopak na zdjęciach to Sally. Dlaczego uciekł?
Wyglądali na bardzo szczęśliwych, szczególne on.
Najbardziej jego wzrok przyciągnęło chyba największe zdjęcie powieszone w antyramie- Sally obejmował swoją siostrę- bo chyba nią była- ramieniem, a ona całowała go w policzek. Obaj byli rozpromienieni i uśmiechnięci- naprawdę szczęśliwi...
-Idziesz Oliver?- usłyszał krzyk z góry.
-Tak, już.
Poszedł na górne piętro i wszedł do pierwszego od lewej pomieszczenia, którego drzwi były uchylone i zobaczył tam chłopaków.
-Musieliśmy trafić akurat na niego?!- powiedział Dan nie mogąc opanować gwałtownego szlochu, siedząc na podłodze miedzy nogami Raya, który go obejmował i co chwilę całował w głowę.
-Na kogo? O co wam chodziło?
-Na szczęście nie ma moich rodziców...- odparł Sallivan ignorując jego pytanie.- Możemy przeszukać ich pokój i gabinet taty, może znajdziemy jakieś wartościowe zdjęcia lub dokumenty.
-Halo? Zadałem pytanie!- brunet tupnął nogą jak obrażone dziecko.
-Cicho bądź.- mruknął Gabriel odciągając go na bok.- To ojciec Danny'ego.
-Wyglądał raczej jak jakiś meneee...- zaczął, ale po wzroku zielonowłosego zrozumiał, że ma się zamknąć.
-Molestował go.- wyszeptał mu na ucho, na co chłopak wydał z siebie pełen współczucia dźwięk.
-Chodźcie.
Kiedy nareszcie zebrali się i wyszli z pokoju Sallivana, który swoją drogą był większy niż salon i kuchnia Olivera razem wzięta, poszli do gabinetu jego ojca. Naprawdę nie rozumiał po co miałby uciekać...
Wszyscy rozproszyli się po pokoju i zaczęli szperać w szufladach i szafkach, ale pomimo, iż stali tyłem do siebie Daniel i Ray mieli splecione palce na co Oliver uśmiechnął się z zauroczeniem.
-Mam coś!- krzyknął Dan.
Pierwszy przez ramię zajrzał mu Ray, a raczej przyciągnął go do siebie i pocałował w szyję- i dopiero zainteresował się zdjęciami.
Była to kupka pożółkłych fotografii, ale było tez kilka nowszych. Duża część zdjęciami jego rodziców w młodości i dzieciństwie, ale na jednym- już trochę nowszym- widać było starszego pana z małym chłopcem, ale nie był to ojciec Sally'ego, a on.
-Pokaż to.- powiedział Oliver, a chłopak podał mu mały prostokąt.
Brunet zmarszczył brwi.
-To Onyx.

Czterech z pięciuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz