19. Diciannove

804 62 18
                                    

3K wyświetleń i 19 miejsce w fantasy! Dziękuję tak bardzo!!! ❤️ PS Nie, nie pracuję w Polsacie 😂 ( kocham czytać wasze komentarze, więc piszcie krewetki moje ) PSS Dzisiejszy rozdział ma sceny erotyczne, nie czytaj jeśli nie chcesz.

~tydzień później~
-Co ty robisz?!- krzyknął Gabriel wchodząc do sali treningowej, z której dobiegało okropnie głośnie i wkurzające walenie.
Ray stał tam ze słuchawkami w uszach i z całej siły uderzał w worek bokserski. Brak koszulki eksponował jego umięśnioną klatę, po której spływały strużki potu.
Był wściekły, napewno.
-Ray czy ty serio musisz trenować od szóstej rano?- powiedział po czym szarpnął za kabel i wyrwał mu jedną słuchawkę.
-Wcale... nie chodzi mi... o... trening.- wysapał brunet i opadł na podłogę wyczerpany.
Rosewell usiadł obok niego.
-Stało się coś? Pokłóciłeś się z Danny'm?
-Nie... nie w tym rzecz.
Ray cały czas wyłapywał jak jego przyjaciel nie może skupić się na jego oczach, a rzuca ukradkowe spojrzenia na gołą część jego ciała. Wtedy nie wytrzymał i wypalił:
-Jesteś gejem? Albo bi? Podoba ci się Oliver?!
Chłopak przez chwilę wpatrywał się w niego zmieszany po czym wybuchnął śmiechem.
-Żartujesz? Nie chcę być homofobem, ale nigdy nie mam i nie miałem zamiaru być pedałem.
-To dlaczego tak na mnie patrzysz? I zachowujesz się jakbyś był zakochany w Oliverze?
-Wcale nie.- parsknął.- Komu jak komu, ale tobie bym powiedział, królu gejów. Jeśli chodzi o wpatrywanie się... też chciałbym tak wyglądać.
Tym razem brunet się zaśmiał.
-No co? Jestem taki wątły i drobny, w ogóle nie mam mięśni.
-Ćwicz.- rzucił tylko Fireson po czym otarł czoło białym ręcznikiem i przewiesił go przez ramię.
Oparł głowę o ścianę i zamknął oczy.
-A teraz możesz mnie zostawić?- spytał i wcale nie miało to zabrzmieć tak chamsko.- Muszę przemyśleć kilka spraw.
-Okeey...- odparł przyjaciel i wyszedł bezszelestnie.
Musiał przemyśleć to czy...
Ta propozycja była taka... kusząca.
Ale czy zawieranie umów z Łowcą jest dobrym pomysłem...?
Raczej nie.
Aczkolwiek... kilka kropli krwi za lepsze życie?
Z drugiej strony igranie z czasem w filmach nigdy się dobrze nie kończy.
Ale przecież ona była taka miła. Miała ładny uśmiech i gwarantowała, że tylko chce mu pomóc.
Tylko, że nadal była Łowczynią.
Szedł ciemną ulicą, pogrążony w swoich myślach. Jak może coś zmienić? Jak pozbyć się tego wszystkiego? Bazgrał coś w swoim notatniku w skórzanej oprawie kiedy w jego słuchawkach grało "Boys Will Be Boys" Benny'ego*. Wtedy na nią wpadł.
Długie proste brązowe włosy z końcówkami zafarbowanymi na rożne odcienie fioletu, idealne brwi, naturalny makijaż podkreślony bordowo czerwoną szminką. Obcisłe jeansy, czarne kozaki na niewielkim obcasie i długi płaszcz. I przede wszystkim te czarne oczy.

Poczuł jak jego miecz pojawia się u jego boku i pomimo jej pięknego wyglądu już chciał atakować, ale zatrzymał się kiedy krzyknęła

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Poczuł jak jego miecz pojawia się u jego boku i pomimo jej pięknego wyglądu już chciał atakować, ale zatrzymał się kiedy krzyknęła.
-Przepraszam!- dziewczyna schyliła się, podnosząc papiery jakie wypadły z jego zeszytu i mimowolnie na nie zerknęła.
Jak cofnąć czas???- głosił duży napis na górze pogiętej strony.
Uniosła kąciki ust.
-Jestem Hazel. Ray jak mniemam.
-Skąd znasz moje imię...?- spytał zdezorientowany, ale potem spojrzał w jej oczy i już wiedział skąd.
-Wiem, że powinnismy być wrogami blah, blah, ale może wejdziemy do starbucksa i pogadamy chwilę? Chyba mogę... chyba umiem ci pomóc.
Chyba chwilowo odebrało mu mózg, gdyż po chwili siedzieli już w kawiarni, pomimo godziny 22. W sumie rozmawiało się miło i Ray nawet przez większą ilość czasu zapomniał, iż Hazel powinna być jego wrogiem.
-Więc, wracając do powodu przez który tu przyszliśmy. Wiem jak cofnąć czas.- wyszeptała spoglądając na niego znad kubka z kawą**.
-Jak to?!- podskoczył nagle brunet.- Moce władające żywiołami, czarne oczy- to jeszcze mogę ogarnąć, ale cofanie czasu?!
-Tak. Wszystko dzięki temu małemu zegarkowi.- powiedziała machając zegarkiem kieszonkowym za łańcuszek.- Dam ci go. Wystarczy przekręcenie wskazówek podczas myślenia o danym wydarzeniu... i już. Możesz być nawet w średniowieczu. Tylko na 15 minut, ale zawsze.
Na chwilę zapadła cisza.
-Gdzie jest haczyk?
-Nie ma żadnego. Oczekuję tylko... kilka kropli twojej krwi.
Zanim zdążył odmówić, ta położyła karteczkę z numerem na stole.
-Zastanów się. Możesz wiele zmienić, wystarczy ukłucie palca.
Później wyszła, zostawiajac go samego, zmieszanego i zdezorientowanego.
   Ray otworzył oczy kiedy kolejna piosenka przeminęła. Nie znał Hazel, ale miał wrażenie, że to dobra dziewczyna.
Ale czy Łowczyni może być dobra?
Wolał teraz o tym nie myśleć, bo... to była dobra propozycja, prawda?
Chwilę pózniej rozebrał się i wszedł kaskadę gorącej wody, pod prysznicem mokro czyli najwyraźniej Dan odbył tam poranną kąpiel chwilę temu. Brunet nigdy nie rozumiał jak ukochany mógł myć się pod tak lodowatą wodą- on właściwie robił to we wrzątku.
Westchnął cicho przymykając oczy kiedy poczuł zapach swojego ulubionego waniliowego szamponu. Namydlając swoje brązowe włosy, szybko je otworzył. Zobaczył bardzo zmieszanego blondyna, którego biodra owinięte były ręcznikiem, a na bladej klatce piersiowej spoczywało kilka kropel wody. Gdy ich spojrzenia spotkały się, oczy chłopaka rozszerzyły się, a twarz zrobiła niesamowicie czerwona.
-Wybacz mi! Nie chciałem... ja... tylko... chciałem... pożyczyć piankę do golenia i... przepraszam!!!
-Spokojnie. Mi to nie przeszkadza...- mruknął z uśmiechem lustrując jego półnagie ciało.- Tylko jakbyś pozbył się tego...
Wskazał na ręcznik, a Dan jeszcze bardziej zarumienił się, o ile to w ogóle możliwe.
-No nie wiem.
-A ja wiem.
Zmył pianę, podszedł do niego i zaczął całować po szyi i w dół obojczyków.
-Stój. Kiedy ostatnio byłeś u lekarza?
-Żartujesz?- parsknął. 
-Nie.- burknął blondyn przysiadając na wannie.
-Czy ja wiem? 2 lata temu?
-Z iloma facetami do tej pory spałeś? 10?
-Chyba jednak...
-Więcej?
-30 może 40...
-Boże Ray, słyszysz samego siebie? 10 to jest dużo, a co dopiero tyle... jednonocne przygody?
-Eh, mam... duże potrzeby.- uśmiechnął się, ale chłopak nie odwzajemnił tego, mrużąc oczy.-Myślisz, że cię zarażę jakąś wenerą?- zaśmiał się.- Daj spokój, bo jak się ze mną tak droczysz to mnie jeszcze bardziej napalasz. A jak udajesz obrażonego... zaraz dojdę!
Wtedy blondyn pękł i zaśmiał się głośno, dając się całować. Nie czuł się nawet bardzo onieśmielony nagością swojego chłopaka, w sumie... podniecało go to.
-Chcesz tu, w łazience?- szepnął Danielowi do ucha uwodzicielsko, a jemu przeszły ciarki. Ciarki, aż do jego krocza.
Brunet sapał cicho, aby podniecić swojego partnera jeszcze bardziej, głaszcząc lekko po brzuchu. Później uklęknął przed nim i rozsunął jego nogi, a ręcznik sam zsunął się z jego bioder. Przyssał się na wewnętrznej części jego uda robiąc mu dużą malinkę, na co Snow stęknął cicho.
-Jakbyś chciał krzyczeć moje imię, nazywam się Ray jeżeli zapomniałeś.
-Śmieszne. Dan jestem.- parsknął.
Popchnął go pod prysznic i odkręcił wodę. Gorące strużki spłynęły po ich plecach.
-Nie, nie, nie. Tak nie będzie płomyczku mój.- powiedział blondyn i uniósł rękę do góry, a zaraz po tym woda zrobiła się lodowata bez przekręcania kurka. Woda dosłownie skwierczała w połączeniu ze skórą Firesona.
-Osz ty.- warknął i wpił się w jego usta ściskając za pośladki na co Danny ponownie zarumienił się.
Ocierał się o jego biodra kroczem, drocząc się z nim jeszcze bardziej.
-Fireson... Fireson!
-Co?- spytał niewinnie wbijając lekko zapuszczone paznokcie w genitalia ukochanego. Przygryzł jego ucho przewieszając głowę przez bark, na co Dan już nie wytrzymał. Opryskał szybę prysznica białym płynem co spowodowało uśmiech Raya.
-Co się tak szczerzysz?
-Zawsze chciałem żebyś doszedł od samej gry wstępnej...
-Teraz pora na ciebie- prychnął blondyn i uklęknął.
Po chwili ssania i całowania Ray także doszedł, a blondyn wstał z buzią pełną nasienia.
Wypluł ją na twarz chłopaka, który zdziwił się, ale naprawdę mu się to podobało. Kochał delikatnego i chłopięcego Danny'ego, ale taki ostry kociak... też był niczego sobie.
Ray podszedł bliżej niego, sprawiając, że ich klatki piersiowe zetknęły się. Bez zapowiedzi włożył w niego dwa palce co spowodowało kolejne przyjemne dreszcze.

*TAK WIEM ŻE PRZEGIĘŁAM, NIE BIJCIE*
----------------------------------------------------
*Nie do końca mój typ muzyki, ale Troya Sivana słucham, a to śliczna piosenka, właśnie w jego typie. Polecam całym serduszkiem! ❤️
**Kawa dobra na każdą godzinę, ok? 😂💕☕️

Czterech z pięciuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz