16. Sedici

678 74 11
                                    

Jesteście niesamowici!!! 😱💓 Naprawdę nie wierzę, że wybiło mi tu 1,5K wyświetleń PO ok. 30 DNIACH! To jest serio niezwykle, bo moje wcześniejsze opowiadanie ma 1K po kilku miesiącach. W dodatku 35 miejsce w fantasy! Jeszcze raz dziękuję!!! ❤️❤️❤️
----------------------------------------------------

-Jak to?! Przecież widziałem trzydziestolatka, ten dziadek ma z sześćdziesiąt!
-Powinien mieć teraz 67, ale przybiera postać siebie kiedy jeszcze był Wybrańcem. Nie wiadomo po co.
-Czyli... ja jestem jego wnukiem?!- wrzasnął Sally.
-Na to wyglada...- mruknął Oliver, gdy nagle usłyszeli coś na dolnym piętrze.
-O fuck!- krzyknął brunet, jakby szeptem.- Moja siostra wraca teraz z uczelni! Zmywamy się.
-Ale jak?!
-Przez okno. Wychodziłem tak kilka lat, codziennie, uwierz mi to prostsze niż wychodzenie przez drzwi frontowe.
Kilka minut później stali na dole.
Oczywiście był problem z Gabim, który nawet widząc wysokość z drugiego piętra, prawie mdlał. To on zawsze miał zasłoniete zasłony i nigdy nie patrzył w okna z wiadomego powodu- mieszkali na 6 piętrze.
Dopiero kiedy Oliver zapewnił go, że pomoże mu i cały czas będzie za nim, chłopak zgodził się zejść.
Ray wyczuwał lekkie napięcie pomiędzy nimi- iskrzyło, zdecydowanie iskrzyło, choć Gabriel zawsze był hetero.
Cóż Fireson jest cudownym przewodnikiem po tajemniczym świecie 'odmiennej' seksualności i chętnie mu pomoże... 😏
Nie, on przecież miał Danny'ego i tylko jego kochał. Naprawdę go kochał! Był w związku pierwszy raz odkąd... chyba pierwszy raz od szóstej klasy.
Wyszli na ulicę, znowu zakrywając się kapturami mimowolnie ze zwykłego chodu przechodząc w bieg, gdy usłyszeli kroki za sobą.
-Kim jesteś i skąd masz ubrania mojego synka?!- usłyszał wrzask kogoś najwyraźniej biegnącego.
Kobiety.
-Stój!- krzyknęła, a Ray musiał się zatrzymać.
To była jego matka.
Był do niej bardzo podobny, właściwie był jej męską kopią; brązowe falowane włosy opadały jej na ramiona, oczy mieli identyczne- szaro zielone, twarz w podobnym owalnym kształcie i byli dosyć wysocy. Kobieta była naprawdę ładna jak na swój wiek, poza tym była bosa i w szlafroku.
-Ray?- wyszeptała, a jej zaczerwienione oczy zaszkliły się.
-Mamo...
Objął ją bardzo mocno, a łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Pomimo tego, że udawał jaki jest męski i nieustraszony, bardzo tęsknił za nią. Co prawda była osobą, która zmusiła go do ucieczki.
I stania się złodziejem.
Ale i tak... kochał ją.
-Myślałam, że nie żyjesz. Ray... płakałam codziennie, nie spałam przez ciebie! Mój mały chłopiec...- krzyczała, ale po chwili jej głos złagodniał, a usta ułożyły w delikatny uśmiech.
-Przepraszam mamo.- wyszeptał.
Wszyscy chłopcy patrzyli na to z lekkim oszołomieniem. Dan rownież prawie płakał, widząc swojego ukochanego tak wzruszonego. W dodatku... też brakowało mu jego matki.
Ale nie wystarczyłoby odwiedzić jej i przytulić jakby nigdy nic.
Musiałby iść do niej...
Przeprosić za taką nieobecność...
Kupić kwiaty...
I zapalić znicz.
Gabriel też był poruszony zaistniałą sytuacją- jego przyjaciel i jego matka siedzieli teraz na chodniku i szlochali przytuleni do siebie. On też chciałby mieć taką rodzinę...
Nadal pamiętał moment kiedy jego opiekun oświadczył mu, że dana rodzina chce go adoptować. Zgodził się na to, nawet bez poznawania ich-mial dość tego ponurego i okropnego domu dla sierot- i właśnie wtedy popełnił błąd. Przez rok byli mili, aż do jego ósmych urodzin. Wtedy się zaczęło.
Był bity, wyzywany i poniżany, służył im jako sprzątaczka lub niania do najmłodszej córki. Raz nawet prawie został zgwałcony przez kogoś kto powinien być jego siostrą.
Otrząsnął się i włożył ręce do kieszeni.
-Dobrze już dość siedzenia i płakania.
-Tak. Chłopcy jest zimno, może wejdziecie do domu i opowiecie mi wszystko przy herbacie?
-Nie możemy mamo...
-Dlaczego?- wyglądała na trochę zawiedzioną.
-Musimy coś załatwić...
-Co? Dan, Gabriel, Sally, ale wyrośliście! Jak wy się w ogóle utrzymywaliście?- mówiła coraz głośniej.
-Um...- zająkał się Ray.
-Pracuję z Danny'm w takim jednym odzieżowym, Gabi wyprowadza psy, a Ray nosi meble.- skłamał Sally, a wszyscy chłopcy ugryźli się w języki, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-Dobrze, ale chodźcie do środka choćby na chwilę.- powiedziała zmierzając przed siebie, a kiedy była już kawałek dalej, Fireson trącił bruneta w ramię.
-"Nosi meble"?!- wybuchnął śmiechem, nie powstrzymując się dłużej.
To zdecydowanie poprawiło mu humor.
Z uśmiechem weszli za resztą do domu.
Kobieta zrobiła im herbatę, pomimo tego, że odmawiali i nie mogła przestać się wzruszać i przytulać syna. Porozmawiali chwilę i większość z rzeczy jakie powiedzieli matce bruneta, były okropnymi łgarstwami, ale nie mogli powiedzieć prawdy!
Pozniej pożegnali się i syn obiecał jej, że będzie ją odwiedzał od czasu do czasu.
Było to naprawdę dziwne spotkanie. Trochę niezręczne, ale w sumie... przyjemne.
Ale nie mogli zasiedzieć się zbyt długo. Musieli odwiedzić jeszcze swoich dziadków i wykonać kradzież, którą planowali od dłuższego czasu...
~2h później~
-Gdzie idziecie?- spytał Oliver, widząc kolegów zachowujących się dziwnie, wkładając jakieś totalnie dziwne rzeczy do plecaków; torba sportowa, łom, bandanki, nawet jakaś broń palna.- Wyglądacie jakbyście conajmniej chcieli napaść na bank.- zaśmiał się patrząc na Dana, ale nie odzyskał takiej samej odpowiedzi.
Chłopak tylko posłał mu obojętne spojrzenie.
-Wy chyba nie... zaraz.- przystanął nagle.- Nie pracujecie nigdzie, ani nie wyprowadzacie psów, prawda?
Ray wszedł do pokoju chichocząc ze zdziwienia kolegi, po czym objął blondyna w pasie i pocałował w szyję.
-Ty tak serio? Przecież to była głupia wymówka, nie mogłem powiedzieć matce, że jesteśmy najbardziej poszukiwanymi złodziejami w okolicy.
10 minut później Ray otworzył szklane drzwi kopnięciem. Jeśli im się chciało, lubili odstawiać rożne szopki i mieli z tego frajdę, ale tym razem nie chciało im się babrać. Wpadli do środka, a po kilku minutach nastraszania grupki ludzi i włamywania się do sejfów, wybiegli z torbą pełną pieniędzy.
Nigdy w życiu nikt nie wezwał policji, ani tym bardziej nie zostali złapani- dzięki czemu najprawdopodobniej jeszcze nie siedzieli za kratami- dlatego kiedy usłyszeli wycie syren ruszyli z piskiem opon z parkingu. Sallivan wiedział, że to kiedyś się stanie, ale niesamowicie się bał. Nie obchodziło go czy jego zamkną, ale bał się o przyjaciół- byli dla siebie praktycznie braćmi, a to on był tym najstarszym i uważał, iż będzie jego wina, jeśli "bracia" zrobią coś złego.
Dlatego uciekał jak najszybciej jak się dało, ale starał się nie robić pościgu niczym z GTA, aby nie budzić podejrzeń. Nie bardzo udało mu się to, bo o ile po cichu liczył na to, że to nie po nich jadą psy, to niestety jechali na sygnale tuż za nimi.
Wtedy się dopiero zaczęło...
Od przejechania na czerwonym świetle, po jechanie pod prąd i potrącenie przechodnia na ulicy. Była to iście filmowa ucieczka, oprócz tego, że wóz policyjny nie odpuszczał nawet po dzikich zakrętach czy przejeżdżaniu maksymalnie wąskimi ścieżkami, to o dziwo był tylko jeden.
W pewnym momencie Sally skręcił nie w tą stronę i z dużym rozpędem przejechał przez płot, po czym zobaczył, że przed nim jest spadek z górki, a na jego dnie jezioro.
Nie zdążył zahamować.
Usłyszeli tylko głośny pisk Dana, gdy samochód chlupnął w wodę.

Czterech z pięciuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz