21

5.8K 333 98
                                        

Niall pov:

Dziś ognisko, więc wstałem dość wcześnie, by wszystko przygotować.  Jestem w końcu całym organizatorem.

Stwierdziłem, że będzie potrzebna mi pomoc podczas zakupów, więc zaraz po tym jak wziąłem prysznic i ubrałem się, poszedłem obudzić Camille. Przynajmniej spedzę z nią trochę czasu i nie będzie się mnie czepiać.

Okazało się,  że nie musiałem jej budzić, ponieważ była już od dawna na dole. Nie zauważyła mnie i spiewała sobie pod nosem "Little Things", przygotowując śniadanie. Słodkie to było do czasu, gdy zaczęła zmieniać tekst piosenki przy mojej zwrotce.

- Jestem Niall Horan, zadufany gnój, mam wszystko w nosie taki ze mnie już chuj, na pozór łagodny, towarzyski gość, a w sercu mam kamień i tu już powiem dość, śpiewajcie! Powiem dość!

- Dzięki, ale to trochę nie pasuje do podkładu.- Pysknąłem i usiadłem na krześle zagryzając wargę z nerwów.

- Ee, kurde Niall... Tak sobie tylko śpiewałam.- Zaczerwieniła się i patrzyła na mnie powstrzymując śmiech.- Nie wiedziałam, że wstaniesz tak wcześnie. - prychnęła.

- Dobra weź daj spokój. - mlasnąłem zniechęcony - Idę do Kim, pojadę z nią na zakupy.

- Ach tak, idziesz do Kim - westchnęła, spodziewając się tego i wciąż widziałem jakąś satysfakcję na twarzy Cami. - No to idź, od razu zjedz u niej obiad i niech naszykuje Ci pokój, bo ja nic nie mam za to, że tu jesteś. - warknęła wrednym, wręcz szyderczym tonem.

- Gdyby to było możliwe, od razu bym tak zrobił, by móc już więcej nie patrzeć na Twój pysk brzydulo. - nachyliłem się nad nią i wszystkie słowa wypowiedziałem szeptem, ale z ogromnym staraniem, by zabolało ją najmocniej jak się da.

- Spieprzaj stąd.- usłyszałem dosadny ton, gdy zerwałem sie z krzesła i zacząłem opuszczać kuchnię, później dom i posesję, jednak nie zdążyłem nawet dojść do furtki, gdy pożałowałem, a serce z kamienia chyba właśnie się rozłupało, gdyż mam potworne wyrzyty sumienia.

Wróciłem tam pod wpływem impulsu, mijając tylko babcię, która popijała sobie kompot na tarasie i kręciła z uśmiechem głową, widząc, że ciągle się spieram z jej wnuczką, a jednak staram się za chwilę wszystko odkręcić. Dla niej to na pewno błahostki z życia nastolatków i dlatego praktycznie wcale się nie wtrąca, jakby rozumiała wszystko i wiedziała, że sami musimy poradzić sobie z problemami.

Wchodząc z powrotem przemknąłem do kuchni jak cień. Skruszony ostrożnie podszedłem do stołu i usiadłem blisko niej, a ona pomimo szklących się oczu, nie okazała słabości i tylko zmarszczyła czoło ze zdezorientowania.

- Musimy się kłócić? -zapytałem nerwowo i aż zadrżał mi głos.

- To nie ja zaczęłam. - mowiła dalej obrażonym głosem. 

- No tym razem to Ty, ja na ciebie nie wymyślam.- upomniałem ją. 

- Prawda w oczy kole, co?- zapytała z pogardą i stwierdziłem, że jednak nie warto się z nią godzić, na pewno nie teraz, bo to nie ma sensu bez wcześniejszego przemyślenia błędów.

- Gówno o mnie wiesz. - ośmiałem się z ironią - Wiesz to co napisali w internecie, nie znasz mnie. - odwróciłem od niej wzrok i zacząłem gapić się w okno.

-Ty również mnie nie znasz, a jednak oceniłeś mnie bardzo szybko. - wstała od stołu i oparła się o blat. - Tak myślę,  że kiedyś jeszcze się zmienię, a Ty?  Zawsze będziesz nieszczęśliwym frajerem. - dogryzła mi przez zęby.

-Ja frajerem? Kto tu jest nieszczęśliwy?  To nie ja wyglądam jak najgorszy koszmar i nawet nie stać Cię,  by jakoś ogarnąć tę twarz!- krzyczałem nie patrząc nawet na to, że jej babcia jest w pobliżu i słucha. 

- Widzisz, nie każdy jest obrzydliwie bogaty jak Ty dupku!- Podniosła na mnie głos.

- Bo żeby się czegoś dorobić, trzeba mieć jakieś ambicje.- Warknąłem podchodząc do niej tak blisko, by znów wszysto jej wyszeptać prosto w oczy.

- O tak, a Ty te ambicje masz? -Zaśmiała mi się w twarz.

- Głupia szmata.- wypaliłem w nerwach i kolejny raz pożałowałem swoich słów. 

- Na tyle Cię stać.- mrugnęła do mnie, ale wiem, że ukuło ją to co powiedziałem.

- Sama mnie podpuszczasz!- Kolejny raz wybuchłem.

- To u Ciebie rodzinne? Ten brak szacunku dla kobiet?- nie odpuszczała i wbijała szpilę coraz dalej.

- Lepiej nie czepiaj się mojej rodziny, bo twoja twarz za chwilę będzie jeszcze brzydsza.- złapałem ją za ubranie i przycisnąłem do lodówki, która była obok niej.

Dziewczyna zamilkła, a gdy zerknąłem w jej oczy, były przerażone, bo jednak dopuściłem się mocniejszego szarpnięcia nią i w dalszym ciągu trzymałem.

- No dalej, uderz mnie. - wysapała przerażona - Nie będziesz pierwszy. - stała w bezruchu, a ja poluzowałem uścisk, odepchnąłem ją i wyszedłem ostatecznie, spodziewając się tego, że jeszcze dziś wrócę do Londynu aby podpisać dokumenty o opuszczeniu zespołu.

Gwiazdor - ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz