22

5.9K 350 85
                                    

Minął cały dzień i właśnie przywitałem się ze swoimi gośćmi. Przyjechali wszyscy, czyli Liam, Louis i Harry.  Nawet poprawili mi humor, gdy usłyszałem, że mieli jeden dzień by szybko kupić jakiś camping, bo Harry obawiał się, że do namiotu mógłby wejść jakiś wąż czy mrówki.

Ogólnie ognisko miało być dla Camilli, jednak nie mam zamiaru jej tutaj zabierać, chcę by pożałowała wszystkiego, co dziś powiedziała, choć ja również mam wyrzuty za to, że złapałem ją za ubrania i wygarnąłem dużo smutnych dla niej faktów.

Po zapoznaniu chłopaków z moimi nowymi znajomymi, zaczęliśmy organizować drzewo, a damskie grono przygotowywało przekąski, dlatego w miarę szybko udało nam się to wszystko zorganizować.

- Czyli co, rozpalamy ognisko?- klasnąłem w dłoń, aby zwrócić na siebie uwagę.

- No, Liam całą drogę deklarował, że był harcerzem i nie boi się natury, więc w rozpalaniu ognia też jest pewnie zajebisty.- zaśmiał się Harry, klepiąc Payno w plecy, a później podszedł do mnie i zagadał po cichu na ucho.

- Stary, bo jest tutaj sześć dziewczyn i żadna z nich nie ma na imię Camilla i nie jest brzydka, co jest. kurwa?- zmarszczył brwi.

- Nie ma jej i nie będzie.- wydąłem dolną wargę udając sztucznie zrozczarowanego. - Nie pasuje do naszego grona.

- A dlaczego?- zapytał lekko zawiedziony.- Chciałbym poznać twój największy koszmar. - zaśmiał się i sięgnął po piwo dla mnie i dla siebie.

- Pokłóciliśmy się i padło za dużo słów i wyzwisk. - wyznałem obojętnie, choć wciąż przeżywam fakt, że przyczyniłem się do jej smutku i pewnie teraz siedzi i płacze.

- Wyzwała Cię?  Myślałem, że to taka cnotka.- prychnął.

- Bez problemu potrafiła mi powiedzieć, że jestem frajerem.

- Aaaaaahaaaa, to ty się obraziłeś bo Ci laska prawdę powiedziała? - Poklepał mnie po plecach, a ja tylko zbeształem go wzrokiem i odszedłem.

Udałam się prosto do Kim i usiadłem obok niej na krzesełku. Dziewczyna położyła mi dłoń na kolanie i zaczęliśmy podziwiać popisy Liam'a, w rozpalniu ogniska.

- No po prostu Indiana Jones! - dogryzał mu Louis, gdy kolejny raz z płomienia pozostał tylko tlący się kawałek drewna.

Harry POV'S:

- Louis, trzeba chyba opieprzyć Simon'a.- podszedłem do przyjaciela,  który zagadywał jakąś blondynkę i odciągnąłem go na chwilę na bok.

-Dlaczego?- zapytał, a ja wzrokiem dałem mu do zrozumienia, że chodzi o Niall'a.

- Wiesz, że Niall to rozpuszczone dziecko i Simon chciałby to trochę ogarnąć, jednak przez te wakacje, ta dziewczyna nie ma życia. - wyznałem ze współczuciem.

- Skąd wiesz?- Louis zrobił się nieco bardziej poważny i wścibski.

- Powiedział mi, że się pokłócili, powyzywali, więc za karę jej tutaj nie wziął.  Pewnie codziennie na nią krzyczy, więc jej się nie dziwię, że nie wytrzymała.

- Stary, bo właśnie pamiętam jak mówiłeś, że to ognisko Niall robi dla niej, więc jak to kurwa, jej nie wziął?- zdenerwował się.

- Nie wiem, ale ja już to załatwię. Tylko siedź cicho okej?- uniosłem brwi, a gdy Louis skinął głową,  klepnąłem go w ramie i już miałem plan.

Zacząłem rozglądać się za dziewczyną, która zaraz po naszym przyjeździe, nie piszczała na nasz widok jak reszta jej koleżanek.  Od razu przypadła mi do gustu, dlatego będzie tą szczęściarą, która mi pomoże.

Znalazłem ją przy Liam'ie, pomagała mu przy ogniu,  bo ta ofiara losu już zdążyła się nawet oparzyć.

Poprosiłem ją na chwilę i szeptem zapytałem o Camille.

- Dziewczyny jej nienawidzą, bo jest brzydka, ja ją lubię i nawet próbowałam kiedyś zagadać, ale ona mi nie ufa, bo trzymam z Kimberly. - szepnęła i zdążyłem zauważyć, że wszyscy zaczynają domyślać się, że coś kombinuję ciągle prosząc kogoś na słówko.

- Kto to jest Kim?- zmarszczyłem czoło.

- Ta dziewczyna z czarnymi włosami.- Obydwoje spojrzeliśmy w stronę tej laski, która już maca się z Horan'em.

- Przecież ona bez tapety pewnie wygląda jak kaszalot.- zakpiłem, bo jestem trochę wkurzony, że Horan zadaje się z wrogiem laski, która ratuje mu dupę, by nie wyleciał z One Direction.

Jeszcze tylko chwilę porozmawiałem z Natalie, która szybko objaśniła mi jak dotrzeć do domu Camilli, a później po prostu oznajmiłem, że idę do sklepu po fajki dla Louis'a, który na szczęście zrozumiał bez słów co kombinuję i zaczął się śmiać, że skoro jest najstarszy, to najmłodsi mu służą.

Od razu po wyjściu na ulicę,  założyłem kaptur, choć wydaje mi się, że oprócz tych osób, które są teraz na ognisku, nie ma tu już nikogo, kto mógłby mnie połamać, rzucając się na mnie aby uzyskać autograf czy zdjęcie.

Szedłem sobie tak około dziesięciu minut i jak narazie wszystko zgadza się z opisem, który dała mi Natalie. Patrzyłem też na numery domu, na szczescie ta dziewczyna pamiętała jaki ma Camilla.

W końcu znalazłem to co chciałem i przyznam szczerze, że dom wygląda uroczo z zewnątrz i wakacje tu powinny być czystą przyjemnością.

Chwilę postałem na chodniku, by ułożyć sobie do końca, co chce jej powiedzieć, a później otworzyłem furtkę i zmierzałem ku drzwi frontowych.

Zapukałem dwa razy i usłyszałem jakąś starszą kobietę. 

- Skarbie, to chyba ten chłopak już wrócił, otwórz.- poprosiła kogoś, a za chwilę drzwi się otworzyły i stała w nich mała, słodka okularnica o blond włosach.

- Cześć,  jesteś Camilla?- zapytałem z uśmiechem.

- Harry? - była zaskoczona, a zarazem jej buzia promieniała od uśmiechu.

- Przyszedłem zabrać Cię na ognisko, które robimy tutaj w okolicy. - zmieszałem się i zacząłem drapać po głowie, mając nadzieję, że nie będzie problemu i się zgodzi.

- Ognisko? I chcecie, żebym na nim była?- zdziwiła się, a ja bez wahania wszedłem do jej domu i mocno ją przytuliłem. Zrobiłem tak, ponieważ mam wrażenie, że mi nie ufa, myśli, że chce z niej zakpić, jak ten irlandzki pacan.

- Wiem skarbie, że Niall to nie najlepszy lokator oraz kolega i kompletnie go nie rozumiem, ale reszta zespołu, która czeka na ciebie przy campingu jest inna. - szeptałem i głaskałem ją po plecach, by się tylko przekonała, że nie jestem toksyczny - Mam prośbę, choć ze mną na to ognisko i baw się dobrze nie patrzac na Horan'a i całą resztę  bandy stąd.

Gwiazdor - ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz