Po tym co zdarzyło się podczas drzemki, Ana długo nie mogła powtórnie zasnąć. Ciągle towarzyszyło jej dziwne uczucie, którego nie była w stanie opisać.
W środku nocy, pozostawiona samotnie Ana, czytając książkę, zaczynała odczuwać, jak jej powieki opadały ociężale, pozwalając organizmowi w błogi sposób odpocząć.
W szpitalu spędziła kilka nudnych dni, którym towarzyszyła ciągła rutyna. Jen odwiedzała ją w miarę swoich możliwości. Czas mijał wlokąc się i wlokąc...
Pewnego ranka przez lekko odsłoniętą roletę, do pokoju wpadły pierwsze promienie wiosennego słońca. Dla Any oznaczało to kolejne leżenie i nudzenie się, kolejne badania i rehabilitacje uszkodzonej w wypadku nogi. Jej znudzenie sięgało zenitu, w tym czasie przeczytała już dwie książki, które z łatwością mogłaby wyrecytować z pamięci. Tego dnia Jen znalazła chwilę, by przyjść do córki. Relacje Any z mamą zaczęły powoli budować się od nowa. Nie były to super więzi,ale w końcu tworzyło się zrozumienie i wsparcie, obie zrozumiały, jak bardzo były dla siebie ważne. Jen zrozumiała, że nie tylko przyszłość się liczy, ale pojedyncza chwila, ten jeden moment, bo bez dobrego "tu i teraz", nie będzie lepszego "potem". Z kolei Ana uspokoiła się, już nie wybuchała tak często złością, nie czepiała się każdej drobnostki. Starała się też nie sprawiać takich problemów co wcześniej – może dlatego, że jak na razie została "uwięziona" w szpitalu, a może jednak zrozumiała błędy, jakie popełniała.
Około godziny dziewiątej rano w drzwiach pojawiła się Jen, ubrana w kremowy, lekki, wiosenny płaszcz, trzymająca w ręce reklamówkę.
—Hej słońce! Jak się masz? — zapytała z uśmiechem, wchodząc do sali i siadając na krzesełku obok łóżka.
—Dziś już trochę lepiej, miałam w nocy mały skurcz w nodze, ale przeszło dość szybko... — odpowiedziała sennie dziewczyna.
— To dobrze. A nie wiesz przypadkiem, kiedy będziesz mogła wrócić do domu? Trochę pusto tam bez ciebie — uśmiechnęła się Jen do córki. — Kupiłam ci troszkę owoców, jakieś słodycze i napoje. — Skierowała się w stronę torby, z którą przyszła i zaczęła wypakowywać wszystko na półkę.
— O! Dziękuję! To szpitalne jedzenie jest straszne... Nie mogę się doczekać, kiedy wrócę do domu i zjem pizzę. — Rozchmurzyła się Ana, mrużąc lekko oczy od promieni słonecznych. Jej obtarcia na twarzy, które powstały na wskutek upadku podczas zderzenia z samochodem, powoli się goiły i powstawały strupy.— Piękną mamy pogodę — dodała.
— Tak, jest dość ciepło dzisiaj — zgodziła się kobieta, wyglądając przez okno.
Wstała i uchyliła je, na co poranne ptaki zaczęły radośnie wyśpiewywać swoje tajemnicze pieśni. W tej chwili na salę wszedł lekarz. Przewracając papiery, które trzymał w dłoni, skierował się do Any i jej mamy.
— Witam w ten piękny wiosenny dzionek, miłe panie, chciałbym poinformować, iż ostatnie rehabilitacje rokują dość dobrze. —Podniósł wzrok znad kart i poprawił okulary.
— Czy to znaczy, że niedługo wyjdę do domu? — zapytała pełna ekscytacji Ana.
— Jeśli prześwietlenie twoich żeber będzie tak samo dobre jak postępy z nogą to myślę, że na dniach będziemy mogli cię wypisać do domu — odpowiedział ze spokojem lekarz.
— Jest! — Ana prawie wyskoczyła z łóżka. Na tak dobrą wiadomość czekała od dobrych kilku dni.
Po przeanalizowaniu wszystkich dotychczasowych badań i uświadomieniu obu dziewczyn,co czekało Anę w najbliższym czasie, lekarz opuścił salę, a zaraz po tym przyszła pielęgniarka z wózkiem, żeby zabrać ją na wcześniej wspomniane prześwietlenie żeber, które tak samo jak noga zostały uszkodzone podczas nieszczęśliwego wypadku.
Pół godziny później prześwietlenie wykazało, że żebra powoli się regenerują, a co za tym idzie, za kilka dni Ana mogła opuścić szpitalne mury. Jedynie lekarza niepokoił mały punkt, który na prześwietleniu przypominał plamę, znajdujący się tuż pod żebrami. W ostateczności stwierdził, że powstał on na w skutek złamanego dolnego żebra.
Popołudniu Jen wyszła ze szpitala, ponieważ musiała przygotować się na nocną zmianę, która czekała na nią w pracy. Ana, jak codziennie, leżała w łóżku, czytając nową książkę i jedząc żelki. Nagle drzwi od sali otworzyły się, a jej oczom ukazał się lekarz i pielęgniarki pchające łóżko, na którym leżał chłopak. Na białej poduszce ułożona była rozczochrana czupryna bruneta, który na oko był może z dwa lata starszy od niej. Na czole miał szwy, a jego koszulka była brudna od krwi.
— No, koleżanko, już nie będziesz sama — zaśmiał się lekarz, kierując swoje słowa do Any. Przez jakiś czas pielęgniarki grzebały przy łóżku nieznajomego, wieszając kroplówkę. Chłopak spał, a jego spokojna twarz mocno kontrastowała z krwią na bluzce. Ana przez chwilę przyglądała mu się, bo jego twarz wydawała jej się znajoma, tylko nie mogła przypomnieć sobie, gdzie go spotkała.
— Buu! — krzyknął w pewnym momencie chłopak, a Ana o mało co nie spadła z własnego łóżka i ciężko łapiąc oddech, odwróciła głowę w drugą stronę. Ewidentnie było jej wstyd za to, jak mu się przyglądała. Nie spodziewała się, że on to zobaczy.
— Hej, chwileczkę. Czy my się przypadkiem nie znamy? — zapytał. Teraz to on wpatrywał się w nią jak w obraz wiszący w muzeum, oglądając z każdej możliwej strony.
—Raczej nie — odpowiedziała Ana lekceważącym tonem tak, jakby chciała dać mu do zrozumienia, że nie jest zainteresowana rozmową z nim.
—Czy aby na pewno? —Chłopak, bez skrępowania, bacznie się jej przyglądał. To samo pytanie nurtowało dziewczynę, ale nie dawała tego po sobie poznać, zrywając nie zainteresowaną.
— Tak — odpowiedziała krótko.
– Okej, okej. Jestem Erick. – Wysunął dłoń w stronę jej łóżka. Zaskoczył ją tym posunięciem.
Nigdy wcześniej nie nawiązywała tak szybko znajomości. Była dość nieufną osobą.– Ana – odpowiedziała, podając dłoń, która złączyła się z jego w uścisku.
– Jak się tu znalazłaś? – Widać było, że chłopak był zainteresowany dalszą rozmową z dziewczyną. Anę w pewien sposób śmieszyło to, jak chłopak dociekał kontaktu z nią. Pomimo że robił to dość nachalnie, nie dało się go ignorować. Był bardzo pozytywną osobą i zarażał tym innych.
– Miałam wypadek – odpowiedziała, wskazując na nogę. – A tobie co? – zapytała kierując swój wzrok na jego czoło.
– Ech... Mała różnica zdań z kolegą – Machnął ręką, jakby nic znaczącego mu się nie stało. – Opowiedz mi coś o sobie – powiedział nagle. Zaskoczyło to dziewczynę. Był dość bezpośredni i szybki w nawiązywaniu znajomości.
– Eee... po co? – Spojrzała na niego niepewnie, skrępowana.
– Lubię coś wiedzieć o ludziach, z którymi przebywam. – Na twarzy chłopaka pojawił się żartobliwy uśmieszek.
– Emm... – Ana nigdy nie lubiła mówić o sobie. Zawsze myślała, że jest po prostu nudną osobą, jedną z wielu chodzących po tym świecie, a nie ciekawym tematem do rozmów. Jednak przełamała się, czuła dziwną więź z chłopakiem, którego nawet nie znała.
Ich rozmowa ciągnęła się i ciągnęła. On dowiedział się dużo o Anie, jej rodzinie, a ona dowiedziała się, że Erick jest sierotą, a jedyną bliską mu osobą jest siostra matki, która zaopiekowała się nim kilka lat temu.
Rozmawiali, aż za oknem pojawił się księżyc. Jego jasne promienie oświetlały niemrawo pomieszczenie, będąc jedynym źródłem światła.
----------------------------------------------------
PRZEPRASZAM ŻE NADAL WIEJE NUDĄ ;/
----------------------------------------------------
CZYTASZ
~SEN~ [ZAKOŃCZONE]
Short Story"Jesteś silna! Nie możesz się poddać! Pamiętaj że wszystko zaczyna się w twojej głowie! "- Znów słyszała głos mężczyzny. Jak duch przenikał przez jej umysł. Zaczęła rozglądać się aby dostrzec postać, niestety z marnym skutkiem. Sen jest fenomenem...