|14|

32 11 3
                                    

Rozmowa z Rayan'em wydawała się być w porządku. Chłopak nie był ani trochę brutalny czy chociaż by wredny, w jego oczach było widać smutek. Ana poznała tą tajemnice, a mianowicie Rayan wcale nie jest w tej grupie morderców z własnej woli, jest szantażowany tylko dla tego że ma nadzwyczajne umiejętności pirotechniczne i jest niesamowity w układaniu strategii. Porwali go dwa lata temu i od tamtej pory musi siedzieć z nimi, oczywiście ma milion okazji żeby stąd uciec ale boi się, boi się że groźba którą powiedział mu na samym początku szef spełni się.

....A teraz posłuchaj frajerze bo dwa razy nie będę mówił, mam nadzieję że wiesz kogo mam na tym zdjęciu... - Podaje fotografie chłopakowi a u niego w czach zbierają się łzy.

-To moja rodzina! Skąd ty to..!!? Podniósł głowę a w oczach miał już nie tylko łzy, wymieszane one były z gniewem i złością

- Zamknij się powiedziałem!- Uderzył Rayan'a w twarz a ten tylko upadł głucho na ziemię- Ładnie dziś spacerowali po parku.. Chyba nie chciałbyś żeby to był ich ostatni spacer co?- uśmiechnął się szyderczo..

- Ty sukinsynie! - Wrzasnął

- Zamknij się! Bo zaraz nie dojdziemy do żadnego porozumienia..- Powiedział ze spokojem a ton jego głosu był lekceważący, tak jakby wcale nie rozmawiał o ludzkim życiu.- Zrobimy tak, ty będziesz moją tajną bronią, będziesz tworzył plany których nikt nie będzie w stanie rozszyfrować a w zamian oni-wskazał ręką na zdjęcie leżące na biurku- będą żyć spokojnie.

- Skąd mam pewność że nie kłamiesz?

- Nie ufasz mi? -zakręcił pistoletem na palcu

-Dobra zgoda

-Tylko pamiętaj, moi ludzie obserwują ich dzień i noc, więc jak tylko coś wywiniesz zginą! Zrozumiano

-Tak- spuścił głowę w dół i wyszedł.

Ana widziała w oczach chłopaka cierpienie i tęsknotę za rodziną, widziała też ile kosztowało go powiedzenie jej całej prawdy. Ana opowiedziała mu o swojej chorobie, o tym jaki cud ją spotkał.
Myślała że to znak od Boga że może zacząć wszystko od nowa. Nawet zaczęła powoli, miała przecież przyjaciółkę chłopka, pracę i naprawiła relacje z mamą. A teraz czeka ją piekło..

Może ją też będą czymś szantażować? Tylko czym i po co?

Podczas rozmowy Rayan przyniósł An kanapki i herbatę. Nie chciał żeby cierpiała, najchętniej to by ją wypuścił ale strach o rodzinę jest silniejszy dlatego przy chłopakach z bandy musi udawać twardziela i zimnego bez uczuć tak jak pozostali.

Miał wyrzuty sumienia, to on tworzy plany działania i musi tuszować wszystko tak aby grupa nie została w żaden sposób odnaleziona. Tym razem postąpił nieco inaczej. Polubił An więc chciał aby osoba która jej szuka mogła natrafić na niewielkie ślady a jeśli będzie sprytna znajdzie kryjówkę.

Ana spała, musiała regenerować siły, bo przez ostatnie kilka dni straciła ich dużo, właściwie żyje dzięki Rayan'owi który codziennie przynosi jej jedzenie i picie. Gdyby nie on pewnie umarła by z głodu i wycieńczenia.

Nagle drzwi od tego strasznego pomieszczenia otworzyły się. Ana gwałtownie się podniosła i zobaczyła znienawidzonego Bob'a który uśmiechał się szyderczo do dziewczyny.
- No mała, było super ale nadszedł twój czas- powoli zbliżał się do niej.

-Odejdź! Nie zbliżaj się! - Krzyczała przesuwając się w róg łóżka aby być jak najdalej od niego.

- Spokojnie.. Ja już się skończyłem z tobą bawić.. Nudna jesteś - An trochę zabolały słowa faceta, bo przecież tak naprawdę on jej nie zna.

~SEN~ [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz