|8|

54 15 4
                                    

Kiedy to wieczorem Eric miał już opuścić szpital (oczywiście w tym przekonaniu był tylko personel szpitala prócz jednej bardzo miłej pielęgniarki która to pomagała mu w tym "spisku") An poszła pod prysznic, musiała zmyć to wszystko z siebie...
Pod prysznicem dalej dumała nad swoimi refleksjami na temat życia i ludzi i jeszcze raz życia..
Tym razem zastanawiała się czy wszyscy nie noszą masek? Takich przysłowiowych, każdy z nas chce spodobać się światu który nas otacza. Niewielu z nich potrafi pozostać prawdziwym sobą większość zakłada własnie maski i ze sztucznym uśmiechem idą w świat, podły, okrutny i bezlitosny świat gdzie jeden drugiemu mógłby wbić nóż żeby być no właśnie jakim? Lepszym? Nie sądzę.. Chodzi tu o coś innego..

-Hej! Żyjesz tam?- z rozmyśleń wyrwał ją krzyk Ericka dobiegający zza drzwi.. Domyśliła się że chodzi o nią bo miała wziąć szybki prysznic a nie wiadomo ile tam siedzi..

Nic nie odpowiedziała.. Ubierając się dalej rozmyślała, tor jej myśli skierował się nieco na Ericka, może on też zakłada taką maskę? Chce być tym najlepszym dla tego świata ale nie wie które wcielenie wybrać? Bad-boy'a który co noc ma inną i czerpie z życia tyle ile tylko się da? A może tego ustatkowanego grzecznego mężczyznę z poukładanymi planami na przyszłość u boku jednej jedynej.. 

Wyszła z łazienki, bez słowa minęła chłopaka i powoli  bezwładnie położyła się na łóżko prostując przy tym chorą nogę a zginając zdrową prawie pod sam podbródek, to była jej ulubiona pozycja do spania.

Po chwili jednak odezwała się do niego.

-Może jednak pójdziesz do domu? - Powiedziała ale nie spojrzała w stronę gdzie stał on tylko błądziła wzrokiem bez celu..

-Co? Czemu? - zdziwiony chłopak spojrzał na nią wytrzeszczając swoje duże lśniące oczy..

-Tak będzie lepiej, chce pobyć chwilę sama- Odwróciła głowę w przeciwną stronę, ślepo bijając wzrok w martwy punkt. 

-Jak? An co się stało? - Podszedł bliżej - Przez cały dzień masz na mnie Focha a teraz nawet każesz mi wyjść? Nigdy tego nie robiłaś. -Mówił opuszczając głowę w dół..


- Nie mam żadnego Focha! -Wybuchła dość niekontrolowanie An

- No jak nie?- Chłopak Również delikatnie się zdenerwował. 

- Po prostu- dodała na odczepnego Ana.

Eric był ewidentnie zmieszany nie wiedział o co chodzi a tym bardzie nie miał pojęcia jak załagodzić sytuację..

-An...-zaczął ale po chwili urwał słowa spuszczając wzrok. 

-Co? - Słowa dziewczyny zabrzmiały dość chamsko.


A w tej chwili chłopak zbliżył się do łóżka na którym leżała.

-Naprawdę chcesz żebym wyszedł? -Zapytał cichym i smutnym tonem głosu. Jego wzrok skierowany był na plecy An gdyż jej pozycja nie pozwalała mu patrzeć na jej twarz...

-Tak - Rzuciła dziewczyna a w głosie słychać było żal i smutek. 

Nie chciała go wyganiać ale musiała pobyć sama, chciała przetrawić wszystko na spokojnie.

Eric bez żadnego słowa wyszedł z sali, na korytarzu obejrzał się jeszcze za siebie z nadzieją że Ana zmieni zdanie. Niestety tak się nie stało i Wyszedł. Od razu złapał pierwszą lepszą taksówkę która akurat jak na zawołanie przejeżdżała obok.

Ana leżała z podkuloną nogą a do jej oczu napływały łzy które próbowała powstrzymać zaciskając powieki po chwili uzyskała upragniony efekt.. Jej wzrok wędrował po pokoju ale nie szukała niczego, dziewczyna w tamtym momencie była nieobecna jej głowę wypełniała jedna myśl - że właśnie wyrzuciła z sali swojego najlepszego a za razem jedynego przyjaciela.

~SEN~ [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz