|41|

39 6 10
                                    

Po tym jak Ana zdenerwowana krzątała się po domu,  wyszła trzydzieści minut przed umówionym czasem. Chciała mieć dodatkową chwilę za nim znajdzie się twarzą w twarz ze swoim największym koszmarem.

Wraz z Erickiem rozmawiała przed wyjściem o tym, że chcę jeszcze raz spotkać się z Megan ponieważ umówiły się do klubu.  Skłamała. Bo co innego mogła mu powiedzieć?  Prawda tu nie wchodziła w grę. Za bardzo by się martwił, a co gorsza mógł by zabronić jej tego spotkania z Krisem. Ku jej zdziwieniu,  on także miał plany na wieczór. Tak samo jak ona umówił się z kolegami na piwo. Powiedział,  że chce opić z nimi swoje odejście. Żadno z nich nie wznosiło sprzeciwu na spędzenie tego wieczoru osobno. W końcu będąc parą nie muszą robić wszystkiego razem. Taki stan rzeczy odpowiadał młodym.

Ana szła chodnikiem przez który co jakiś czas przebijała się jakaś osoba lub grupa roześmianych nastolatków. Jej jednak do śmiechu nie było. Bała się. Bała się tego,  że mogą to być jej ostatnie chwile życia. Kris jest nieobliczalny, a świadomość że sam zaproponował spotkanie wcale nie wróżyła nic dobrego.

Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk przychodzącej wiadomości. Na początku Ana chciała zignorować ją, aby nic ją teraz nie rozpraszało,  ale pokusa sprawdzenia kto i co napisał była silniejsza.
O jaki zawód miała dziewczyna, gdy na wyświetlaczu widniało imię jej najlepszej przyjaciółki.
Ponieważ pierwszą myślą było iż to Kris napisał i odwołał spotkanie. 

Ana otworzyła SMS-a od różowowłosej dziewiętnastolatki.

MEGAN:
Trzymasz się?

Treść była dość dziwna. Fakt, Ana miała mieszane odczucia co do zdarzenia które miało nadejść, ale na pewno nie była załamana. Co to,  to nie. 
Odpisała szybko.

JA:
Pewnie  ;)

Ana już chciała schować telefon do kieszeni spodni,  gdy ten znów wydał z siebie dźwięk informujący o wiadomości. A zaraz po nim,  następny.

MEGAN:
To dobrze.
Szkoda,  że nie pozwoliłaś mi iść ze sobą.

Tak,  Ana stanowczo zabroniła Megan przychodzenia na to spotkanie. Po pierwsze chciała sama rozprawić się z osobą która od kilku miesięcy ją nęka i śmie nazywać się jej bratem,  a po drugie bała się o jej bezpieczeństwo. W końcu Kris i jego ludzie są nieobliczalni. Zabijali już wiele razy bez żadnych skrupułów.

Druga wiadomość również była od niej.

MEGAN:
Mam nadzieję, że jesteś zabezpieczona...

Ta wiadomość rozbawiła An a zarazem wzbudziła w niej przyjemne u czucie, że pomimo braku mamy ktoś nadal troszczy się o jej bezpieczeństwo. 
Przyłożyła rękę do paska swoich spodni gdzie trzydzieści minut temu ukryła mały scyzoryk. Miał on dla niej ogromną wartość sentymentalną ponieważ należał do jej taty. Tak cenne narzędzie musiało towarzyszyć An tego dnia. Dzięki niemu miała namiastkę poczucia bezpieczeństwa, tak jak by zamiast zwykłego nożyka miała ze sobą tatę. Kaciki jej ust mimowolnie uniosły się ku gorze.
Odpisała przyjaciółce że wszystko jest wporządku i nie musi się martwić, a sama ruszyła wzdłuż chodnika który miał ją doprowadzić do miejsca docelowego. 

Kiedy dotarła pod budynek w którym miała umówione spotkanie z bratem do środka wrócił ją mężczyzna którego szczerze nienawidziła. Na sam jego widok jej ciało doznało obrzydzenia i niechęci. Szybko przemknęła przez schody, aby jak najszybciej oddalić się od Boba, wolała już stanąć twarzą w twarz z Krisem niż przebywać w towarzystwie tego obrzydliwego brutala, który swoją drogą przekazywał ją tym samym spojrzeniem co za pierwszym razem. 

~SEN~ [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz