Pętla przyjaźni zacieśniła się.
Na szpitalnej sali nastał nowy wiosenny dzień... Ana i Eric jedli śniadanie. Dziewczyna czuła że rodzi się w niej nowe uczucie, jakiego jeszcze nigdy nie doświadczyła, ale nie była to miłość. Na takie uczucie było o wiele za wcześnie. Mogła określić to, jako prawdziwa przyjaźń. Nigdy wcześniej nie miała przyjaciółki, z którą mogła rozmawiać, zwierzyć się albo poplotkować. Nie licząc przyjaciółki z dzieciństwa, kiedy to Ana wraz z Megan robiły wszystko na przekór rodzicom, świetnie się przy tym bawiąc. Ich kontakt urwał się, kiedy Ana wyjechała z mamą ze wsi, aby zacząć żyć na nowo po śmierci ojca.
Po tym wszystkim, Ana stała się typem samotniczki, zbuntowanej nastolatki, kilku znajomych, z którymi imprezowała jej wystarczało.
A teraz tak nagle pojawił się On, chłopak dziwnie znajomy, który chciał słuchać o wszystkich babskich pierdołach, potrafił wesprzeć i wywołać uśmiech na twarzy.
- Znowu śliczna pogoda - Powiedziała Ana, przełykając następną porcje płatków śniadaniowych..
-Tak jest mega!- Odpowiedział Eric zerkając na okno przez które przedzierały się promienie rannego słońca. - Jak dawno nie byłaś na dworze?- Zapytał.
-Od czasu wypadku, czyli jakieś dwa, nie trzy tygodnie...-Odpowiedziała ze smutkiem na twarzy.
-Co?! - wykrzyknął zdziwiony chłopak. - trzy tygodnie siedzenia w tej klatce, bez ani chwili na świeżym powietrzu i to jeszcze wiosną?- Żartobliwie położył dłonie na policzkach udając wielkie zdziwienie. Ana uśmiechnęła się, w końcu wyglądało to dość komicznie, ale nie było jej do śmiechu z całą tą sytuacją. Lekarz obiecał, że wyjdzie do domu, ale chyba jakoś mu się z wypisem nie śpieszyło.
-Niestety, nie pozwalają mi wychodzić. Być może dlatego że nie mam jak -Wskazała na unieruchomioną nogę.
- Przecież o kulach chodzisz normalnie - Eric nie mógł zrozumieć sytuacji Any.
- chodzę, ale tylko do łazienki. Spójrz! Jest tal blisko, a i tak sprawia mi trudności - wskazała białe drzwi na zachodniej scianie pomieszczenia.
Szpital był bardzo dobrze urządzony. Każda z sal posiadała swoją łazienkę, co było niedość, że higieniczne to jeszcze bardzo komfortowe. Do każdej sali było można przydzielić tylko dwie osoby dzięki czemu pobyt w tym miejscu mijał w ciszy i spokoju.
Eric zaczął myśleć. Rozglądał się, jak by czegoś szukał, spojrzał na uchylone drzwi. - AHA! Ubieraj się!- powiedział, wstając ze swojego łóżka.
-Co? Gdzie? Po co?-Ana zadawała "milion" pytań na minutę by dowiedzieć się, co wymyślił jej przyjaciel.
- Nie pytaj tylko rób co każę.- Zaśmiał się, próbując być poważnym i groźnym. Ruszył w stronę drzwi, a Ana otworzyła szafeczkę przy łóżku, wyjęła z niej szaro-niebieską bluzę i ubrała na swoją piżamę. Nic innego nie miała bo niby po co? I tak nigdzie nie wychodziła. Jej najdłuższą wyprawą była jazda na zakładanie gipsu dwa pietra wyżej.
"Ubrana" wypatrywała Erica, który znikł za drzwiami kilka minut temu. Po kilku sekundach wjechał na wózku do sali, a Ana wybuchła śmiechem. Nie mogła uwierzyć, że wymyślił tak głupi, a zarazem genialny pomysł.
- Gotowa na przejażdżkę tą jakże piękną bryczką? - zapytał śmiejąc się i pokazując wystawnie na wózek.
- Żartujesz sobie?- Spojrzała to raz na wózek, to na Erica z niedowierzaniem kiwając głową.
- Oj, nie marudź tylko siadaj, dużo czasu to my nie mamy - odpowiedział i podszedł do Any, żeby pomóc jej wstać. Posadził ją na wózku, złapał za rączki i wyjechali z pokoju.
CZYTASZ
~SEN~ [ZAKOŃCZONE]
Short Story"Jesteś silna! Nie możesz się poddać! Pamiętaj że wszystko zaczyna się w twojej głowie! "- Znów słyszała głos mężczyzny. Jak duch przenikał przez jej umysł. Zaczęła rozglądać się aby dostrzec postać, niestety z marnym skutkiem. Sen jest fenomenem...