Po drugiej stronie był lekarz który poprosił Erick'a aby pomimo późnej pory wystawił się w szpitalu. Szok na twarzy chłopaka było może zobaczyć z kilometra. Od razu wyszedł z domu, wskoczył na swoją Hondę i mknął wzdłuż drogi, obraz przed sobą miał rozmazany z dwóch powodów, prędkość która powoli sięgała końca licznika i łzy zabierające się pod powiekami. Zaledwie w kilka minut był już pod budynkiem szpitala, wpadł jak poparzony i ignorując krzyczącą za nim recepcjonistkę kierował się do dobrze znanego mu gabinetu. Wszedł bez pukania nabuzowany i zdyszany szukał wzrokiem lekarza który do niego dzwonił, ten natomiast siedział przy biurku przy papierach. Podniósł głowę z nad drewnianego blatu gdy usłyszał trzask drzwi. Eric podszedł do biurka i oparł się o nie obiema rękami, tym sposobem patrzył na mężczyznę z góry.
-Co z nią? - Powiedział nadal dusząc, czuł jak złość zmienia się w smutek. Miał tylko w głowie sen którego początek właśnie się zaczął w realnym świecie.
-Spokojnie, usiądź - Powiedział spokojnym tonem lekarz i wskazał na krzesło na przeciwko.
-Nie mogę być spokojny! Gadaj! - Krzyknął uderzając ręką w blat aż wszystko co się na nim znajdowało podskoczyło.
-Eric! Usiądź -Powtórzył.Tym razem chłopak wykonał polecenie.
-No właśnie - uśmiechnął się delikatnie facet w okularach.
-Więc jest pewna sprawa.. -podsunął do Erick'a teczkę, taką samą jak była w śnie. Serce chłopaka zaczęło bić dwa razy szybciej, oddech stał się płytszy a w głowie milin myśli i ta najważniejsza "Ona Nie Żyje! ".
-To jak? - z rozmyśleń wyrwał go lekarz który patrzał się na niego pytająco.
-EE.. C..co?- zdezorientowany spojrzał na teczkę widniał papier ale nie z godziną zgonu.
-Co to? - zapytał
-Przed chwilą ci tłumaczyłem.. Ana powoli się wybudza ale z badań wynika że samodzielnie może nie dać rady i chcemy jej pomóc w wybudzaniu, dlatego jako jedyna osoba z rodziny musisz podpisać zgodę na to- wskazał kartkę, a Eric od razu chwycił za długopis i machnął podpis.
-Czy.. Czy mogę do niej zajść? - zapytał dość cicho bo właśnie schodziły z niego wszystkie negatywnie emocje..
-Tak, oczywiście, ale nie na długo.
Wstał i kierował się do sali gdzie znajduję się od pewnego czasu jego przyjaciółka. Położył dłoń na klamce wziął głęboki wdech i wszedł. Leżała tak niewinnie, nie zmieniło się nic od czasu kiedy widział ją ostatnio, miała tylko zmienioną koszulę. Jej głowa dalej ułożona była na poduszkach które przyniósł. Jego wzrok przykuła torba, należała do Megan, więc jest tu i pilnuje An, pewnie poszła po kawę albo do toalety. Nie ważne.
Usiadł na krzesełku obok, wziął jej ciepłą dłoń w uścisk pomiędzy swoje.-Księżniczko.. Wiem że mnie teraz słyszysz.. Nie wiem czy będziesz to pamiętać po wybudzeniu ale.. Jeśli nie to powtórzę.. Długo mi to zajęło ale teraz już wiem.. Wiem że cie kocham, nie mógł bym cię stracić, stałaś się dla mnie najważniejsza i nawet nie wiem kiedy, tak po prostu chcę dzielić z tobą moje życie a przede wszystkim chronić Ciebie , chcę być rycerzem, już raz miałem tę rolę i oby teraz los pozwolił mi wykonać swoje powołanie.. - złożył pocałunek na jej dłoni.
Nagle poczuł wibracje telefonu. Przyszła wiadomość.Cichy:
<Będziesz, czy znowu masz nas w dupie?>Po przeczytaniu tego zetknął na zegarek, była 22.50.
Kurwa- burknął pod nosem. OdpisałMe:
"Już jadę"Schował telefon do kieszeni, podniósł się z krzesła, nachylił nad An i złożył całusa na jej czole.
-Jutro będę cały dzień księżniczko- i wyszedł.
Kiedy dojechał na miejsce zgasił motor i kierował się do jednego z garaży. Miejsce mało przyjemne. O tej godzinie było tu już kompletnie ciemno a brak oświetlenia nie ułatwiało tego, w trzech rzędach stało około po piętnaście garaży, na każdym coś nabazgrane spraye'm. Erik wszedł do jednego z nich z pozoru nie wyróżniającego się. Otworzył duże skrzypiące drzwi a w środku siedziało już kilku chłopaków. Gdy usłyszeli dźwięk otwieranej blachy skierowali wzrok w tamtą stronę a jeden z nich od razu wycelował broń.
-Ash.. Luz.. To ja.. - Powiedział Eric dając znak kto ich właśnie odwiedził.
- O proszę.. Któż to zaszczycił nas swoją obecnością- było słychać cichy śmiech bandy.
-Ha Ha ale zabawne- powiedział siadając na jednym z wolnych miejsc
-Co się z tobą działo ostatnio?
-Wolne miałem - zaśmiał się na co inni też zareagowali podobnie
- dobra dawać szczegóły akcji a nie.. -nachylił się nad stołem gdzie były rozłożone jakieś ręcznie rysowane plany.
Opowiedzieli mu wszystko co sami uzgodnili, wprowadzili kilka poprawek i byli gotowi.
Wszyscy wyszli z pomieszczenia i kierowali się do samochodów, były cztery tak aby zagrodzić ucieczkę. Ruszyli. Kilka minut później byli już na miejscu. Z ukrycia obserwowali jak jacyś ludzie kończą ładować towar do ciężarówki. Po chwili akcja się zaczęła. Zza krzaków które rosły wokół wybiegli ludzie z grupy Erick'a mieli bronie w rekach ale tylko po to by nastraszyć tamtych. Wszyscy mieli zakryte twarze i kaptury na głowach. Kiedy całe zajście miało już się kończyć, podjechał samochód s piskiem zahamował. Ludzie od Erick'a mieli wycelowane bronie w tamtą stronę a osoby z ciężarówki w popłochu uciekali. Nagle z czarnego, sportowego samochodu wysiadło pięcioro mężczyzn.-Witam- odezwał się jeden z nich.
Po tym glosie było można poznać kto to. A jeszcze bardziej ułatwiło to błyszczące ostrze w jego dłoni którym się bawił.-Wydaje mi się że macie coś co należy do nas- zaśmiał się szyderczo.
-Ha! Chyba cie pojebało - od krzyknął mu zdenerwowany juz Eric.
-Jesteś pewien? - zapytał po czym spojrzał na swoich towarzyszy i kiwnął głową w stronę gdzie stali ich przeciwnicy, tamci od razu ruszyli na nich z wrzaskiem. W ułamku sekundy zaczęła się nieplanowana walka, ale oczywiście grupa która była tu pierwsza nie dawała za wygraną.
W pewnym momencie Eric poczuł rwący ból na prawym ramieniu kiedy tam spojrzał widział tylko jak krew cieknie mu po całej ręce. Wkurzony rzucił się na głupio śmiejącego się Kris'a.
Kiedy Ci zaczęli wycofywać swój atak chłopcy zabrali to po co tu przyjechali i ruszyli na garaże.
~•~
-Trzeba Ci to opatrzyć -Powiedział jeden wpatrując się w ranę Erick'a kiedy siedzieli już spokojnie w swojej bazie.-Daj spokój Max, jest ok- odpowiedział chłopak lekceważąc ból jaki aktualnie czuje.
-On ma racje chociaż przemyj i zawiń w bandaż- usłyszeli damski głos, a po chwili ukazała się blondynka w wysokich butach ubrana na czarno ze skórzaną kurtką.
-Kto to? -zapytał Eric
-To moja dziewczyna - Odpowiedział Cichy obejmując blondynkę w talii.
-Kurwa! Była umowa.. Żadnych lasek tutaj-Eric lekko się zdenerwował.
-Luz, to nie jest jakaś tępa laskaChłopak zmierzył ją wzrokiem a ta widząc to uśmiechnęła się do niego. Po chwili podeszła do niego z apteczką
-Pozwól że się tym zajmę - wskazała na nadal krwawiące ramię, ten tylko kiwnął głową na znak zgody.
Po kilku minutach jego ręka była już opatrzona.
-Dzięki - powiedział szybko zaskoczony.-Brook ma zdolności lekarskie, kształciła się w tym kierunku- Powiedział Cichy chwaląc umiejętności dziewczyny.
~•~
Resztę nocy chłopacy spędzili na świętowaniu swojego zwycięstwa i nowego" łupu".__________________________________________________________________________
Przepraszam :( Pisane nie wielkim nieładzie, wiec za wszystkie niedociągnięcia przepraszam...

CZYTASZ
~SEN~ [ZAKOŃCZONE]
Short Story"Jesteś silna! Nie możesz się poddać! Pamiętaj że wszystko zaczyna się w twojej głowie! "- Znów słyszała głos mężczyzny. Jak duch przenikał przez jej umysł. Zaczęła rozglądać się aby dostrzec postać, niestety z marnym skutkiem. Sen jest fenomenem...