Zatracona w wspomnieniach Ana nie zwróciła uwagi na to kiedy do salonu wszedł Eric. Ubrany w spodnie dresowe i ciemną koszulkę. Jego twarz pokryta była wieloma siniakami i rozcięciami a po jej skórze płynęły kropelki wody które kapały z mokrych włosów.
Podszedł spokojnie i przysiadł się obok. Oboje wiedzieli że czeka ich poważna rozmowa. Ani żadne nie odważyło się zacząć od razu. Oni Zapomnieli o tym co najważniejsze w związku. Każdy problem powinni ze sobą przedyskutować i wspierać się nawzajem tym czasem każde z nich postanowiło iść własną drogą i przestali rozmawiać na ciężkie tematy. Ana zataiła jedną z najważniejszych rzeczy dotycząca ich obojga.-Zrobiłam herbaty-Powiedziała przerywając tym krepującą cisze.
-Dziękuję. Przyda mi się coś ciepłego- Odpowiedział nieznacznie Eric.
Powietrze w pomieszczeniu stało się tak ja by cięższe. Oddechy tej dwójki były głośniejsze i nie równomierne. Atmosfera stawała się nie do wytrzymania. Zerkali na siebie od czasu do czasu z nad kubków.
-Powiesz co z dzieckiem?- Przerwał niezręczną ciszę Eric.
Ana spojrzała na niego szerokimi oczami wlepiając swoje niebieskie tęczówki w jego. Widziała ogromne przejęcie, gdzieś w środku wzruszyła się. To oznaczało że jej los i ich dziecka nie był mu obojętny.
-Nie ma dziecka..- Powiedziała cicho spuszczając głowę w dół. Czuła że do oczu napływają jej łzy. Chciała być silna, nie rozklejać się ale to wszystko ją przerastało.
-P..poroniłaś?- Zapytał szeptem. Był bezpośredni. Kiedy zauważył reakcję An na wcześniejsze pytanie to była jedyna myśl jaka zapełniła jego głowę. Obwiniał się że to przez niego. To On ją zostawił w takim trudnym momencie. Pewnie martwiła się i denerwowała i to te emocje spowodowały utratę dziecka. Nie mógł sobie wybaczyć. Był na siebie zły, wściekły i Bóg wie co jeszcze.
-Nie..-Odpowiedziała zachrypniętym głosem. Resztkami sił powstrzymywała się od płaczu. -Nie był żadnego dziecka- Dodała nieco głośniej jak by zła.
-Ale Baron...- Zaczął mówił zdezorientowany. Nie dane mu było dokończyć.
-Tak wiem. Waśnie teraz w szpitalu dowiedziałam się o tym że nie ma żadnego dziecka i nigdy go nie było- Powiedziała głośno nabuzowana. Dwie An walczyły w środku niej. Ta odpowiadająca za rozum twierdziła że trzeba powiedzieć mu prawdę natomiast ta związana z sercem chciała aby kazać mu odejść żeby nie musiał przeżywać tego ból i cierpienia razem z nią.
-To.. Co się stało?- Zapytał zatroskany czy przerwał wewnętrzną walkę dziewczyny.
-Ja..- Zawahała się. Rozum wygrał.- Ja umieram Eric.- Te słowa tak ciężko przeszły przez jej gardło. Razem z nimi na zewnątrz wydostały się też łzy których nie mogła już utrzymać w sobie.
Jedno zdanie sprawiło że Eric skamieniał. Był do dla niego cios w serce. Zabolało go to tak samo mocno jak kilka miesięcy temu gdy otrzymał od niej SMS'a z wiadomością o takiej samej treści.
< Jestem w szpitalu. Ja umieram Eric>
Przeczytałem SMS'a. Nie mogłem uwierzyć w to co tam piszę. To jest żart prawda?! Błagam powiedz że żartujesz! Przeczytałem go jeszcze kilka razy zanim odpisałem. <Jak to umierasz?! NIE MOŻESZ! NIE ZOSTAWIAJ MNIE! PROSZĘ :'( >Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie. To było okropne. Nigdy nie bałem się tak o nikogo jak teraz o tą dziewczynę. Cały ból jaki dusiłem w sobie przez tyle lat nagle uwolnił się jak ptak z otwartej klatki.
CZYTASZ
~SEN~ [ZAKOŃCZONE]
Short Story"Jesteś silna! Nie możesz się poddać! Pamiętaj że wszystko zaczyna się w twojej głowie! "- Znów słyszała głos mężczyzny. Jak duch przenikał przez jej umysł. Zaczęła rozglądać się aby dostrzec postać, niestety z marnym skutkiem. Sen jest fenomenem...