|10|

36 13 1
                                    

Ana obudziła się rano bardziej wypoczęta niż ostatnimi czasy. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, kiedy przypomniała sobie wczorajszy miły wieczór.
Siedzieli razem do drugiej w nocy.  Ana zdążyła zasnąć  na ramieniu przyjaciela lecz, jak szybko zasnęła,tak samo prędko się przebudziła. Zjedli wspólnie kolacje, którą wcześniej  przygotowali. Ana nigdy jeszcze nie spędziła tak  spokojnego, a za razem szalonego wieczoru.  Czuła, że jej więź z Erickiem jest czymś niesamowitym. 

Wracając do jej szczęśliwego poranka.  Rześkim krokiem poszła do łazienki wziąć prysznic.  Po porannej toalecie stała przed szafą w zamyśleniu, po dłuższej chwili zdecydowała się na granatowe leginsy i szarą koszulkę z myszką miki.  Weszła do kuchni,  mama od razu zauważyła że Ana promienieje co od powrotu ze szpitala  u niej rzadko się zdarzało.

—Hej córcia — Powiedziała po czym wzięła łyk porannej kawy.

—Hej!  — odpowiedziała Ana, nasypując płatków śniadaniowych do miseczki. Jej głos rozbrzmiewał radością.

—Co ty taka szczęśliwa dzisiaj?— Zapytała kobieta, widząc stan córki.

—Ja?  Nie... Normalna... —Ana troszkę się zawstydziła. Nie była świadoma tego, że jej nastrój jest tak promienny i dostrzegalny.  Kobieta tylko rzuciła jej spojrzenie które mówiło samo za siebie, że i tak jej nie wierzy. 
Sama dziewczyna sobie nie wierzyła. Jej radość nie miała jednego konkretnego powodu. Od minionej nocy, jej dusza czuje się lżejsza. Ana poczuła, że ktoś działa na nią jak magnez, a to z kolei prowadziło do nadmiernego uśmiechania się.

—Ana,  pomyślałam, że może wybierzemy się na jakieś wspólne zakupy? — Zapytała Jen, ruszając zabawnie brwiami. Gest ten wyglądał tak zabaw nie,że obie natychmiast wybuchły śmiechem.

Ana ostatnio odnosiła wyrażenie,
że to oto kobieta,to nie jej matka. Ta, która była przed wypadkiem to całkowite przeciwieństwo mamy-przyjaciółki. Była radosna, nie krzyczała nie starała się ciągle zmieniać wszystkiego w córce. Zaczęła z nią normalnie rozmawiać. 

—Pewnie —Odpowiedziała ochoczo Ana i przełknęła pierwszą porcję śniadania. Dziewczyna nie miała zamiaru rujnować świeżo zbudowanej relacji.

Ten wypadek to chyba był znak. Pomyślała Ana. I w tym miała rację. Całe jej dotychczasowe życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Tylko wie wiedziała, jakie tego skutki dopiero nastąpią nastąpią..

Przed południem Ana leżała u siebie w pokoju z nosem w telefonie. Strasznie jej się nudziło, ale nie miała zamiaru robić czegoś innego, chciała po prostu poleniuchować i tak później wychodziła do galerii, więc do tego czasu będzie kumulować energię.  Przyszedł do niej SMS. 

MEGAN:
Hej,  Laska może oprowadzisz mnie dzisiaj po tutejszych klubach? 

Ana pomyślała, że to nie jest wcale głupi pomysł. Był piątek a dziewczyna znała kilka dobrych miejsc, w których razem z przyjaciółką mogłyby się całkiem dobrze zabawić.  Więc od razu odpisała.

JA:
Spoko.  Podaj tylko czas i miejsce spotkania.  😎😋

Na odpowiedź nie musiała długo czekać.

MEGAN:
20.00 na głównym przystanku? 

Odczytując wiadomość dziewczyna chwilę się zastanawiała, aby w głowie przeanalizować drogę z miejsca spotkania do klubu w którym miała zamiar się dzisiaj bawić.

JA:
Oki.  Do zobaczenia ;)

Kilka dwie godziny leniuchowania przeleciało w mgnieniu oka. Ana spacerowała po sklepach galerii, wraz z mamą. Pomiędzy kobietami nie było widać sporej różnicy.  Jej wzrok przykuła cudowna sukienka  na wystawie jednego ze sklepów. Składała się z topu w siwym kolorze i rozkloszowanej spódniczki w kolorze bordowym.

~SEN~ [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz