56. Wesołych świąt.

172 34 6
                                    

N I A L L

Założyłem białą koszulę i zszedłem po schodach. Moja żona kończyła przygotowywać potrawy w kuchni, a ja jedynie czekałem na przybycie kolejnych osób. W jadalni siedział Harry i Lottie, którzy po trzech latach związku się zaręczyli, a po pewnym czasie wzięli ślub, Chelsea i William, którzy ostatecznie też się pobrali, Ryan i Rosaline, oraz ich dwójka dzieci. Wszyscy wiedli spokojne, szczęśliwe życie, bo inaczej by być nie mogło. Przez ostatnie lata nie mieliśmy ze sobą takiego kontaktu, jak kiedyś, dlatego właśnie wszyscy się spotkaliśmy. Szczególnie w ten dzień.
Nagle rozbrzmiał dźwięk dwonka. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je.

- Wesołych świąt, wujku Niall.- uśmiechnął się.

Przede mną stał wysoki brunet ubrany w garnitur, a w jego dłoni spoczywała mała torebka na prezent.

- Theo? - uśmiechnąłem się szeroko.

- Własnego chrześniaka nie poznajesz? - zaśmiał się.

Przyciągnąłem go do siebie i przytuliłem.

- Ale ty wyrosłeś. - zaśmiałem się.

Musiałem przyznać, że Theo naprawdę wydoroślał i stał się przystojnym facetem.

- Ty też się zmieniłeś, wujku. - uśmiechnął się - Ostatnim razem miałeś blond włosy.

- Ostatnim razem byłeś pulchny i miałeś głos...

- Tak, pamiętam. - zaśmiał się.

- Kolacja prawie gotowa. - uśmiechnąłem się, odwieszając jego kurtkę.

Poszedłem do kuchni, by pomóc mojej żonie, jednak okazało się, że Victoria zrobiła to za mnie, więc powróciłem do gości, by nie zostawiać ich samych. Usiadłem obok Theo i zacząłem się zastanawiać, co on tutaj w ogóle robi.

- Um... Theo?

Zerknął na mnie.

- Hm? - podniósł jedną brew.

- Dzisiaj jest wigilia. - odparłem.

- I teraz sobie to uświadomiłeś, wujku? - zaśmiał się.

- Nie, nie... - zmarszczyłem lekko brwi - Po prostu zastanawia mnie, dlaczego nie jesteś w ten dzień ze swoją rodziną.

- Jestem z rodziną. - uśmiechnął się szeroko, a w tym samym momencie usłyszałem dzwonek.

Podniosłem się z kanapy i podszedłem do drzwi, by po chwili je otworzyć.

- Mama? Tata?

- Cześć, Niall. - weszli do środka - Renesmee w kuchni?

- Tak. - odparłem.

Odwiesili swoje kurtki i weszli do salonu. Po chwili zobaczyłem mamę Renesmee kierującą się do kuchni, co oznaczało, że poszła powitać córkę.

Zacząłem się zastanawiać, co się tutaj właściwie dzieje. Nie zapraszaliśmy rodziców Renesmee, bo przez jakiś czas byli na nas obrażeni, nawet nie wiem o co. Oni zawsze chcieli dla nas "dobrze", więc starali się robić dla nas bardzo dużo. Czasem za dużo. Kiedyś zaproponowali nam, że możemy zostawiać u nich w weekendy Victorię i Jamesa, ale doskonale wiedzieliśmy, że oni nie przepadają za swoimi dziadkami.
Wypuściłem głośno powietrze i spojrzałem na zegarek, z którego wynikało, że za piętnaście minut zasiadamy do stołu.
Już miałem powrócić do gości, gdy usłyszałem pukanie. Poważnie? Skąd tyle osób?
Nacisnąłem na klamkę, a drewniana powłoka przesunęła się. Nie byłem w stanie wydusić z siebie żadnego zdania. Powinienem go przytulić? Powiedzieć jak tęskniłem za starszym bratem?

Friend is secret. ||Niall HoranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz