!24!

288 28 5
                                    

Piątek.

Josta: o której Justin po ciebie przychodzi?

Ja: o dwudziestej...

Josta: jeszcze trzydzieści minut...

Ja: WIEM OK

Josta: nie podnoś na mnie capsa

Ja: NIE ROZPAZUJ OK

Jost: no znowu na mnie klawisz podnosisz? Kobieto co ja ci zrobiłem?;-;

Ja: urodziłeś sie

Josta: ach ten okres.

Ja: ach ta sperma.

*

Josta: pięć minut

Ja: siedź cicho

Josta: przecież pisząc sie nie odzywam ;-;

Ja: i tak....ugh, idź sobie

-Lily! Justin przyszedł!-wzięłam mini torebke i zeszłam na dół.

-woo..wyglądasz pięknie-powiedził kiedy wyłoniłam sie zza ściany

Albo z.......hehehehe

-dzięki, ty też wyglądasz...znośnie.

-oj Lily....-zmarudziła moja mama

-odprowadze ją po północy, albo jutro-rzekł Justin

-trzymam za słowo-odpowoedziała mama zamykając za nami drzwi.

Między nami panowała cisza. Dziwna cisza.

*

-no siema staryyyy, a co to za ślicznotka?-powiedział Jim otwierając nam drzwi.

-no siema, to Lily, przecież wiesz.

-nie poznałem, może cie oprowadze?-skierował do mnie Jim ze wzrokiem pedofila,

-c....

-och Jim, musisz zawalczyć sobie o towarzystwo, jak ja-odparł Justin chwytając mnie za reke i ciągnąc w głąb domu.

-too czego sie napijesz?

-piwo?

-myślałem że coś mocniejszego....ale na początek może być.-powiedział Justin podając mi butelke piwa

*godzine później*

-cykasz?-spytał kpiąco, przed nami leżały dwa  kieliszki z wódką. Wypiłam juz i tak za dużo. Miało być jedno, mało procentowe piwo. Wypiłam dwa piwa.

Po raz pierwszy wypiłas alko. To sie źle skończy.


-ja? Nie co ty.-powiedzialam lejac do swojego organizmu kieliszek wódki.

Cykasz, obie to wiemy.

-widzisz? Potrafie.

-to wypij to co jest w ostatnim kieliszku-powiedział odgarniając kosmyk moich włosów.

-ostatni-opróżniłam kolejny kieliszek i w sumie można już powiedzieć, że byłam wstawiona.

What Do You Mean? J.B._L.C.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz