!32!

295 20 7
                                    

-Lily Collins?-zapytał ktoś stojący koło łóżka, nie widziałam twarzy bo mój ryj przytulał poduszke.

-zależy kto pyta.

-lekarz  Harry Styles-powiedział a ja gwałtownie sie odwróciłam.

-co ty tu?

-noo pracuje tu, jestem psychologiem.

-super przynajmniej nie jakiś stary obrzydliwy dziad-zaśmiałam sie

-mam tu ankiete z rutynowymi pytaniami, trzymaj-powiedział podając mi kartke i długopis.
Wypełniłam to gówno po czym oddałam mu obie rzeczy, przyglądał sie chwile kartce po czym wyszedł bez słowa.

*godzina 19*

-Collins do gabinetu.-rzekła wchodzaca do pokoju pielęgniarka.

-po nazwisku to po pysku ok? Mam imie.

-wyrażaj sie!-podniosła ton.

-bo?

-bo lekarz może nie być dla ciebie zbyt milutki, idziemy-powiedziała ciągnąc mnie za nadgarstek.

-ta młoda pyskuje i nie słucha poleceń-powiedziała wchodząc do gabinetu Harryego nadal mocno trzymając moją rękę.

-zaczęłaś.

-nie jesteśmy na ty.

-cichaj bicz.

-Mirabel prosze opuść mój gabinet.-wtrącił Harry.

-ale...

-nie ma ale, sio.-odpowiedzial machając rękom w strone drzwi, Mirabel wydała z siebie dziwny dźwięk i wyszła.

-usiądź-powiedział z kpiną lekarz.-jak ty mogłaś jej pyskować co?

-przec...

-dobrze zrobiłaś, nigdy jej nie lubiłem-zaczą sie śmiać.

-to po co mialam tu przyjść, co ja tu robie i kiedy wróce do domu?

-musze cie przebadać, wyleczyć, tak za miesiąc wrócisz do domu.

-no to weź tam napisz w tych papirkach że pacjentka zdrowa jak ryba i może wracać do domu..

-nie będziesz miała szkoły.

-zostaje-odparłam a Harry zaczął sie śmiać.

-to teraz tak...dlaczego chciałaś sie zabić?-zapytał

Opowiedziałam mu wszystko przy czym rozpłakałam sie jak dziecko.

-przecież to nie twoja wina.

-moja! Gdybym mu nie zaufała nie było by mnie tu.

-więc...jeżeli byś mu nie zaufała, nie wylądowałabyś w szpitalu, nie wiedziałabyś jak wygląda życie po śmierci, nie poznalabyś mnie i przede wszystkim żyłabyś w fałszywej przyjaźni-otarłam oczy od łez i spojrzałam pusto w ściane..przecież on ma racje...

-racja...

-och wiem wiem, -zachichotał odrzucając niewidzialne pasmo włosów.

-moge już iść?

-a co źle ci tu?-zaśmiał sie

-nie no ale pójde sobie a ty przebadaj tą z izolatki...ok?

-ok, ale wiesz ona będzie z tobą w pokoju..

-wiem-powiedziałam i wyszłam, skierowałam sie do pokoju gdzie dopadłam mój telefon..

5 nieodebranych wiadomości od Josta...

What Do You Mean? J.B._L.C.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz